EN

14.11.2022, 11:05 Wersja do druku

O tym, jak komiwojażer szedł przez życie

„Śmierć pięknych saren” Oty Pavla w reż. Jana Szurmieja w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze Dla Wszystkich.

,”Drogo się płaci za błędy – a coś o tym wiem
Buja nas życie, zakręty skrywają nam cel
I choćby sępy nade mną – gdy passa jest zła
To – dokąd się śpiewa – jeszcze się żyje i trwa”

– Jaromir Nohavica

„Jest interes do zrobienia!” – kto nie zna tego powiedzenia, tak szeroko rozpowszechnionego w świecie kabaretu, a przekładanego często na wszystkie aspekty życia. Leonowi Popperowi nie straszny jest żaden genialny interes ani żadna plajta, najlepszy komiwojażer świata artykułów gospodarstwa domowego rzucony w świat, w którym już niedługo wydarzy się tragedia całej Europy, a zwłaszcza tych, którym przyklejona zostanie etykietka z żółtą, sześcioramienną gwiazdą. To właśnie spektakl ,,Śmierć pięknych saren’’ (reż. Jan Szurmiej) na podstawie powieści Oty Pavla o tym samym tytule.

Główną nić fabularną opowieści snuje mały Ota (Przemysław Branny), opowiadający o życiu swojej rodziny przed, w trakcie i po II wojnie światowej. W toku tej narracji, dla której podstawowym tłem jest szpital, z ustawionym pod ścianą łóżkiem z metalowych prętów i obecnymi przez większość czasu pielęgniarzami, Ota opisuje wzloty i upadki życia państwa Popperów, utrzymywanych przez geniusz handlowy ojca rodziny. Jednak pan Popper (w tej roli Krzysztof Bochenek, który za swoją kreację otrzymał indywidualną nagrodę specjalną podczas 9. edycji Konkursu o Nagrodę Teatralną im. Stanisława Wyspiańskiego) poprzez swoje częste fascynacje na punkcie pewnej kobiety, Irmy Koralik (Kamila Klimczak), zatraca się w próbach pozyskania jej względów, co nie przynosi rezultatów, a jedynie kolejne zapaści finansowe rodziny.

Cała pierwsza część spektaklu utrzymana jest w jasnym, ciepłym oświetleniu, przywodzącym na myśl letnie dni, letnie rozrywki i klimat wiecznego przedwojennego garden party. Podkreślają to też eleganckie i wyszukane kostiumy wprost z lat 30. (za kostiumy odpowiada Marta Hubka). Klimat zanika wraz z momentem, gdy do świata naszych bohaterów wkracza pewien Kapral. Drastycznie zmienia się oświetlenie i cała warstwa wizualna spektaklu, jego tempo zwalnia, a za gardło ściska fantastyczne wykonanie piosenki Jaromira Nohavicy pt. „Gwiazda” śpiewanej przez Kamilę Klimczak.

Nieczęsto udaje się osiągniecie efektu, który utrzymuje balans pomiędzy humorystyczną a poważną stroną przedstawienia prezentowanego na scenie. Połączenie takie jest oczywiście trudne do osiągnięcia z uwagi na to, że zachowanie harmonii pomiędzy tym co bawi a tym, co wzrusza lub przejmuje serce mrozem, to nie lada sztuka. W przypadku spektaklu „Śmierć pięknych saren” efekt ten został osiągnięty. Elementy komiczne nie przyćmiewają powagi i grozy, która wychyla swój łeb zza ramienia każdej z postaci.

Niewątpliwie dodatkową głębię nadaje spektaklowi muzyka (kierownictwo muzyczne – Artur Sędzielarz), przede wszystkim utwory wspominanego już Jaromira Nohavicy, ale także autorska piosenka zespołu Mikromusic. Charakter utworów dobrany jest do odpowiednich części spektaklu, gdyż rozpoczyna go żywe i przyjemne wykonanie utworu „Cieszyńska” (wiodący głos ma tutaj Przemysław Branny), a kończy „Kometa’”, wzruszający tekst o przemijaniu, wykonywany przez całą obsadę (w chórze usłyszymy głosy Katarzyny Litwin, Jakub Bohosiewicza, Aleksandry Godlewskiej, Lidii Olszak, Marka Boguckiego, Maciej Sajura, Anny Branny i Aliny Kamińskiej).

„Śmierć pięknych saren” jest spektaklem, który wykorzystuje w pełni aktorski potencjał zespołu Teatru Bagatela, łącząc zarówno zmysł komediowy, jak i umiejętności wokalne aktorów. Co jednak wyróżnia ten spektakl spośród wielu innych figurujących w repertuarze teatru, to jego powaga, w pewnym sensie przytłaczająca opisem dramatu, jakiego udziałem była Europa, która jednak po wciśnięciu widza emocjonalnie w fotel uwalnia pokłady wzruszenia i zalewa optymizmem, nie pozostawiając nawet śladu po jeszcze chwilę temu mrożącym krew w żyłach napięciu. Z tego spektaklu nie wychodzi się z bolącą od rechotu przeponą ani drżącymi z przejęcia kolanami, ale lekkim sercem i spokojną duszą (a także, w przypadku widzów z wadą wzroku, zaparowanymi okularami).

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Mateusz Leon Rychlak

Data publikacji oryginału:

13.11.2022