„Odyseja. Historia dla Hollywoodu” inspirowana „Odyseją” Homera, na podstawie „Powieści dla Hollywoodu” i „Króla kier znów na wylocie” Hanny Krall w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk.
Ascetyczny spektakl. Monumentalny spektakl. Te dwa stwierdzenia nie wykluczają się, a według mnie wprost przeciwnie, najtrafniej charakteryzują przedstawienie wyreżyserowane przez Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze pt.: Odyseja. Historia dla Hollywoodu. Podtytuł dużo wyjaśnia: „Spektakl inspirowany „Odyseją” Homera, na podstawie „Powieści dla Hollywoodu” i „Króla kier znów na wylocie” Hanny Krall”.
Moja rada dla tych, którzy planują obejrzenie go. Wcześniej przeczytajcie nie tylko jego opis na stronie internetowej. Zwróćcie Państwo uwagę na umieszczony na końcu spis fragmentów wykorzystanych utworów. Z tą wiedzą zdecydowanie łatwiej śledzi się wydarzenia rozgrywane na scenie. W tym przypadku „scena” jest pojęciem troszeczkę umownym, a właściwie nie wyczerpującym tego co widzi publiczność. Bo oprócz „desek teatralnych” jest jeszcze duży, kinowy ekran, na którym cały czas wyświetlane są filmy, połączone z tym co się rozgrywa na scenie. Są one bądź dopowiedzeniem, bądź ilustracją, bądź przenikają się z akcją sceniczną, a czasem są wręcz jej transmisją „na żywo”.
Ascetyczność spektaklu wynika z kilku powodów. Patrząc na scenografię nie można jej przypisać nikomu innemu niż Małgorzacie Szcześniak. To jest jej znak firmowy; prawie pusta scena, często z poruszającą się metalową klatką. Tym razem jest to cała ogromna konstrukcja, która w zdumiewająco lekki i bezszelestny sposób przesuwana jest od jednej kulisy do drugiej. Przypomina szatnie w szkołach tysiąclatkach, klatki w amerykańskich aresztach, poczekalnie kolejowe – to akurat dzięki ustawionym w niej ławkom, żywcem przeniesionym z dawnych dworców. Każdy przejazd klatki sygnalizuje nowy wątek i przeniesienie akcji nie tylko w inne miejsce, ale również w czasie. Dzięki temu prostemu zabiegowi zachowane jest płynne przechodzenie z jednego wątku w drugi. Nie trzeba gasić świateł i zmieniać dekoracji. Zresztą przy mnogości przeskoków akcji byłoby to absolutnie nie możliwe. Pozostałe elementy scenografii ograniczone są do minimum - wnoszone i wynoszone stoliki, krzesła, stół pingpongowy (!) - więc można powiedzieć, że przez cały spektakl scena zagospodarowywana jest bardzo ascetycznie. Za to twórcy przygotowali dwie niestandardowe niespodzianki: tył, czyli tzw. horyzont, stanowią odsłonięte przez większość czasu ogromne okna wychodzące na ulicę i przeciwległą kamienicę, gdzie toczy się normalne, „pozateatralne” życie. Ten zabieg reżysersko-scenograficzny jest bardzo ważny w tym przedstawieniu. Drugą ciekawostką jest bardzo dokładny zegar świetlny, a właściwie wręcz stoper, pokazujący czas trwania spektaklu z dokładnością do tysięcznych sekundy.
Zacząłem od opisu scenografii, ale w spektaklach Warlikowskiego i Szcześniak spełnia ona, jak wiadomo, bardzo ważną rolę. Tym razem jest tak samo. Można skupić się na grze aktorów zarówno tych na scenie, jak i tych na ekranie. A trzeba to robić cały czas, żeby nie wypaść z narracji zaproponowanej przez reżysera.
Zgodnie z tytułem, twórcy prowadzą symultanicznie dwa główne wątki: mitologiczny - nawiązujący do greckiego eposu, przypisywanego Homerowi, opartego na antycznym micie o Odysie i drugi, niestety, realny. Niestety dlatego, że oparty na biografii Izoldy Regensberg, polskiej Żydówki, której wojenne przeżycia można przyrównywać do tych mitologicznych. W czasie II wojny światowej doświadczyła traumatycznych przeżyć, całkowicie zmieniła tożsamość, łącznie z pochodzeniem (z Żydówki na Aryjkę - Marię Pawlicką), utraciła najbliższe jej osoby, przeżyła tortury fizyczne i psychiczne. Przetrwała mając, podobnie jak Odys, jeden cel. On dążył do żony, ona chciała odszukać zaginionego męża.
Warlikowski, jak zawsze w swoich spektaklach, udowodnił swoją niesłychaną kreatywność, popartą fenomenalnym oczytaniem i znajomością literatury oraz historii. W „Odyseji. Historii dla Hollywoodu” po mistrzowsku łączy wątki i zdarzenia, wydawałoby się nie mające ze sobą nic wspólnego. Np. w drugiej części spektaklu uczestniczymy w scenie spotkania dwójki kolejnych postaci, z których każda zostawiła po sobie ślad w historii ludzkości. On, Martin Heidegger - profesor, słynny filozof, antysemita, do końca popierający Hitlera; ona, Hannah Arendt, Żydówka - jego była studentka, uciekinierka z hitlerowskich Niemiec, która już po wojnie przekaże światu wstrząsającą relację z procesu Eichmanna. W spektaklu Warlikowskiego scena ich pierwszego po dwudziestu trzech latach spotkania znakomicie wpasowuje się w wiodący temat szukania powrotnych dróg do swojej szczęśliwej przeszłości i w efekcie wykazania, że jest to niemożliwe. Pokazane jest dlaczego nie można cofnąć czasu. Nawet, gdy jak w przypadku Odysa, po wielu latach uda się wrócić do punktu wyjścia i do ukochanej osoby; jak w przypadku Izoldy Regensberg uda się pokonać wszelkie przeciwności i odnaleźć męża, czy wreszcie w jak przypadku Arendt i Heideggera spotkać po ponad dwóch dekadach. Po takim czasie to są już inni ludzie, z reguły wręcz przygnieceni ciężarem osobistych przeżyć, które odmieniły ich samych lub osoby, do których dążyły.
Jak wspomniałem, nad sceną widoczny jest bardzo precyzyjny zegar, nie pozostawiający żadnych wątpliwości co do upływu czasu. A pomimo tego, że trwa cztery godziny, ten spektakl ogląda się zdumiewająco płynnie. Jest to zasługą nie tylko twórców, ale co najmniej w równej mierze aktorów. W tym przedstawieniu mają możliwość pokazania swoich talentów aktorskich. W kilku przypadkach grają po kilka, krańcowo różnych postaci, jak np. Jacek Poniedziałek.
Dla mnie fenomenem jest Stanisław Brudny! Przypomnę Państwu – dawno skończone 90 lat! Ponad 70 lat na scenie! 50 lat w tym samym teatrze (Teatr Studio). W tym czterogodzinnym spektaklu gra rolę tytułową, która wymaga od niego nie tylko sprawności fizycznej (znakomita!), ale fenomenalnej pamięci, bo ilość tekstu, którą wypowiada w tym czasie, jest imponująca! I to aktorstwo!!
Właściwie cały zespół zasługuje na ogromne brawa. Wiem, że to niesprawiedliwe nie wymienić wszystkich, ale moją uwagę przyciągał wspomniany już Jacek Poniedziałek (we wszystkich wcieleniach), Magdalena Cielecka czyli Elisabeth Taylor na scenie i na ekranie; Jaśmina Polak (szczególnie w scenie swojego wybuchu emocjonalnego); Maja Ostaszewska (jako młoda Izolda) i Ewa Dałkowska (starsza Izolda, ale perełką jest jej Dybuk wcielony w postać rebe Traitle Groszkowera). Znakomity jest Marek Kalita jako producent Robert Evans, a nie odstaje od niego Piotr Polak – jako Roman Polański. No i oczywiście Jadwiga Jankowska-Cieślak jako Penelopa. Bezdyskusyjnie broni się aktorsko wspomniana wcześniej scena między Martinem Heideggerem [Andrzej Chyra – przejście od normalności do Hitlera – znakomite!], a Hanną Arendt [Małgorzata Hajewska-Krzysztofik].
Warlikowski po raz kolejny udowodnił, że z tym zespołem artystycznym (aktorzy i twórcy), ale również technicznym (światło, dźwięk, operatorzy filmowi, maszyniści) może porywać się na bardzo skomplikowane przedstawienia teatralne.
Na koniec nie można nie wspomnieć o czterech osobach. Kluczowe dla spektaklu monologi wypowiadają z ekranu panie Maja Komorowska (tajemnicza kobieta) i Krystyna Zachwatowicz-Wajda (matka Odysa). Właściwie pojęcie „wypowiadają” jest nietrafne, bo są to znakomite etiudy aktorskie obydwu pań.
Trzecią osobą jest Paweł Mykietyn [autor muzyki]. To trzeci „muszkieter”, który od wielu już lat współtworzy z Warlikowskim i Szcześniak wspaniałe spektakle, cieszące się w pełni zasłużonym zainteresowaniem widzów w kraju i zdobywającym nagrody na zagranicznych festiwalach.
Czwartą osobą jest Zygmunt Malanowicz. Znakomity aktor. To jemu poświęcony jest cały spektakl. Był długoletnim członkiem zespołu Nowego Teatru. Miał grać rolę Odysa. Nie zdążył. Przegrał z COVID-19.
Twórcom i aktorom Nowego Teatru należą się słowa uznania nie tylko za znakomity spektakl, ale również za taki hołd oddany swojemu koledze.
***
OKIEM OBSERWATORA
Odyseja. Historia dla Hollywoodu – reż. Krzysztof Warlikowski
Międzynarodowe Centrum Kultury Nowy Teatr
5 lutego 2023 r.