EN

13.12.2022, 10:47 Wersja do druku

Ogromna moc

Mówi się, że dostajemy dokładnie to, co wysyłamy w świat. Hanna Banasiak jest na co dzień aktorką olsztyńskiego teatru lalek, a mimo to angażuje się w wiele akcji społecznych. Jako logopeda pomaga również osobom po udarach - rozmowa Katarzyny Janków-Mazurkiewicz w „Gazecie Olsztyńskiej”.

fot. mat. teatru

Jaką rolę w twoim życiu ma pomaganie?

Człowiek byl, jest i będzie dla mnie najważniejszy. Lubię pracować z ludźmi, tworzyć, budować z nimi relacje, dzielić się z drugim człowiekiem chociażby dobrym słowem. W moim rodzinnym  domu  drzwi zawsze były otwarte dla innych. Moi rodzice nauczyli mnie służyć drugiemu człowiekowi. To wielki dar wychowywać się w takiej rodzinie, za co jestem im wdzięczna. Niesienie pomocy drugiemu człowiekowi powinno być naturalne - bezinteresowne. Ja pomagam ludziom wtaki sposób, że tylko zainteresowana, konkretna osoba o tym wie i nikt poza nią. Nie potrzebuję rozgłosu, poklasku. Czynię to z radością i miłością dla tej konkretnej osoby, bo tylko wtedy jest to altruistyczne działanie, bez egoizmu czy dbania owłasne interesy. To powinna być pomoc płynąca prosto z serca.

Co daje to pomaganie?

Nie robię tego dla żadnych korzyści, ale pomagając innym zauważam, że w moim życiu pojawiło się dużo dobra. Na mojej drodze staje więcej dobrych ludzi. Tego nie da się przeliczyć na pieniądze. Czasem jest to życzliwe spojrzenie, uśmiech, a nawet przyjaźń. Razem z mężem staramy się pokazywać naszym dzieciom, jak ważny jest szacunek do drugiego człowieka, bezinteresowna pomoc. Na tym polega człowieczeństwo.

Udzielasz się na wielu polach, na co dzień jesteś zatrudniona w Olsztyńskim Teatrze Lalek. Aktorstwo wymaga pracy po godzinach. Jak ci się udaje to wszystko pogodzić?

Aktorstwo jest dla mnie niezwykle ważne, uprawianie tego zawodu sprawia mi ogromną radość, satysfakcję. W teatrze spełniam się zawodowo, zaś prywatnie jestem szczęśliwą mężatką i mamą trójki dzieci. Staram się o życiowy balans, chociaż to wymaga wyrzeczeń. Szczególnie w czasie, kiedy np. trwają próby do nowego spektaklu, a jest to zwykle bardzo intensywny czas. Wiem, że muszę stanąć na wysokości zadania. Kiedy jednak mam wybór - spędzić niedzielę z dziećmi, albo wyjechać gdzieś sama, zawsze wybiorę rodzinę. W życiu każdego z nas jest czas na wszystko, to od nas samych zależy jak nim dysponujemy. W małżeństwie uczymy się siebie na nowo, przyjmując nową rolę. Kiedy stajemy się rodzicami, jesteśmy odpowiedzialni za dzieci, za ich wychowanie.

Jakie są, twoim zdaniem, największe mity na temat aktorów?

Nie jest prawdą, że w życiu aktora najważniejsza jest praca, poza którą nie widzi świata. Dla mnie najważniejsze jest życie w zgodzie ze sobą, ze swoimi wartościami. Każdy z nas, aktorów, jest na co dzień prawym człowiekiem. Mamy rodziny, problemy, smutki i radości. Aktorstwo nie różni się tak naprawdę od innych zawodów, ma po prostu swoją specyfikę, jak w każdej branży. Aktor na scenie czuje się, jak ryba w wodzie. A przecież nie dla każdego człowieka wystąpienia publiczne są proste i wywołują uśmiech na twarzy. Tymczasem aktor uwielbia występować. Ot, taka mała przewrotność. Nie przeszkadzają nam długie próby i przygotowania do nowego spektaklu. Kiedy nadchodzi dzień premiery, pragniemy podzielić się efektami ciężkiej pracy z widzem. Cieszymy się, że jesteśmy częścią spektaklu.

Widz - dziecko jest bardziej wymagający?

To bardzo wdzięczna publiczność. Dzieci są bardzo szczere, otwarte. Zapytane o spektakl zawsze odpowiadają szczerze. Liczę się ze zdaniem najmłodszych widzów. To prawdziwi doradcy, od których można wiele się nauczyć. Zależy mi także, aby docierać do dzieci z trudnych środowisk, miejsc, z których na pewno nie przyjadą do teatru, bo nie mają warunków materialnych czy komunikacyjnych. Dzieci z miasta niczym się nie różnią od tych ze wsi. Tak samo czują, przeżywają różne historie, borykają się z młodzieńczymi kłopotami i cieszą się z rzeczy które sprawiają im radość.

W końcu bajka ma terapeutyczną moc.

Oczywiście! Arteterapia ma ogromne znaczenie. Pracuję nie tylko z najmłodszymi, ale również z dorosłymi, jestem także logopedą i trenerem oddechu i głosu. Często więc wykorzystuję literaturę w terapii. To niezwykle pomocne narzędzie.

Pracujesz w teatrze, ale niewiele osób wie, że pomagasz też osobom po udarach. 

To praca, która uczy pokory. Poznawanie ludzi, których tak mocno doświadczyło życie, pokazuje paradoksalnie, skąd czerpać siłę. Ostatnio pracowałam z chłopcem - nastolatkiem, który w trakcie choroby nowotworowej doznał udaru i stracił swój naturalny głos. Terapia polegała na nauce prawidłowego toru oddychania i wydobywania naturalnego głosu. Pracę terapeutyczną zaczynaliśmy o godz. 7.30, gdyż nie miałam innej możliwości. Warto było, ponieważ udało się i odzyskał swój naturalny głos - męski głos. Moimi pacjentami są nie tylko dzieci, ale osoby po wypadkach komunikacyjnych, w trakcie których doświadczyli udaru. Pracuję słowem, a w tym wypadku słowo ma ogromną moc. Uczę pacjentów prawidłowej wymowy i mowy.

Praca w teatrze, pomoc osobom po udarach. To wszystko wymaga dużego wysiłku. Jak radzisz sobie ze zmęczeniem?

Kiedy jestem na scenie, nie odczuwam zmęczenia, choć jest to duży wysiłek, wykonywany jednak z ogromną pasją i radością. Po spektaklu potrzebuję przestawić się na inny tryb, ten codzienny. Ato wymaga czasu. Jeszcze tylko głęboki wdech, odrobina wody i życie wraca na normalne tory. Do następnego spektaklu...

Wyobrażasz sobie życie w innym mieście?

Nie. W Olsztynie jest mi dobrze. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, wciąż poznaję kolejne, wspaniałe osoby. Miejsce tworzą ludzie. I dlatego nie zamieniłabym Olsztyna na inne miasto. Uważam, że świat jest zły tam, gdzie ludzie postępują niewłaściwie, nieetycznie. Dawanie siebie, służenie drugiemu człowiekowi, naprawdę daje siłę. Lubię sentencję nieznanego autora, że „nie liczy się to ile posiadasz, ale ile dajesz innym i jak się z nimi dzielisz". Z kolei kardynał Stefan Wyszyński powiedział -„Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości igniewu. Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzane nam zło."

Źródło:

„Gazeta Olsztyńska” nr 239

Autor:

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Data publikacji oryginału:

13.12.2022