Prezes telewizji Juliusz Braun odwołał kojarzonego z prawicą szefa TVP Kultura. I chociaż mi z nim nie po drodze, bronię Krzysztofa Koehlera - pisze Paweł Goźliński w Gazecie Wyborczej.
Przede wszystkim dlatego, że bronił kultury w publicznej telewizji przed tym, by nie stalą się polem ideologicznej wojny. Właściwie i tak udało sieją utrzymać całkiem długo. Aż pięć lat. Mam na myśli normalność. Rok 2006. Do TVP Kultura, jednego z niewielu kanałów telewizji publicznej, który sprawia, że tę telewizję można jeszcze nazywać publiczną, przychodzi dyrektor z wyrazistymi poglądami. Współpracownik "Frondy" i "Arkanów", dawniej redaktor bruLionu, w swojej poezji wiodący nieustanny spór z wszelkiej maści progresywistami, ostatnio obrońca Jarosława Marka Rymkiewicza w jego konflikcie z Agorą. Siada więc na fotelu dyrektora i robi to, co zrobić powinien każdy na takim stanowisku: swoje poglądy zostawia poza gmachem telewizji. - Jestem nauczony - mówił niedawno w wywiadzie dla "Gazety" (owszem, rozmawia z "Gazetą") - że to wstyd traktować jak swoje coś, co do mnie nie należy, a TVP Kultura nie jest moja, jest własnością publiczną