„Przypadkowa śmierć anarchisty” Dario Fo w reż. Michała Zadary w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Justyna Kozłowska w „Teatrologii.info”.
Sztuki Daria Fo, włoskiego dramatopisarza o radykalnie lewicowych poglądach, jeszcze przed przyznaniem mu Literackiej Nagrody Nobla w 1997 roku wystawiane były na polskich scenach. Już „po Noblu” zaczęto przypominać tę twórczość, np. sięgając po Związek otwarty – rzecz o małżeństwie przechodzącym kryzys. Przed Michałem Zadarą po Przypadkową śmierć anarchisty sięgnął Jerzy Sopoćko w krakowskim Teatrze Bagatela w 1980 roku. Inspiracją do napisania dramatu było zdarzenie z 1969 roku, gdy doszło do śmierci kolejarza – działacza anarchistycznego, zatrzymanego w związku z zamachami bombowymi. Mężczyzna w czasie przesłuchań miał wyskoczyć przez okno – tak brzmiał oficjalny przekaz policji, ale w związku z brakiem transparentności jej działań Dario Fo w 1970 roku napisał dramat nawiązujący do tych wydarzeń.
Akcja dzieje się na posterunku policji. W spektaklu Zadary główną postać – Wariata – gra Barbara Wysocka. To mitomanka, której potwierdzona klinicznie przypadłość polega na perfekcyjnym, dogłębnym odgrywaniu ról osób wykonujących różnorodne profesje. W swoim dorobku ma między innymi podszywanie się pod profesorkę psychiatrii. W sumie Wariatka aresztowana była kilkanaście razy, zaliczyła szereg pobytów w szpitalach psychiatrycznych, nabywając profesjonalną wiedzę od specjalistów wielu dziedzin także będących pacjentami.
Ubrana jest w czapkę, kurtkę ze znaczkiem czerwonej błyskawicy i spodnie, nosi ze sobą dużą sportową torbę, w której znajduje się między innymi jej dokumentacja lekarska. Jest bardzo pewna siebie, doskonale zna prawo, więc to raczej przesłuchujący ją Podkomisarz Bertozzo (Arkadiusz Brykalski) czuje przed nią respekt. Nie mogąc nic zarzucić pacjentce szpitala psychiatrycznego, Podkomisarz pragnie tylko pozbyć się jej, wypuszczając na wolność. Wariatka jednak wraca w kolejnej odsłonie swego spektaklu: w roli prokurator nadzorującej śledztwo w sprawie śmierci anarchistki. Wysocka tym razem ma na sobie białą koszulę, ciemną wąską spódnicę, buty na wysokim obcasie. Zręcznie wkręca w swoją grę Komendanta (Grzegorz Falkowski). Pojawia się tu w roli okrutnego anioła stróża policjantów odpowiedzialnych za śmierć anarchistki. W demaskatorski sposób prowadzi śledztwo, tłumacząc to chęcią obronienia policyjnej wersji zdarzeń.
Tyle że są dwie wersje samobójczej śmierci anarchistki. Różnią się w szczegółach i właśnie ich analiza zajmuje Wariatkę–prokurator, stanowiąc podstawę akcji spektaklu. Ta kobieta szybko zaczyna dominować nad czterema policjantami, odsłaniając prawdę o ich udziale w przesłuchaniach niby samobójczyni. Ma na nich tak silny wpływ, że prawie doprowadzi Komendanta i Nadkomisarza (Oskar Stoczyński) do wykonania samobójczego skoku z okna. Zmusi ich również do odśpiewania piosenki napisanej do melodii Bella ciao (znanej włoskiej pieśni partyzantów z czasów II wojny światowej spopularyzowanej przez nadawany przez serwis Netflix serial Dom z papieru), a wykonywanej w 2020 w Polsce w czasie protestów organizowanych przez Strajk Kobiet przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Scenografia Roberta Rumasa jest minimalistyczna: biurko, krzesła i okna, mające przypominać o śmierci dziewczyny. Pewne déjà vu odczuwa się na początku spektaklu, gdy na scenę opuszczone zostają drzwi. Prawie dwadzieścia lat temu podobnie zaczynał się wystawiony w tym teatrze Słomkowy kapelusz Labiche’a w reżyserii Piotra Cieplaka. Pojawia się tu jeszcze, zgodnie z tekstem Fo, portret urzędującego prezydenta. W Teatrze Powszechnym to oczywiście portret Prezydenta RP Andrzeja Dudy, a towarzyszą mu wizerunki odchodzących właśnie ze swoich urzędów Ministra Spraw Wewnętrznych Mariusza Kamińskiego i Komendanta Głównego Policji – Jarosława Szymczyka.
Zadara, wystawiając ten dramat, wpisał go mocno w polski kontekst, tzn. w rodzimą narrację o faszystowskich rządach, o demoniczności policji i o jej ofiarach. Trochę za dużo tu jednak tych bezpośrednich odniesień spłaszczających spektakl. Akcję reżyser umieścił we Wrocławiu, czyniąc z niego symboliczne miasto największych przewinień policji. To z pewnością nawiązanie do dramatycznych wydarzeń mających tam miejsce w 2016 roku, gdy policjanci, używając paralizatora i siły fizycznej, przyczynili się do śmierci zatrzymanego młodego mężczyzny. Z kolei Grzegorz Falkowski jako Komendant przechadza się po scenie, trzymając na ramieniu granatnik, podobny do tego, który w grudniu 2022 zrobił karierę w polskich mediach po wywołanej nim eksplozji w gabinecie szefa Komendy Głównej Policji.
Farsowo potraktowane zostały zwłaszcza dwie postaci – najniższy rangą Funkcjonariusz (Artem Manuilow) nieszanowany przez przełożonych, z kolei Karina Seweryn gra z kabaretowym przerysowaniem dziennikarkę „Gazety Wyborczej”, Dominikę Wielowieyską, zagubioną i nie do końca rozumiejącą, w czym bierze udział. Mistrzowski jest jej sposób trzymania dyktafonu w czasie wywiadu z Komendantem – wywiadu, który szybko zamienia się w błazenadę z udziałem wszystkich postaci spektaklu.
W dramacie Daria Fo sporo jest irytujących nielogiczności. Na scenie drażnią tym bardziej, gdy wypowiadane są jako triumf geniuszu udawanej prokurator nad niezbyt rozgarniętymi i słabo kombinującymi policjantami. Zmierzający do spójności styl wypowiadania się Wariatki czasem przegrywa z brakiem logiki fragmentów tekstu, bo czy np. rzeczywiście nie jest możliwe otwarcie okna w grudniową noc w celu przewietrzenia pokoju, gdzie w oparach papierosów toczy się długie przesłuchanie? Dario Fo w swojej twórczości przywiązany był do tradycji komedii dell`arte oraz elementów kultury ludowej, satyrycznego ujęcia świata. Zadara poszedł w kierunku tego jarmarcznego błaznowania, kuglarstwa i na tym się zatrzymał. Reżyseria opiera się na zgranych, przeczuwalnych chwytach mających wywołać śmiech publiczności, tyle że śmiech staje się tu rechotem. Efekt jest taki, że ważny problem przekraczania uprawnień przez pracowników służb mundurowych zostaje w spektaklu przykryty przez emocjonalne zdyskredytowanie „tamtych”, choćby podarciem portretu prezydenta kraju. A to nie wystarczy, by stworzyć przedstawienie, które w jakikolwiek sposób poruszy.