- ZASP stracił pozycję moralnej wykładni, bo aktorzy, którzy są autorytetami, przestali się zajmować działalnością środowiskową. Każdy wije swoje gniazdo, pojęcie środowiska zupełnie przestało istnieć. ZASP już nie jest opiniotwórczy, bo tutaj na razie nie ma autorytetów - mówi Joanna Szczepkowska, nowa prezeska ZASPu, w rozmowie z Romanem Pawłowskim.
Roman Pawłowski: Czytałem w portalu e-teatr.pl entuzjastyczne komentarze po pani wyborze na prezeskę ZASP: "Mam nadzieję, że za prezesury Joanny Szczepkowskiej doczekamy powrotu prawdziwego teatru na polskich scenach. Dość antyteatru, moralnego nihilizmu oraz prostackiego i wulgarnego brutalizmu. Dość sztuk antypolskich i obrażających wszelkie uczucia, w tym religijne i patriotyczne. Czas uzdrowić w naszym kraju teatr". I drugi głos: "Życzę wielkiej wygranej w boju o naprawę polskiego teatru artystycznego. O jego oczyszczenie z hochsztaplerstwa, arogancji i toksycznej amatorszczyzny. Wracajmy do lat 70.!". Jak się pani czuje z takim poparciem i takimi oczekiwaniami? Joanna Szczepkowska: Jeżeli są takie oczekiwania, to trzeba mnie będzie chyba wyrzucić ze stanowiska. To nie ze mną. Uważam, że ZASP nie jest instytucją od wydawania artystycznych opinii, jaki ma być teatr. Można urządzić na ten temat dyskusję w ZASP - to wszystko, ale nie może to być cel sto