„Nasze czasy” wg scen. Weroniki Szczawińskiej i Piotra Wawera Jr. w reż. autorki w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w „Przeglądzie”.
W cieniu ciągnącego się serialu pt. „sytuacja w Teatrze Dramatycznym" aktorzy tego teatru, reprezentujący kilka generacji, przygotowali sympatyczny performans, trochę zdystansowany wobec repertuaru najchętniej używanych środków performansu. Szczególnie wyraziście dochodzi to do głosu w wyśmienitej kreacji/autoparodii Małgorzaty Niemirskiej - na każde jej wejście na scenę, obecność i zejście reakcją są uśmiechy, brawa, ożywienie. Nic dziwnego, wszak Małgorzata Niemirska powtarza: „Aktorka im starsza, tym lepsza. I tego będę się trzymać".
W roboczym świetle aktorzy z maksymalną szczerością odsłaniają swoje porachunki z czasem. I chociaż nie jest to nazbyt odkrywcze, potwierdza dość powszechnie odczuwany upływ czasu, którego podobno pochwycić się nie da. Oni jednak chwytają, czasem dotkliwie, a często dowcipnie. Jeżeli czegoś tu brakuje, to przemyślanego początku i końca - finałów mamy trzy lub cztery, a całość powinna się zakończyć wraz z wymownym zejściem za kulisy Małgorzaty Niemirskiej z walizką. Początek też „nie może się zacząć". Może takie czasy?