EN

2.04.2024, 12:27 Wersja do druku

Opera pod igłą. Król Medów w późnym PRL-u

Dzisiaj opera może kojarzyć się z poważną i nobliwą sztuką dotowaną przez państwo, daleką od skandali show-biznesu. Same jej początki także wiązały się z mecenatem wyższych sfer. Nie zawsze tak jednak było. Przez 250 lat opera była popularną formą rozrywki. Tam, gdzie w grę wchodzi rozrywka, pojawia się także biznes.

Wyprawa w przeszłość opery zaprowadzi nas do Florencji przełomu XVI i XVII wieku. Na dworze Medyceuszy toczyły się charakterystyczne dla renesansu dyskusje o starożytności. Grupa artystów, filozofów i fascynatów sztuki, zwana Cameratą Florencką, postawiła sobie za cel wskrzeszenie antycznej tragedii. Z braku źródeł zaczęto spekulować, jak grecki teatr mógł wyglądać. Równolegle, społeczność świata muzyki odczuwała, że dominująca wówczas polifonia wyczerpuje swoje możliwości: skomplikowana wielogłosowość zacierała tekst, a popularne we Włoszech formy muzyczne dochodziły do dramaturgicznych granic. W tym tyglu narodziła się opera: pomyślana jako następca greckiej tragedii, wyposażona w nowy sposób muzycznego przemawiania: bliski deklamacji jednogłosowy śpiew z akompaniamentem.

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

OPERA POD IGŁĄ. Król Medów w późnym PRL-u

Źródło:

kultura.poznan.pl

Link do źródła

Autor:

Paweł Binek

Data publikacji oryginału:

29.03.2024