„Osiem kobiet” Roberta Thomasa w reż. Adama Sajnuka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
A ja nieszczęsny myślałem, że tylko ja jestem taki wyjątkowy i po obejrzeniu spektakli teatralnych mam problemy ze wskazaniem, która aktorka/aktor był wg mnie najlepszy.
W ramach niekończącego się niwelowania zaległości po czasach covidowych, wybrałem się do OCH-TEATRU na „Osiem kobiet” Roberta Thomasa w reżyserii Adama Sajnuka. Premiera tego spektaklu odbyła się w połowie maja 2019 r., więc spektakl był już grany prawie siedemdziesiąt razy. Oglądanie takich przedstawień ma ten plus, że obsada jest już zgrana i działa jak jeden organizm. W tym przypadku jest to bardzo ważne, bo oprócz ośmiu pań na scenie jest jeszcze trzech muzyków, będących dla aktorek równorzędnymi partnerami. Powiedzieć, że ich współpraca jest bezbłędna, to nic nie powiedzieć. Muzyka skomponowana przez Michała Lamżę i wykonywana na żywo przez niego i Wojciecha Gumińskiego oraz Szymona Linettego jest fascynująca, przez cały czas nadaje rytm, inicjuje działania artystek i je puentuje. Panowie mają również działania aktorskie.
Mało elegancko zacząłem właśnie od panów, ale teraz już o paniach. Po to napisałem pierwsze zdanie tej recenzji, aby teraz z czystym sumieniem wyrazić moją opinię, która jest identyczna jak opinia, bądź co bądź, dwóch wielce szacownych gremiów.
Bardzo byłem ciekaw polskiej wersji „Ośmiu kobiet”, pamiętając znakomity francuski film pod tym samym tytułem (nakręcony na podstawie sztuki Roberta Thomasa z 1961 r.), który w 2002 r. zawojował kina europejskie i na dwóch najbardziej prestiżowych, europejskich festiwalach otrzymał nagrody. Nic dziwnego, bo obsada była iście atomowa! I właśnie te dwa wyróżnienia bardzo poprawiły mi humor i pozbawiły mnie stresu, o którym wspomniałem wyżej. Bo okazało się, że na MFF w Berlinie, Srebrnego Niedźwiedzia za wybitne osiągnięcie artystyczne przyznano nie jednej osobie, tylko zespołowi aktorskiemu. W tym samym roku Europejska Nagroda Filmowa dla NAJLEPSZEJ AKTORKI (europejski odpowiednik amerykańskiego Oskara), została przyznana – otóż to! – ZBIOROWO. Jak łatwo zgadnąć, w obydwu przypadkach chodziło o ten sam zespół aktorek: Emmanuelle Béart, Isabelle Huppert, Virginie Ledoyen, Catherine Deneuve, Danielle Darrieux, Fanny Ardant, Ludivine Sagnier i Firmine Richard.
Teraz już bez żadnych stresów stwierdzam, że w „naszym ochockim” spektaklu, najfantastyczniejsza była: Paulina Chruściel (Luiza, nowa służąca), Izabela Dąbrowska (Augusta, siostra Gabi), Zofia Domalik (Katarzyna, młodsza córka Gabi), Katarzyna Gniewkowska (Gabi, żona Marcela), Emilia Krakowska (Starsza Pani, matka Gabi), Maria Seweryn (Maria, ochmistrzyni), Anna Smołowik (Patrycja, siostra Marcela), Marta Juras (Zuza, starsza córka Gabi). W roli Starszej Pani, na zmianę z Emilią Krakowską, występuje Elżbieta Jarosik, a na spektaklu, który ja oglądałem Marta Juras przejęła rolę Zuzy po Weronice Warchoł.
No tak. Właściwie po takim stwierdzeniu nie mam nic do dodania, oprócz tego, że jest to koncert gry ośmiu aktorek plus trzech muzyków!
A tak po cichutku zastanawiam się, jak reżyser tego koncertu – Adam Sajnuk – zapanował na próbach nad ośmioma paniami? Mogło być bardzo ciekawie! Jak było, tak było, ale efekt jest znakomity! Kto był, ten wie, a kto nie był, nich idzie jak najprędzej i się przekona!