„Teściowe wiecznie żywe” Jakuba Zindulki w reż. Olafa Lubaszenki w Teatr Kamienica w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
W jubileuszowym, piętnastym roku swojego istnienia, Teatr Kamienica wystawił kolejną premierę. Tym razem była to współczesna czeska komedia autorstwa Jakuba Zindulki pod wiele mówiącym tytułem „Teściowe wiecznie żywe”. Taaak! Chyba we wszystkich, dawnych i obecnych, społeczeństwach, teściowe stanowiły i stanowią jedną z najbardziej wdzięcznych inspiracji do wszelkiego rodzaju dykteryjek, dowcipów i śmieszno-strasznych opowieści, jakże chętnie słuchanych przez odbiorców. Wydawać by się mogło, że temat jest znany, zgrany i nie można chyba wymyślić nic nowego. A jednak! Od czego jest słynny humor czeski! Jakub Zindulka napisał uroczą komedię, która jednak bazuje na bardzo poważnych tematach.
Akurat w tym przypadku istnieje pewien kontekst między treścią sztuki a faktem jej wystawienia w Teatrze Kamienica. Tę premierę zaplanował jeszcze specjalnie na okazję jubileuszu zmarły niedawno Emilian Kamiński. Mając już świadomość nieuchronności losu, wspólnie z Justyną Sieńczyłło (która przejęła po mężu szefowanie teatrem), rozpoczął działania mające doprowadzić do jej wystawienia. Dzięki nim reżyserii podjął się Olaf Lubaszenko, a w obsadzie znalazły się Izabela Dąbrowska, Ewa Gawryluk, Katarzyna Ucherska i jedyny w tym gronie rodzynek Jakub Józefowicz. Ten zestaw osobowy dobrze wróżył i okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie mogę zdradzać Państwu treści sztuki, ale mogę stwierdzić, że jest to nie tylko klasyczne przedstawienie teatralne. Bardziej pasujące będzie określenie – multispektakl – bo są w nim również występy muzyczne, fantastyczne układy choreograficzne, z akrobatycznymi elementami (brawa dla ich autora – Jana Klimenta), znakomite, animowane projekcje, zaskakujące elementy scenograficzne (świetny efekt pracy Anny Rudzińskiej, która jest również autorką idealnie dobranych do zmieniających się wydarzeń kostiumów).
Autorem tłumaczenia jest Jan Węglowski, który nic nie tracąc ze specyficznego humoru czeskiego, wplótł w tekst bardzo aktualne odniesienia, oczywiście entuzjastycznie wyłapywane przez publiczność.
Jako się rzekło „Teściowe wiecznie żywe” są komedią. Ale sztuka opowiada o prawdziwych dylematach spotykających zdecydowaną większość młodych par chcących się pobrać lub w niedawnej przeszłości mających za sobą ten uroczysty moment. W tym przypadku obydwie Mamy są przerysowane i sytuują się na przeciwnych biegunach: totalnie wyluzowana hipiska Gene Sedláková, czyli rewelacyjna Izabela Dąbrowska i równie rewelacyjna Ewa Gawryluk jako kostyczna, bezwzględna bizneswoman Karla Králová. Obydwie są absolutnymi swoimi przeciwieństwami, a ich jedyna wspólna cecha to miłość do własnych dzieci. Oczywiście ta miłość u każdej z nich objawia się w krańcowo różny sposób. Szczególnie widoczne jest to u Karli Královej. Bazując na tych przeciwieństwach, Izabela Dąbrowska i Ewa Gawryluk, ku uciesze publiczności, dają popis gry aktorskiej. Mamy/Teściowe – są rewelacyjne!
No, a ich pociechy? Katarzyna Ucherska znakomicie wciela się postać Jindry, czyli młodej, zakochanej dziewczyny. Ona ma troszkę łatwiej (co nie oznacza łatwo!) w życiu, bo ma Mamę hipiskę, czyli totalną luzaczkę. Jej ukochany Karel był i jest hołubiony przez Cruellę de Mon – tak swoją Teściową nazywa Jindra. Taka sytuacja rodzinna stwarza oczywiście ogromne pole do błyskotliwych dialogów i komicznych sytuacji, które są nie tylko śmieszne, ale bardzo, bardzo życiowe. A chwilami straszne. Ucherska potwierdza swoje duże zdolności aktorskie, bo oprócz bardzo dobrej gry, prezentuje się jako wspaniała tancerka i piosenkarka.
Jednak dla mnie największym i to bardzo pozytywnym zaskoczeniem był Jakub Józefowicz, dla którego rola Karela jest debiutem w teatrze dramatycznym. Do tej pory grał w serialach telewizyjnych, dwóch filmach fabularnych, a na deskach teatralnych wcielił się w postać Jana, w słynnym musicalu „Metro”. Jednak musical to zupełnie inna bajka niż klasyczny spektakl teatralny. Józefowicz śmiało może zapisać swój debiut na deskach teatru dramatycznego, w rubryce SUKCES. Z dużym zainteresowaniem będę obserwował jego dalszy rozwój, bo pod okiem kolejnego doświadczonego reżysera, przy swoich zdolnościach tanecznych, wokalnych i luzie scenicznym, ma w sobie potencjał na kolejne bardzo dobre role.
A skoro mowa o reżyserii, to „Teściowe wiecznie żywe” mogą służyć za przykład bardzo dobrej roboty reżyserskiej. Olaf Lubaszenko dał zespołowi dużo swobody, każdy dostał sporo materiału do zagrania i pomimo bardzo delikatnej materii poruszanych tematów ani razu nie przekroczył granicy dobrego smaku, np. w sytuacjach między młodymi (na scenie króluje łóżko!), a utarczki słowne między poszczególnymi postaciami, chociaż chwilami ostre, wywołują u widzów śmiech, a nie zażenowanie.
O tym wszystkim możecie się Państwo przekonać, gdy pójdziecie na „Teściowe wiecznie żywe”, czyli wyreżyserowany przez Olafa Lubaszenkę spektakl, który miał premierę 11 kwietnia 2024 r. w Teatrze Kamienica.
Gorąco do tego zachęcam.