„Pustostany” Doroty Kotas w reż. Hanny Kłoszewskiej w Teatrze Ochoty w Warszawie. Pisze Julia Lizurek, członkini Komisji Artystycznej 29. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Po co właściwie pisać książki i robić teatr? Dlaczego są osoby, które tak bardzo lubią i chcą to robić? Jak to się dzieje, że patrząc na najbardziej codzienną, zwyczajną rzecz mogą one zobaczyć teatralne przedstawienie albo surrealistyczne zdarzenie? Nie wiem czy te pytania pojawiły się w trakcie lektury zbioru opowiadań Pustostany Doroty Kotas w głowach scenarzystek. A może zrodziły się w momencie, kiedy język literatury tłumaczony był na teatralny? Bo właściwie, można by jeszcze zapytać, jaki jest sens w przenoszeniu literatury na scenę? To duże czy małe pytania? Znajdują one odpowiedź w spektaklu stworzonym przez Hannę Kłoszewską we współpracy z młodymi aktorkami, laureatkami konkursu „Polowanie na motyle”: Marią Konopką, Marleną Kowalczyk, Julią Marciniak, Eweliną Sawicką, Martą Stępniewską, Agatą Strugińską i Zuzanną Tymczenko, w warszawskim Teatrze Ochoty.
Wszystko zaczyna się od patrzenia. Do białej przestrzeni wchodzą dziewczyny, siadają na podłodze plecami do widzów i patrzą na projekcję wyświetloną na horyzoncie sceny. Wchodzą kolejne, w rytm zmieniają pozycje, z których obserwują film. Uwieczniony został na nim biały materiał, pod którym coś, jakby w rytmie oddechu, porusza się. Opada i wznosi. Marszczy i prostuje. Kiedy obraz zgaśnie, a pokój rozświetli się, aktorki zwrócą się do nas, żeby opowiedzieć nam o tym, jak główna bohaterka tego spektaklu, którą jak się okaże zaraz wszystkie zagrają, stała się pisarką. Stało się to pod wpływem ich lektury. Nie mówią o tym wprost, ale chcą, żeby one, dzięki naszym spojrzeniom, stały się aktorkami.
Zanim jeszcze odegrają historię życia kobiety nic-nie-robiącej, bezrobotnej, rozmawiającej z duchami, nagle-pragnącej-zrobić-małą-karierę, to w duchu zażartej i ekscytującej burzy mózgów, z użyciem starodawnego rzutnika klisz, będą pitchować pomysł na rewolucyjną książkę (może w podtekście też spektakl) o niczym. „Nic” jest w tej opowieści bogiem, ale nie wielkim i patetycznym, tylko takim, który przenika rzeczywistość i pozwala oszukiwać wielkie systemy. Robić „nic”, to nie poddawać się władzy pieniądza, sukcesu czy kanonu lekturowego. Być „nikim” to móc się stawać nieustannie, kształtować, decydować o tym, kim się będzie. Nie dać się zaszufladkować.
Aktorki robią wszystko, żebyśmy nie zaszufladkowali głównej bohaterki Pustostanów. Animują świat, w którym żyje. Pomaga im w tym minimalistyczna, ale niezwykle pomysłowa scenografia Jakuba Drzastwy, składająca się przede wszystkim z czterech ścianek, połączonych we dwie pod kątem prostym, i umieszczonych na kółkach. Dwa segmenty zbliżają się do siebie, tworząc zamknięty i klaustrofobiczny pokoik, albo rozsuwając się i zapraszając nas do środka. Czasami drzwi uciekają, gdy chce ona wyjść z domu, a czasami przemawiają zza nich duchy. Przytulne i przysłowiowe „cztery ściany” mogą zmienić się w kiosk ruchu, w którym bohaterka pracuje albo sklepik monopolowy, który obserwuje.
Kolorystycznie dominuje biel, która z jednej strony wspiera procesy wyobraźni, a z drugiej kojarzy się z izolacją i sterylnością. Sposób postrzegania i opisywania świata przez, rozbitą na siedem aktorek, główną bohaterkę może wynikać z tego, w jaki wpływa na nią przestrzeń, w której się znalazła. W domu panuje cisza lub rytmiczna muzyka. Na targu i na poczcie – szum rozmów. Odpowiedź sklepikarki pracującej w sklepie z rzeczami za złotówkę na cenę produktu zmienia się w śpiewaną mantrę. Stres i niepokój sąsiadek wyszczekiwany jest przez zgraję zabawkowych piesków. Kiosk ruchu zamienia się w dyskotekę z pulsującą muzyką i światłem.
Białe nie-miejsca, czyli tytułowe pustostany wypełniają się dzięki wspaniałej, zespołowej grze aktorskiej, ruchem, dźwiękami i relacjami. Najważniejszą z nich jest siostrzeństwo, które spaja rozbitą na siedem aktorek postać. Zwykłe pakowanie plecaka przy okazji wyjścia z domu zamienia się w podrzucanie przez siostry kolejnych elementów podróżnego ekwipunku. Zaśpiewywane przez nie w kanonie słowo „nic” usuwa ciszę, wprowadzając muzyczną harmonię. Dziewczyny dołączają do samotniczego czekania na poczcie z numerkiem w ręku (który też na chwilę zostaje bohaterem tej sztuki zamieniając się w różne znaczące ciągi cyfr) i do sesji zumby. Decyzję o podjęciu pracy podejmują leżąc na kołdrze w przyjacielskiej bliskości. Ubierają się w służbowy mundurek, czyniąc z tego działania podniecającą sportową rywalizację.
W tej historii o samotnej dziewczynie, outsiderce, nieco bezwiednie kontestującej kapitalistyczną rzeczywistość nie poddając się rygorowi posiadania ekscytującej pracy, modnych ubrań i przebojowych znajomych, boleśnie wybrzmiewają te sceny, w których ucieczka w świat wyobraźni nie jest możliwa albo pozostaje nieudana. Okazuje się bowiem, że wspomniany konkurs w ubieranie to metafora testu wytrzymałościowego, pracy ponad siły, bez przerwy. A gdy wraca się z niej, nie sposób nie trafić na mężczyznę, który postanowi dotknąć jej piersi. W miarę jak jedna z aktorek opowiada nam historię tego spotkania, dołączają do niej kolejne, ustawiając się twarzą do nas, w mocnej pozycji, gotowości do ruchu czy wręcz ataku. Kilka z nich przytoczy w telegraficznym skrócie podobne doświadczenia. Dwie minuty strachu przed molestowaniem, a w przedstawieniu dwie minuty ciszy, ciągną się długo, nie przypominając w ogóle milczenia, które ma coś upamiętnić. W scenariuszu zapisano moment rozładowania napięcia, być może wykrzyczenia bezsilności i samotności. Twórczynie jednak z niego zrezygnowały. W konsekwencji Pustostany wybrzmiewają jak feministyczny manifest, w którym wyobraźnia przegrywa z rzeczywistością. Wyrażone na początku marzenie o chęci zostania aktorką, do czego drogą ma być opowiedzenie historii fikcyjnej bohaterki, w tej scenie jakby znika, ustępując byciu, które oczywiście naznaczone jest przez teatralną formę i metaforę, ale jego siła leży w utożsamieniu performerek z postacią, którą grają. Jednocześnie w blasku reflektorów rozładowanie napięcia nie jest możliwe – ono wszak decyduje o sukcesie utrzymania widza w polu uwagi.
Rozumiem więc decyzję twórczyń, ubolewając nieco nad porzuconą próbą rozpoznania sytuacji, w której to kreacja świata wygrywa w spotkaniu z realnością. Przez to światło rzutnika padające na podłogę, doniczkę czy różowe radio pozbawia je surrealnej aury i obietnicy, że lekarstwo na samotność możemy znaleźć właśnie w sobie.
***
Dorota Kotas PUSTOSTANY. Scenariusz: Hanna Kłoszewska, Dorota Siarkowska, reżyseria: Hanna Kłoszewska, scenografia: Jakub Drzastwa, kostiumy: Wisła Nicieja, choreografia: Krystyna Dębicka, muzyka: Maciej Witkowski, wideo: Michał Domański. Prapremiera w Teatrze Ochoty w Warszawie 29 października 2022.