Jest rok 1921. Carl Gustav Jung publikuje Typy psychologiczne, w których popularyzuje pojęcia introwertyka i ekstrawertyka.
Tym pierwszym jestem ja.
Jestem aktorką od dwudziestu lat i przyzwyczaiłam się już do wychodzenia nieustannie ze swojej strefy komfortu. Nawet już się nad tym nie zastanawiam, a przecież wszystkie poradniki świata przekonują, że przy moim typie osobowości powinnam wybrać zawód: bibliotekarki, informatyka, księgowego, naukowca, pisarza, mechanika, jubilera, leśniczego, botanika, opiekuna zwierząt… Jest tyle innych pięknych profesji zaczynających się na literę „a” (na przykład astronom ), w których nie doświadczałabym niewygody, a jednak czuję, że w tej przewrotności, w tym dyskomforcie, a także w publicznym doświadczaniu różnorodnych stanów i emocji na scenie istnieją dla mnie sens i wartość. Nie potrzebuję na co dzień aż tak ich analizować. Nie chcę jednej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak wielu z nas, introwertyków, uprawia zawód aktora. Bo przecież nie mylę się twierdząc, że jest nas więcej, prawda?
Dlaczego sobie to robimy? Przecież w bibliotekach na przykład jest tak cicho i spokojnie! Również jako jubilerom mogłoby nam być jak w niebie! Mielibyśmy kontakt ze złotem, srebrem i milczącymi kamieniami. Szlachetnym metalom i minerałom nie musiałabym udowadniać, rola za rolą, temperamentu, odwagi w przekraczaniu własnych granic oraz otwartości! A jednak robię to, co robię. I wielu z was też.
Gombrowicz, bohater sztuki Macieja Wojtyszki Dowód na istnienie drugiego, używa słowa „ujście”. Otóż, tego mi potrzeba i znajduję je uprawiając, między innymi, ten zawód. Nie jest to bezbolesne, ale – działa od lat.
Podczas pandemii zrozumiałam, że wieczory spędzone na kanapie z książką w otoczeniu najbliższych to ewidentnie mój żywioł, ale możliwe, że aktorstwo jest wytrychem do świata ekstrawertyka, którym czasami pragnęłabym przez chwilę być. Jest to wszak typ najbardziej pożądany na rynku! W idealnym ekstrawertyku zawiera się potencjał sukcesu, przebojowość, medialność, otwartość i żywiołowość! A tymczasem nic nie przychodzi mi z większym trudem niż promowanie siebie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, chociaż swoją wartość znam. I nie zawsze mam ochotę na towarzystwo, a przecież pracuję głównie w grupie (nie mam na koncie ani jednego monodramu)!
Cóż, po prostu, od kiedy znalazłam własne miejsce w „tabeli typów osobowości”, potrafię pogodzić się ze swoją naturą, bo oto w moim życiu co i rusz pojawia się szansa ODEGRANIA osobowości odmiennej od mojej. To wystarczy, a sztuka zyskuje na każdym rodzaju wrażliwości, czyż nie?
Susan Cain w książce Ciszej proszę… pisze:
Gdyby nie introwertycy świat byłby uboższy o:
prawo powszechnego ciążenia
teorię względności
wiersz Drugie przyjście W.B. Yeatsa
nokturny Chopina
W poszukiwaniu straconego czasu Prousta
Piotrusia Pana
Rok 1984 i Folwark zwierzęcy Orwella
Listę Schindlera, E.T. i Bliskie spotkania trzeciego stopnia
Google’a
Mój nieżyjący ojciec na wieść o tym, że zdałam na studia do Akademii Teatralnej, wykrzyknął zdumiony: „Ty?! Przecież jesteś introwertykiem!”. Uznałam to za totalny brak wsparcia i niewiarę w moje możliwości. Dziś wiem, że obawiał się, jak ciężko czasami będę musiała zarobić w ten sposób na chleb i emeryturę… Jak na osobę intro mam dużą łatwość pisania tak osobistych rzeczy, tak? Otóż nie. Introwertycy wolą ważne rozmowy od small talku. Ale, ale – ! Proszę się niepotrzebnie nie obawiać i wyjaśnijmy tę kwestię od razu: w następnym felietonie nie podejmę tematu ekstrawertyków, a w jeszcze kolejnym nie napisze o borderline. Nie zrobimy z tego serii.
Nie chcę przez to powiedzieć, że jakikolwiek inny typ osobowości jest lepszy czy gorszy, ani też nie pragnęłam wyjaśnić, jakim cudem introwertyk staje na scenie przed tyloma osobami i ze swadą żongluje średniówką. Nie potrzebuję tej odpowiedzi, ponieważ od naszej cudownej, człowieczej złożoności nie wymagam, aby była klarowna i jednoznaczna. Niech się mieni. Niech żyje różnorodność!