EN

23.11.2023, 17:37 Wersja do druku

Och, Karol!

„Loteria na mężów, czyli narzeczony nr 69” Karola Szymanowskiego w reż. Marcina Sławińskiego w Operze Krakowskiej. Pisze Piotr Gaszczyński w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Krzysztof Mystkowski / mat. teatru

Loteria na mężów, czyli narzeczony nr 69 to uroczy „wypadek przy pracy” w twórczości Karola Szymanowskiego. Artysta, którego nijak nie kojarzymy z operetkami, popełnił raz kiedyś tego typu dzieło. A że człowiekiem był wybitnym, to i w tej formie poszło mu niezwykle interesująco. Po ponad 16 latach od prapremiery, utwór powraca z przytupem na deski Opery Krakowskiej.

Loteria… powstała ponad sto lat temu. Niestety do czasów obecnych nie zachowało się libretto Juliana Krzewińskiego-Maszyńskiego przez co utwór w zasadzie trzeba było napisać i zrozumieć od nowa. Paradoksalnie dało to twórcom impuls do swego rodzaju liftingu odbioru sędziwego Pana Karola (co zresztą dosłownie dzieje się na oczach widzów na samym początku spektaklu, gdy z nagrania z Szymanowskim (wygenerowanym przez AI?) dowiadujemy się, że daje on swoje błogosławieństwo na wystawienie operetki). Dość łaskawie jak na kogoś, kto za życia nie zdobył się na odwagę, by ową Loterię przenieść na teatralne deski…

Na bazie zachowanych szczątkowych fragmentów i oczywiście samej muzyki stworzono totalnie zakręcony świat, którego nie powstydziłby się żaden ikoniczny reżyser postmodernistycznego kina lat 90. Otóż rzecz dzieje się w USA na początku XX wieku. Osią spektaklu jest, mówiąc Świetlikami, „Odwieczna dychotomia, jak Legia i Polonia, jak Wisła i Cracovia, jak Staś i Nel”[1] czyli relacje damsko-męskie, w tym przypadku reprezentowane przez Klub Starych Panien i Klub Wesołych Wdowców. Panowie, wyraźnie ukontentowani zgonami małżonek, niczym sprzedawca trumien w trakcie epidemii dżumy, nie mają najmniejszego zamiaru zmieniać swego statusu. Jest im dobrze i już. Panie wydają się być w tym względzie bardziej zdesperowane (uroczo w 2023 roku brzmią słowa o dwudziestoletniej starej pannie, której kończy się czas na zamążpójście). Pozostając w damsko-męskiej opozycji trzeba wyraźnie zaznaczyć, że dziewczyny wiodą w operetce Szymanowskiego prym. Sceny z ich udziałem (a zwłaszcza napad na bank) są świetnie zagrane, wciągające i przede wszystkim autentycznie zabawne. Niebagatelne znaczenie mają tu kostiumy Izabeli Chełkowskiej-Wolczyńskiej, które świetnie współgrają z temperamentem bohaterów.

Zwariowaną fabułę, w której Sherlock Holmes wraz Herkulesem Poirot ścigają nieuczciwego Impresario, dla którego loteria jest sposobem na wyłudzenie pieniędzy, uzupełnia kampowa scenografia Natalii Kitamikado. Poruszające się nad wyraz często sztankiety, co rusz ukazują fantazyjne kompozycje, dobrze współgrające z operetkowym kiczem. Żeby nie było tak cukierkowo – oczywiście nie wszystko było ok, jak chociażby anegdotka o Murzynie rodem z popołudniowego kabaretu w telewizji czy „przebieranki za Indian” (coraz więcej i częściej mówi się o ubieraniu pióropusza jako świętokradztwie i kulturowym, grubym nietakcie) Niby utrzymane w konwencji i z duchem utworu, ale w sumie można było sobie darować.

Loteria na mężów, czyli narzeczony nr 69 to zabawna i przede wszystkim warsztatowo dobrze zrobiona operetka. Wszystko ze sobą nota bene gra – aktorzy, kostiumy, scenografia, choreografia i tekst (śpiew). Przymknąwszy oko na kilka niedociągnięć i wpadek, można miło spędzić wieczór. Nawet przyklasnąć raz, a może i dwa. Pan Karol byłby kontent.

[1] Świetliki, Papierosy [w:] Sromota, wyd. Karrot Komando, 2013

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła