EN

7.03.2022, 09:58 Wersja do druku

Noc ciemna bez brzasku poranka

„Noc ciemna. Opowiadania Franza Kafki” wg scen. i w reż. Michała Zdunika w Teatr Ochoty im. Haliny i Jana Machulskich w Warszawie. Pisze Marzena Kuraś w portalu Teatrologia.info.

fot. Artur Wesołowski

Po dwukrotnym przekładaniu terminu premiery, spowodowanym trwającą pandemią koronawirusa, 26 lutego 2022 spektakl Noc ciemna został wreszcie pokazany.

Młody, pięcioosobowy zespół aktorski Teatru Ochoty, wyłoniony drogą konkursu pod wymowna nazwą „Polowanie na motyle”, w ciągu roku pracy przygotował już cztery spektakle. Ostatni z nich to właśnie Noc ciemna. Opowiadania Franza Kafki w reżyserii Michała Zdunika, także młodego, choć już znanego twórcy, którego prace reżyserskie można było oglądać na scenach teatrów w Gliwicach (Powrót) i w Częstochowie (Dziewiąty dzień księżycowy). Sporo reżyserował też w Teatrze Polskiego Radia. Tym razem Zdunik, sam dramatopisarz, postanowił pokazać na scenie prozę Kafki. Teatr Ochoty już drugi raz sięga po twórczość tego pisarza. W 2005 przygotował spektakl Inspiracje Kafka, w którym wykorzystano także Kolonię karną.

Scenariusz Nocy ciemnej oparty został przede wszystkim na dwóch opowiadaniach praskiego pisarza, Kolonii karnej i Przemianie, wykorzystuje jednak na zasadzie cytatów cały szereg innych jego utworów (Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze, Widok z okna oglądany w roztargnieniu, Byłem w odwiedzinach u zmarłych, Wyrok, Przed prawem, To wszystko jest przecież na próżno), a także wiersze Tadeusza Różewicza, Nelly Sachs, Paula Celana. Zdunik podjął się trudnego i bardzo ambitnego zadania pokazania, poprzez kafkowskie pisarstwo i charakterystyczne dla niego „kafkaesk”, traumatycznych doświadczeń współczesnego świata oraz osamotnionego człowieka, którego kresem jest śmierć i bezsensowna ofiara. Stworzony przez reżysera spektakl to mozaikowa kompilacja z powtarzającymi się dwoma przewodnimi tematami – z Przemiany i Kolonii karnej. I choć głównym bohaterem Przemiany jest Gregor Samsa nad całym spektaklem góruje Ojciec – Oficer, będący ucieleśnieniem opresyjnego systemu, którego duch wydaje się być wszechobecny. Spektakl odbywa się w minimalistycznie zaaranżowanej dworcowej poczekalni (scenografia Aleksandra Reda), a widzowie stają się też niejako podróżnymi, niewiedzącymi kiedy rozpoczyna się podróż i dokąd dotrzemy. Na ścianie naprzeciwko widowni wisi duża tablica z biblijnymi nazwami, niczym konkretnymi miejscowościami, i podaną godziną odjazdu. We wszystkich przypadkach jest to 15:00 – godzina konania Jezusa na krzyżu. Widzimy na niej: Sepulchrum, Profundum, Geraza, Profundum, Geraza, Sepulchrum – kierunki zmierzające ku śmierci. Jednak wiszący obok zegar, którego wskazówki obracają się w przeciwną stronę, a więc cofają czas, sygnalizuje, jeszcze przed odjazdem, możliwość refleksji nad drogą, którą przemierzyliśmy. Poczekalnia ta jest miejscem chwilowego pobytu przed ostateczną drogą. Rozwieszono w niej rozkłady jazdy pociągów z lat 1923 i 1936 i ogłoszenia prasowe Generalnej Dyrekcji Austriackich Kolei Państwowych z 1884.

Na scenie widzimy czwórkę aktorów – matkę Gregora (Irmina Liszkowska), jego siostrę Gretę (Malwina Laska-Eichmann), ojca (Michał Pawlik) i prokurenta (Krzysztof Oleksyn), którzy grać będą także inne postacie. Sam Gregor ukryty został za ruchomymi żaluzjami, zza których można było śledzić jego przeistaczanie się w wielkiego robala. To zdecydowanie najlepsza rola w całym przedstawieniu. Paweł Janyst znakomicie wciela się, w coraz lepiej poznającego swe nowe ciało, Gregora-robaka. Jego pełzanie po podłodze, ścianach, ruchy łapek, odwłoka, wydawane odgłosy przykuwały uwagę. Wraz z jego przeistaczaniem się zmienia się także jego rodzina.

Kulminacyjnym momentem wydaje się być taniec w maskach. Mają je wszyscy poza Gregorem, który wychodzi ze swego pokoju, ujawniając prawdę o sobie, gdy reszta – ukryta za maskami, przemieszczająca się w dość schematycznym tańcu – woli tego nie zauważać. Ukazana w ten sposób alienacja człowieka, charakterystyczna dla naszych czasów, powodując zerwanie więzi międzyludzkich, czyni z osoby ludzkiej przedmiot, pogrążając go w jeszcze większej ciemności.

fot. Artur Wesołowski

Scenariusz Nocy ciemnej przechodzi z jednego opowiadania w drugie płynnie i niemal niezauważalnie. Ojciec nagle staje się oficerem w kolonii karnej, a prokurent podróżnym, słuchającym opowieści o aparacie tortur, wymierzającym sprawiedliwość, by potem ponownie wcielić się w poprzednie postacie. Ta postdramatyczna forma, robiąca wrażenie nieco chaotycznej, budowana jest w oparciu głównie o monologi. Aktorzy odgrywają swe role niespiesznie, poruszając się, wykonując różne układy choreograficzne, a śpiewając trochę niczym marionetki, często zastygają w pewnych pozach, i choć przejęci są sytuacją, grają ze sporym dystansem do kreowanych postaci – poza Gregorem-robakiem, który wciela się w swą rolę całym sobą. Pod koniec, jako syn, wygłasza fragment Listu do ojca, wyjawiając, że to on podzielił jego świat na trzy części: „jedną, gdzie ja, niewolnik, żyłem, podlegając prawom, które tylko dla mnie były wymyślone, a których nadto, nie wiedząc dlaczego, nigdy nie potrafiłem całkowicie wypełnić, następnie na świat drugi, nieskończenie oddalony od mojego, w którym żyłeś Ty, zajęty władaniem, wydawaniem rozkazów oraz gniewem, z powodu niestosowania się do nich, i wreszcie na świat trzeci, gdzie żyli ludzie pozostali, szczęśliwi i wolni od rozkazów i posłuszeństwa. Ja bezustannie byłem okryty hańbą”. Puentą niejako staje się ostatni ustęp z Wyroku, gdzie ojciec skazuje Georga na śmierć przez utopienie.

Michał Zdunik stworzył intrygujący artystyczny kwintet na dwie aktorki i trzech aktorów, opowiadający o egzystencjalnym bezsensie współczesnych czasów, wypierających rozpacz, cierpienie i śmierć, choć są nieuniknione, a codzienne zmagania osamotnionego człowieka skazują go jedynie na oczekiwanie tego, co ostateczne. Z frapującą wiolonczelową muzyką Marcina Zdunika w wykonaniu kompozytora, przedstawianie tworzy jednolitą formalnie i estetycznie całość. Gdy dodamy do tego jeszcze kostiumy, utrzymane w ciemnej kolorystyce, z dużą ilością, wywołujących wymowne skojarzenia, skórzanych kostiumów – poza cielistym strojem robaka, który pozostaje wyraźnie w kontrze do pozostałych – otrzymamy całościowy obraz okrutnej, ponurej rzeczywistości.

Warto zwrócić uwagę na dobre role kobiece – zbolałej, cierpiącej matki – Irminy Liszkowskiej i Grety, marnującej swe młode lata, obciążonej domowymi obowiązkami – Malwiny Laski-Eichmann, ale także kreacje Michała Pawlika i Krzysztofa Oleksyna. Pawlik, grający ojca i oficera, ze względu na swój młody wiek i doświadczenie, a właściwie brak doświadczeń dojrzałego ojca rodziny, nie za bardzo był w stanie stworzyć adekwatną do Kafkowskiej postaci kreację. Wpisał się jednak w format stworzonej przez Zdunika wykonawczej konwencji, zdystansowanej i obligującej do poprawnego odegrania roli.

Proza Kafki, kryjąca w sobie tak liczne zagadki, dąży, mimo swej ponurej aury, do porządkowania chaosu i odnalezienia dróg wyjścia. Łącząc logikę z absurdem, rzeczywistość z fantazją, ma sporo elementów komizmu, groteski czy tragigroteski. I tego trochę brakuje w tym ciemnym, nocnym, pełnym rozpaczy spektaklu Michała Zdunika.

Premiera Nocy ciemnej – odbywająca się trzeciego dnia od rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę, a zwłaszcza fragmenty Kolonii karnej – nabrały tu nowej wymowy. Rosyjskie kolonie karne znane są z przemocy, tortur i przypadków śmierci osadzonych. Los opozycjonisty i krytyka Kremla, Aleksieja Nawalnego, skazanego na blisko trzy lata takiej kolonii, może teraz spotykać setki osób. Aktorzy – grający w scenerii dworcowej poczekalni, z walizkami w rękach, bezradni wobec zewnętrznych wymuszeń i opresji - w zakończeniu wychodzą do ukłonów z ukraińską flagą, dopisując aktualny, nieprzewidziany wcześniej wymiar przedstawiania. I tak zaczyna ono swe niezależne życie.

Tytuł oryginalny

CIEMNA NOC BEZ BRZASKU PORANKA

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Marzena Kuraś

Data publikacji oryginału:

03.03.2022