EN

14.11.2024, 09:01 Wersja do druku

Nagość i ekspresja

„Kill me” Mariny Otero na XXIII Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.

fot. Marina Caputo

Argentyńska performerka Marina Otero przywiozła na 23. Festiwal Prapremier do Bydgoszczy spektakl „Kill me”, który jest kontynuacją jej wcześniejszych inscenizacji tego typu „Love me” i „Fuck me”. Karierę Otero o zaczynała jako tancerka, ale różne okoliczności sprawiły, że rozszerzyła zakres swojej działalności na prowadzenie warsztatów i udzielanie lekcji tańca, w końcu zaczęła też uprawiać sztukę performatywną. I to był strzał w dziesiątkę. Jej projekty odnoszą ogromne sukcesy na całym świecie. Południowoamerykańska artystka wybiera tematy takie jak miłość, seks czy choroba psychiczna, bliskie ludziom a rzadko w sposób tak głęboko analityczny i w tak oryginalnej formie podejmowane w sztuce.

Inspiracją do jej multi dyscyplinarnych performensów  są jej własne doświadczenia i fantazje. Pewnego dnia wszedłszy w kryzys wieku średniego zaczęła obsesyjnie nagrywać wszystkie wykonywane przez siebie czynności. Po jakimś czasie okazało się, że przyczyną tych działań jest choroba psychiczna. Po odzyskaniu równowagi artystka postanowiła wykorzystać jednak te doświadczenia do skomponowania kolejnego dzieła scenicznego. Ogłosiła casting dla tancerek posiadających w tym zakresie jakieś doświadczenia, takich które dotknęła choroba psychiczna lub  które mają w najbliższej rodzinie lekarzy psychiatrów. Wybrała cztery osoby. Ona była piąta. W ten całkowicie kobiecy na scenie tłumek wplątana została jeszcze jej  wizja zdeformowanej czasem i chorobą postaci wielkiego baletmistrza Wacława Niżyńskiego, którego karierę zniszczyła schizofrenia.

Otero opowiada z ekranu swoje życie, które jest nieustającą, obsesyjną wręcz obawą przed porzuceniem. Strachem, który doprowadził ją do szaleństwa. Nagie, dziewczyny funkcjonują na scenie w różnych bardzo ciekawych układach choreograficznych. Tańczą na pointach, jeżdżą na wrotkach, grają na fortepianie, śpiewają znane światowe przeboje, a wśród nich kręci piruety i robi szpagaty komiczny tłusty facecik w buraczkowych rajstopkach. Bohaterowie obnażają się też psychicznie. Wnikamy głęboko w ich dramatyczne losy. Fikcja miesza się z rzeczywistością. Świat przedstawiony demaskuje kruchość ludzkiego ciała i delikatność umysłu.

Tę ekspresyjną i urzekającą prawdą  emocji kooperację hiszpańsko-niemiecko, francusko-portugalskich artystów publiczność bydgoska przyjęła z ogromnym aplauzem.
Jak dotąd była to najciekawsza propozycja tegorocznego festiwalu.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak