EN

23.05.2023, 16:05 Wersja do druku

Odzyskiwanie siebie

„Moje ciało jest moje od wczoraj” w reż.  Hanki Bondarenko,  w Stowarzyszeniu Wspierania Kultury Dzielnicy Czechów „Rondo” w Lublinie. Pisze Andrzej Lis , członek Komisji Artystycznej 29. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. Monika Gądor / mat. teatru

Tego pogodnego popołudnia Krysia zawędrowała na scenę Dworu Sztuki w Siennicy Różanej. Była ubrana w długi płaszcz, w ręku trzymała walizkę. Być może znalazła się tam wraz ze swoją historią pierwszy raz. Ale nawet jeśli nie, to była gotowa opowiadać bez końca o swoim traconym i odzyskiwanym życiu. Straciła pamięć.

Ze skrawków wspomnień wyłaniają się obrazy najbliższych. Matki, która pod płaszczykiem dobrych intencji sterowała życiem córki, szantażując ją i podejmując za nią decyzje, które doprowadziły ją do próby samobójczej. Księdza, który przemawiając głosem samego Boga pozostawał głuchy na głos bohaterki. Zbyszka, niekochanego męża Krysi. Kostka, wielkiej, nieszczęśliwej miłości bohaterki. Doktor Anny ze szpitala psychiatrycznego, do którego trafiła Krysia. Pielęgniarki. Terapeutki Celiny, mającej pomóc zbudować bohaterce nową pamięć, a starą na zawsze pogrzebać. Mariolki, przyjaciółki, która towarzyszyła Krysi w egzotycznej podróży do Hiszpani. I wreszcie Tomasza, spotkanego przypadkowo w czasie wyjazdu, który zawrócił historię bohaterki do miejsca, w którym przebywał ciężko chory Kostek, ukochany sprzed lat.

Wszystkie te postaci grane były przez jedną aktorkę – Hankę Bondarenko, która również napisała tekst i wyreżyserowała spektakl. Pojawiały się na umieszczonym z prawej strony niewielkiej sceny ekranie, wyglądając jak różnorodnie ucharakteryzowana Krysia ze zmieniającym się głosem. Dialogowały z bohaterką, wtrącały się, komentowały jej słowa, dopowiadały opowiadaną przez nią historię. Krótkie, czasem jednozdaniowe kwestie nadawały przedstawieniu odpowiedni rytm i dramaturgię. I pozwoliły zbudować przejście od sentymentalnej, melodramatycznej opowieści do przejmującej historii o przywracaniu pamięci jako drodze do odzyskania siebie.

fot. Monika Gądor / mat. teatru

„Nic nie czuję, nic nie widzę, tylko żyję tym... co myślę, że czuję... tym, co myślę, że widzę...” mówi na początku spektaklu Krysia. Jej życie, jej ciało, jej wybory – wszystko to nigdy dotąd nie było tak naprawdę jej. Nie wolno było jej czuć – matce nie podobał się jej ukochany Kostek, więc wmówiła córce, kiedy ten wyjechał załatwić formalności przedślubne, że tak naprawdę tylko się nią bawił, że ją zostawił, zapomniał. Szantażując ją chorobą i wizją rychłej śmierci zmusiła do poślubienia nigdy niekochanego Zbyszka. Na pewno chciała jak najlepiej. Przecież miała dobre intencje. Nie skrzywdziłaby swojej córki. Matki zawsze wiedzą co najlepsze dla swoich dzieci, znają je lepiej niż one same. Krysia zacisnęła zęby, postanowiła, że dla dobra chorującej matki wytrzyma jeszcze kilka miesięcy. A potem kolejne. I kolejne. Co sobie pomyśli matka? A co ksiądz? Co sąsiedzi? Ich zdanie jest przecież ważniejsze od tego, co czuje Krysia. Kobieta nie powinna pić. Mamusia tak mówiła, nie można zawieść mamusi. I męża. Czasem coś chlapnie, ale przecież jest opiekuńczy. Chciał, żeby Krysia została nauczycielką. Tylko potem mówił innym, że jej pensja starcza jedynie na kosmetyki. Ale to nic, nie będzie obarczał ślicznej główki żony myśleniem o pieniądzach. Sam zajmował się zakupami. No widzisz Krysiu jaki wspaniały, troskliwy mąż. Dba, żeby niczego ci nie brakowało.
Niczego poza samodzielnością.
Niczego poza wolnością.

Nie jest łatwo rozpoznać przemoc emocjonalną i ekonomiczną, przyznać, że jest się ofiarą i zwrócić się o pomoc. Taka przemoc nie pozostawia śladów. Nie ma siniaków, złamań, nie ma krzyków, awantur, podniesionych głosów. Zamiast tego są lata podkopywania pewności siebie, manipulacji, stopniowego uzależniania finansowego, nieustannie sączonej krytyki ukrytej pod płaszczykiem dobrych rad, prowadzącej do obniżenia poczucia własnej wartości, a w końcu – jak w przypadku Krysi – do podjęcia próby samobójczej.

Miesiąc później Krysia straciła pamięć. Utrata wszystkich wspomnień i mozolne ich rekonstruowanie stały się dla niej szansą na odzyskanie siebie i przejęcie kontroli nad swoim życiem, ciałem i wyborami, jakie – po latach – może wreszcie podjąć. W tej niełatwej drodze wspiera ją terapeutka, która widzi utratę pamięci jako szansę na zastąpienie starych, bolesnych wspomnień, nowymi. Na odbudowę silniejszej, pełnej wiary w siebie, swoje możliwości i swoje wybory Krysi.

Spektakl kończy przejmujący monolog, w którym bohaterka mówi: „moje ciało jest moje/ od wczoraj/ znowu czuję jak drży/ z rozkoszy bólu/ tęsknoty/ tańczy/ pulsuje szlocha/ tarza się w morzu w słońcu/ we łzach oddycha  krzyczy/ serce mu pęka”. Do głosu dochodzą wszystkie emocje, których wcześniej nie pozwalano jej/nie pozwalała sobie czuć. Jest coś słodko-gorzkiego w takim zakończeniu drogi przez piekło dobrych intencji, pozornie nieszkodliwej krytyki, poklepywania po główce i odbierania sprawczości, małych szantażyków i drobnych kłamstewek wygłaszanych „dla dobra” innych, przez które przeszła bohaterka. Drogi, która jest codziennością znacznie większej ilości osób, niż nam się wydaje.
Krysi już nie obchodzi zdanie i opinia innych. Jej życie jest jej od wczoraj.
Odzyskała siebie. I tylko to się liczy.
 

MOJE CIAŁO JEST MOJE OD WCZORAJ. Scenariusz i reżyseria: Hanka Bondarenko, konsultacja artystyczna: Grzegorz Mrówczyński. Spektakl powstał w ramach Stypendium Prezydenta Miasta Lublina. Prapremiera w Stowarzyszeniu Wspierania Kultury Dzielnicy Czechów „Rondo” w Lublinie 19 stycznia 2023.

Jeśli masz myśli samobójcze, jesteś w kryzysie suicydalnym lub ktoś z twoich bliskich wymaga pomocy, możesz zwrócić się do całodobowego Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym pod numerem telefonu 800 70 2222. Jeśli masz mniej niż 18 lat zadzwoń pod numer 116 111 do telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży.

Źródło:

Materiał własny

Autor:

Andrzej Lis

Wątki tematyczne