EN

15.11.2024, 23:04 Wersja do druku

Nie bój się lęku

Stojąc u progu technologicznych przełomów, tęsknimy jednocześnie za jakąś tajemni-cą, pociąga nas to, co irracjonalne. Zastanawiamy się też nad tym, czym jest alchemia, jak moglibyśmy ją dzisiaj rozumieć – mówi Grzegorz Jaremko Michałowi Centkowskiemu na łamach „Vogue Polska”.

fot. Piotr Nykowski / mat. teatru

Inne aktualności

Chłodnym i ponurym latem1816 roku w willi Diodati nad Jeziorem Genewskim u podnóża

Alp wspólnie z Byronem i Johnem Polidorim spędzała wieczory Mary Shelley, racząc się modnymi

podówczas opowieściami o duchach i zjawiskach nadprzyrodzonych. Jak głosi literacka legenda, to tam w głowie Mary, angielskiej poetki, pisarki anarchistki, feministki, oraz żony znanego poety Percy’ego Shelleya narodził się „Doktor Frankenstein”. Grzegorz Jaremko wraz z dramaturgiem Mateuszem Górniakiem przenoszą gotycką powieść grozy na deski Teatru Współczesnego w Szczecinie. To będzie pierwsza premiera tej sceny pod kierownictwem Michała Buszewicza, który zastąpił na stanowisku dyrektora artystycznego Jakuba Skrzywanka.

– Choć mit Frankensteina był intensywnie eksploatowany przez kulturę, zwłaszcza kulturę popularną, mam poczucie, że tak naprawdę niewiele osób zna książkowy oryginał. Ekranizacje kinowe mocno spłycają dzieło Mary Shelley. W teatrze powieść również pojawiała się rzadko.

Przenosimy więc ten pierwszy w historii literacki horror na scenę, skupiając się przede wszystkim na gatunku i wydobywamy wątki, których być może publiczność nie zna – mówi reżyser. Doktor Frankenstein powstawał w bardzo specyficznym czasie – w pamiętnym „roku bez lata” w cieniu erupcji wulkanu i serii przedziwnych przyrodniczych anomalii. Przesycony kształtującą angielski romantyzm atmosferą niepokoju i grozy utwór na wielu poziomach dialoguje więc z dzisiejszym czasem niepewności, przeczuciem katastrofy. – Myślę, że w jakimś sensie obecnie czujemy się podobnie. Stojąc u progu technologicznych przełomów, tęsknimy jednocześnie za jakąś tajemni-

cą, pociąga nas to, co irracjonalne. Zastanawiamy się też nad tym, czym jest alchemia, jak moglibyśmy ją dzisiaj rozumieć – wyjaśnia Jaremko.

Jest jeszcze inne źródło niezwykłej żywotności gatunku, za którego prekursorkę uważa się Shelley. – Oglądanie wykreowanej grozy mogłoby w jakiś przewrotny sposób pozwolić widzom doświadczyć, w jak przerażającej rzeczywistości żyją na co dzień. Wejście w horror umożliwia

jednocześnie wyobrażenie sobie jakiejś innej formuły funkcjonowania w niej. W tym sensie spektakl może okazać się dobrym ćwiczeniem w dostosowywaniu się do szybko zmieniającej się teraźniejszości – zwraca uwagę twórca spektaklu. Zwłaszcza że to, o czym przed dwustu

laty pisała Shelley, przestaje dziś być odległą fantazją, myślową i artystyczną spekulacją. Ważną inspiracją dla szczecińskiego spektaklu jest Mroczna ekologia Timothy’ego Mortona. Utrzymana

w duchu posthumanizmu, eksplorująca wątki weird fiction, wszelkiej maści wynaturzeń i dziwactw książka jest wyrazem poszukiwania nowych form bycia człowieka w świecie. – Podobnie jak Morton w Mrocznej ekologii chcemy strachoswoić i zbratać się z nim, wspólnie zajrzeć w mrok, szukając w nim szansy na nowe sojusze i międzygatunkowe konstelacje – tłumaczy reżyser. Wytworzeniu ponurej, apokaliptycznej aury szczecińskiego spektaklu, inspirowanej gotycką

powieścią oraz portowym krajobrazem, służą zaprojektowana przez Annę Marię Karczmarską i Mikołaja Małka scenografia oraz projekcje wideo i światło autorstwa Roberta Mleczki. – W pewnym sensie opowiadamy o bankructwie człowieka.Wytwarzanie wewnętrznej potworności to jednocześnie próba przesuwania granic, testowanie wyporności świata zewnętrznego – wskazuje Jaremko. Inscenizując dziś horror w teatrze, nie sposób uniknąć także pytań o siłę i trwałość tej konwencji. – Być może pozostał nam już tylko śmiech? – odpowiada reżyser.

Na poziomie fabularnym scenariusz przedstawienia pozostaje dość wierny oryginałowi. –Publiczność odnajdzie w spektaklu całą galerię mniej znanych postaci z powieści. Interesuje nas motyw płynnej tożsamości, stąd mamy na scenie aż troje Potworów – mówi Jaremko. Wspólnie z widzami chcemy zastanowić się nad samą naturą człowieka, nad tym, czym jest podmiotowość, co tak naprawdę znaczy bycie człowiekiem – konkluduje autor przedstawienia.

Tekst ukazał się w listopadowym numerze magazynu Vogue Polska nr 11/2024

Źródło:

Vogue Polska

nr 11/2024