Prezentowaliśmy nasze projekty w rozmaitych warunkach i radziliśmy sobie we wszystkich możliwych i niemożliwych sytuacjach. Byliśmy w pewnym sensie teatralnymi komandosami - z Niną Horvat, chorwacką dramatopisarką, rozmawia Gabriela Abrasowicz.
Gabriela Abrasowicz: Jeszcze kilka lat temu pisałaś dramaty dla dorosłych – sprawnie skonstruowane intrygi miłosne i kryminały, wśród których warto na pewno wyróżnić utwory „Dok nas smrt ne rastavi” [„Dopóki śmierć nas nie rozłączy”], „Do posljednje kapi krvi” [„Do ostatniej kropli krwi”] czy „I živjele su sretno…?” [„I żyły długo i szczęśliwie…?”], gdzie kwestionujesz stereotypy związane z płcią. Teraz w twojej twórczości dominują teksty dla dzieci i młodzieży. Skąd ta zmiana? Co zainspirowało cię do pisania dla młodszych odbiorców i odbiorczyń?
Nina Horvat: Piszę dla dzieci i młodzieży od czasów studiów, więc właściwie nic się nie zmieniło… Ponieważ od prawie trzech lat panuje pandemia, która dotknęła wszystkich sfer naszego życia, w tym kultury, skupiłam się na przystosowaniu działalności prowadzonego przez mnie teatru do tych nowych warunków, więc – niestety – po prostu nie było czasu na pisanie… Teraz życie mniej więcej wróciło do normy. Mam nadzieję, że tak już zostanie i że znowu skoncentruję się na pisaniu – dla odbiorców w każdym wieku. Myślę, że mam wiele do powiedzenia i mogę to przekazać zarówno w dramatach dla dorosłych, jak i w dramatach dla dzieci i młodzieży. W ostatnich latach trochę bardziej ukierunkowałam się na teksty przeznaczone dla nastolatków, bo to jest dla mnie największe wyzwanie. Z mojego wcześniejszego doświadczenia teatralnego wynika, że nastolatki są najbardziej wymagającą publicznością. W teatrze dla młodszych widzów najbardziej pociąga mnie to, że poprzez sztukę uczą się oni potencjalnie nowych rzeczy, zostają skonfrontowani z nowymi ideami, co skłania ich do refleksji i analiz… Z drugiej strony jest kilka tematów, które bardzo mnie interesują, a które mogę poruszyć tylko w tekstach dla dorosłych. Wydaje mi się więc, że „aż do odwołania” będę pisała dla wszystkich grup wiekowych.
A co ze sztukami teatralnymi dla dzieci? Co jest dla ciebie istotne w procesie pisania takich tekstów?
Najważniejszy, a w zasadzie najcenniejszy dla mnie jest kontakt z grupą docelową. My, dorośli, już od jakiegoś czasu nie jesteśmy ani dziećmi, ani nastolatkami. Byliśmy jednak dziećmi i nastolatkami w innych okolicznościach, w innym okresie społeczno-kulturowym. Nie wiemy, jak to jest być dzieckiem czy nastolatkiem obecnie, w 2022 roku. Dzisiaj dorasta się w zupełnie inny sposób. Z tego powodu sądzę, że ważne jest mieć wgląd w to, co i jak myślą dzieci oraz młodzież. Ważne jest dla mnie operowanie w tekstach bliskim im językiem i poruszanie tematów, które są dla nich rozpoznawalne i istotne. Osiągam to, przeprowadzając rodzaj badania wśród docelowych odbiorców, jeszcze zanim przystąpię do pisania tekstu. Ich punkt widzenia jest dla mnie rozstrzygający.
Napisałaś kilka sztuk w duecie ze swoją mamą – Ines Škuflić-Horvat. Jak wyglądała wasza współpraca?
Zazwyczaj razem opracowujemy wstępny pomysł i zarys treści, potem przygotowujemy konspekt z sekwencją scen, a następnie rozpisujemy je po kolei – każda z nas po jednej. W kolejnej fazie pracy przesyłamy je sobie, uzupełniamy i dopracowujemy. Ja przeważnie zajmuję się bardziej strukturą, a mama szczegółami, ale w rzeczywistości nigdy nie było wyraźnego podziału zadań. Z pewnością kluczowe jest to, że dobrze się dogadujemy i żadna z nas nie ma wybujałego ego, słuchamy się nawzajem, szanujemy uwagi i sugestie współautorki. Napisałyśmy razem kilkanaście sztuk, niektóre z nich wyreżyserowałyśmy wspólnie w Teatar „Tirena”. W tym sezonie wspólnie odświeżyłyśmy świąteczny tekst napisany pierwotnie w 2017 roku i dzięki temu powstał spektakl „Zaigrani Božić” [„Bożonarodzeniowe figle”].
Obecnie twoje nazwisko jest w Chorwacji niemal automatycznie kojarzone właśnie z Teatrem „Tirena”, który powstał 25 lat temu. Nie sposób tu nie wspomnieć znowu o twojej mamie – Ines Škuflić-Horvat – założycielce i dyrektorce „Tireny”, a także pedagożce teatru. Ty z kolei pracujesz tam na stanowisku dyrektorki artystycznej. Jak „dorastałaś” w waszym teatrze i jakie do tej pory pełniłaś tam funkcje?
Teatr „Tirena” powstał w 1997 roku, kiedy miałam osiem lat. Dorastałam tam, dosłownie i w przenośni. Co ważne, to było swego rodzaju dorastanie jednostki w „stadzie”, w najlepszym możliwym tego słowa znaczeniu. Dzięki „Tirenie” miałam kontakt z teatralnym starszym rodzeństwem. Z wieloma moimi braćmi i siostrami pracowałam po ukończeniu studiów. Dzisiaj to między innymi aktorzy i aktorki, reżyserki, dramaturżki.
Jedną z moich pierwszych „ról” w teatrze było wyskakiwanie z pudełka pod koniec przedstawienia i rozrzucanie brokatu. Członkowie zespołu doszli do wniosku, że skoro już tyle z nimi przesiaduję na wszystkich próbach, to można „wstawić” mnie do spektaklu. Pamiętam, że czekając na swój występ, siedziałam za kulisami i czytałam komiksy albo odrabiałam zadania domowe, w czym często pomagała mi ekipa z naszego teatru.
W „Tirenie” od najmłodszych lat uczęszczałam na próby, warsztaty, zajęcia w ramach Kazališni kamp [Obozu Teatralnego], spotkania z gośćmi z zagranicy oraz wszelkie możliwe wydarzenia. Na obozie najpierw byłam uczestniczką, potem pomagałam w organizacji, następnie prowadziłam warsztaty z moim tatą, aż któregoś razu poprowadziłam je sama. Wszystko rozwijało się stopniowo.
W zasadzie nie było rzeczy, której nie robiłam w „Tirenie” – grałam w spektaklach, prowadziłam warsztaty, pisałam teksty, układałam choreografię, reżyserowałam w tandemie z mamą. Po studiach zaczęłam wykonywać też po części pracę biurową lub, inaczej mówiąc, zajęłam się kwestiami organizacyjnymi. Dziś jestem w tym teatrze dyrektorką artystyczną i pedagożką. Można też powiedzieć, że jestem taką „domową” dramatopisarką i dramaturżką, silnie związaną z tą konkretną sceną. Ponieważ działamy w małym teatrze, wszyscy jesteśmy multipraktykami. Zakres mojej pracy jest więc zarówno szeroki, jak i różnorodny. Zajmuję się między innymi prowadzeniem portali społecznościowych, PR-em, naszą stroną internetową, pisaniem projektów. Nieraz sytuacja wymagała po prostu tego, żebym podczas spektakli była odpowiedzialna za oprawę dźwiękową albo oświetlenie.
Kierowanie niezależnym teatrem wcale nie jest łatwe. Jak wszystko w życiu – ma to swoje plusy i minusy, ale najbardziej doceniam to, że w „Tirenie” mogę pracować dokładnie tak, jak myślę, że powinnam to robić, w dodatku z ludźmi, których sama sobie wybieram do współpracy. A to wielki luksus.
Wspomniałaś już, że jako dziecko występowałaś na scenie „Tireny”. W sumie zagrałaś w kilkunastu spektaklach, również edukacyjnych. To z pewnością wzbogaciło twój warsztat pracy.
Zgadza się, faktycznie grałam w wielu w spektaklach realizowanych w „Tirenie”, ale też w przedstawieniach teatralnych i tanecznych Studium działającego przy Zagrebačko kazalište mladih [Zagrzebskim Teatrze Młodych]. Kiedy w wieku 18 lat rozpoczęłam studia na dramaturgii, mogłam się już pochwalić naprawdę sporym i wszechstronnym doświadczeniem teatralnym. Przez bardzo krótki okres w liceum myślałam nawet o studiowaniu aktorstwa, ale szybko zdecydowałam, że bardziej interesuje mnie działanie za sceną niż występowanie na niej.
Odgrywanie ról w trakcie projektów edukacyjnych stanowiło duży sprawdzian, bo każdy spektakl był zależny od publiczności, która aktywnie w nim uczestniczyła i decydowała o przebiegu akcji. Były to między innymi przedstawienia o narkomanii, potem o ekologii i cykl spektakli bożonarodzeniowych. Takie sztuki przygotowywane z okazji Świąt Bożego Narodzenia były może mniejszym wyzwaniem, ale ich realizacja sceniczna sprawiała nam wielką radość. Chociaż przez lata lubiłam wcielać się w pozytywnych bohaterów, to nie posiadałam się z radości, kiedy w końcu dochrapałam się roli złej wiedźmy.
Ponieważ sztuki z repertuaru „Tireny” są często grane w przestrzeniach nieteatralnych – na szkolnych korytarzach, w holach itp. – prezentowaliśmy nasze projekty w rozmaitych warunkach i radziliśmy sobie we wszystkich możliwych i niemożliwych sytuacjach. Byliśmy w pewnym sensie teatralnymi komandosami. To wszystko bardzo mi się przydało, bo z własnego doświadczenia wiem, jak to jest być na scenie i występować dla dzieci. Albo jeszcze lepiej – dla nastolatków, którzy są chyba najbardziej krytyczną publicznością teatralną. Taka praktyka okazała się dla mnie nieoceniona w dalszej pracy teatralnej.
W „Tirenie” pracujecie zespołowo nad rozwijaniem, kształtowaniem oraz edukowaniem publiczności i odnosicie na tym polu duże sukcesy. Jaki jest wasz sekret? Co jest twoim zdaniem atrakcyjne dla osób w okresie dojrzewania, formowania się ich samoświadomości oraz krytycyzmu w stosunku do siebie i innych?
Powiedziałabym, że tajemnica tkwi przede wszystkim w nadzwyczajnym entuzjazmie, ale też w naszej wszechstronności. Pracujemy z dziećmi i młodzieżą, co pozwala nam realizować wartościowe projekty przeznaczone właśnie dla nich. W naszym studiu działają 23 grupy teatralne. Rozpiętość wiekowa uczestników jest bardzo duża – od uczniów i uczennic pierwszej klasy szkoły podstawowej po studentów i studentki. Dzieci i nastolatki włączają się w działalność grup teatralnych i dzięki temu zaczynają interesować się tą twórczością oraz stają się publicznością teatralną. Regularnie zapraszamy ich na nasze spektakle, zawsze są naszymi pilotażowymi odbiorcami i odbiorczyniami na próbach generalnych i przekazują nam informacje zwrotne. Czasem przyprowadzamy ich na próby, bywa, że pojawiają się we wcześniejszej fazie procesu, zdarza się też, że biorą czynny udział w tworzeniu profesjonalnych spektakli. Zapewniamy im również dostęp do rozmaitych aktywności towarzyszących, takich jak warsztaty i kursy mistrzowskie, organizujemy też impro ligi, czyli konkursy improwizacji. Wprowadzamy ich do świata teatru różnymi drogami. Zdajemy sobie sprawę, że teatr to medium, które w dzisiejszych, zaawansowanych technologicznie czasach z trudem może konkurować z Netflixem, dlatego nieustannie staramy się być na bieżąco i znajdować nowe sposoby, aby udowodnić, że teatr jak najbardziej może być jednocześnie nowoczesny i ciekawy.
Członkowie tych grup teatralnych prezentują swoje spektakle na przeglądzie Tirenafest, zgadza się?
Zgadza się. Na koniec każdego roku szkolnego w czerwcu mamy taki mały festiwal. Wszystkie nasze grupy, których w tym sezonie mamy łącznie 23, prezentują swoją twórczość w siedmiu różnych lokalizacjach w formie finalnej produkcji albo spektaklu, ewentualnie mają pokazowe zajęcia. Wszyscy nasi pedagodzy działają według tej samej metody, praca w naszym studiu teatralnym w dużej mierze opiera się na improwizacjach, rozwijaniu wyobraźni i kreatywności. W zależności od pedagoga i grupy końcowy spektakl powstaje czasem według skryptu, a czasem w toku współtworzenia zgodnie z ideą devised theater [teatr współtworzony][1].
Waszym celem jest przygotowanie dzieci do wkroczenia w świat dorosłych poprzez obcowanie z twórczością dramatopisarsko-teatralną. Jaka jest więc wasza polityka repertuarowa i strategia doboru tematów spektakli dla młodszych odbiorców i odbiorczyń?
Tematy do profesjonalnych spektakli dobieramy przede wszystkim na podstawie działań w terenie, a także dzięki współpracy w grupach teatralnych. Myśl przewodnia naszych sztuk jest zawsze współczesna, co w Chorwacji często oznacza, że jest też ona w pewnym stopniu kontrowersyjna albo stanowi tabu. Sama prowadzę trzy grupy teatralne z uczestnikami na różnych etapach edukacji – od wczesnoszkolnego po szkoły średnie – i dostrzegam wielką zaletę tego, że od lat aktywnie pracuję z naszą docelową publicznością. Poprzez wymianę zdań w prowadzonych grupach i rozmowy z innymi pedagogami i pedagożkami teatru docieram do tematów, które wydają mi się aktualne wśród dzieci i młodzieży. Potem przeprowadzam rodzaj researchu wśród docelowych odbiorców, czasem na zajęciach, czasem w trakcie warsztatów, czasem z pomocą anonimowych ankiet. Na różne sposoby staram się dowiedzieć, co sądzą na wybrany temat. Te badania są dla mnie punktem wyjścia do pracy nad spektaklem albo tekstem.
Gdyby zapytać przeciętnego nastolatka, o czym chciałby zobaczyć spektakl, prawdopodobnie nie rzuciłby hasła „zdrowie psychiczne” czy „tolerancja”. A jednak przedstawienia takie jak „U mojoj glavi” [„W mojej głowie”], demonstrujące problem zdrowia psychicznego, i „Drugačiji” [„Inny”], opowiadające o tolerancji, odniosły wielki sukces. Stawiam na tematy, których młodzi sami na początku z pewnością by nie wybrali, ale zakładam, że są one ważne w procesie ich dorastania. To istotne, żeby zarówno treść, jak i forma były aktualne i trafiały do odbiorców i odbiorczyń. Wszystkie nasze sztuki mają poniekąd charakter edukacyjny, ale znamienne jest to, że w żadnym spektaklu nikt nie traktuje młodych odbiorców z góry, nie poucza ich, nie podaje im odpowiedzi na tacy, lecz zachęca do przemyśleń i rewizji.
Zaciekawił mnie pewien fakt: w skład zespołu „Tireny” wchodzą wyłącznie kobiety! Czy ma to wpływ na treść waszych projektów teatralnych?
Nie powiedziałabym, że ma to wpływ na treść naszych przedsięwzięć. Po prostu tak się złożyło, że w „Tirenie” pracują głównie kobiety. Istotnym faktem jest natomiast to, że od samego początku mój ojciec był aktywnie zaangażowany w rozwój tego teatru. Był kompozytorem i kimś w rodzaju szefa działu technicznego. Wszyscy operatorzy dźwięku i światła, którzy do tej pory pracowali z nami przy spektaklach, to mężczyźni. Aktualnie w naszym dziesięcioosobowym zespole pedagogów teatru jest tylko jeden mężczyzna, ale to bardziej kwestia liczb i proporcji – generalnie w tej dziedzinie jest więcej aktywnych kobiet-pedagożek niż mężczyzn-pedagogów, tak jak operatorów światła jest znacznie więcej niż operatorek. W najnowszym spektaklu dla nastolatków „Boja odgoja” [„Kolor wychowania”] zajmujemy się rolami i stereotypami płciowymi, reprezentując w równym stopniu płeć żeńską i męską. Po prostu do tej pory nie zawitał do nas mężczyzna, który dopasowałby się do naszego zespołu organizacyjnego, co nie znaczy, że się taki nie pojawi.
Jak oceniłabyś wasze relacje z młodą publicznością? Czy widzowie i widzki chętnie udzielają wam informacji zwrotnej?
Gdyby finanse na to pozwalały, to zawsze po spektaklu odbywałaby się dyskusja albo warsztaty, podczas których zostałby przepracowany temat sztuki. Ale finanse nie są jedyną przeszkodą. Załóżmy, że nasze występy ogląda średnio około 120 widzów i widzek. Z mojego doświadczenia wynika, że niemożliwym jest prowadzenie sensownej rozmowy, która ma być dialogiem, z tak dużą liczbą osób. Zwykle sprowadza się to do podsumowania kluczowych momentów spektaklu. Większy feedback otrzymujemy od nauczycieli, którzy rozmawiają z uczniami po obejrzeniu przedstawienia albo prowadzą warsztaty na podstawie przygotowanych przez nas materiałów metodycznych. Czasami rodzice lub dzieci komunikują się z nami za pośrednictwem mediów społecznościowych. Na przykład wielu rodziców skontaktowało się z nami po obejrzeniu przez ich dzieci sztuki dotyczącej zdrowia psychicznego „U mojoj glavi”. Odebraliśmy też kilka wiadomości z podziękowaniami za motywację i pomoc w rozpoczęciu rozmowy o tym, jak czuje się ich dziecko i co dzieje się w jego psychice.
Wasz zespół uruchomił różne ciekawe inicjatywy (np. Kazališni kamp, Kazališni šalabahter [Ściągawka Teatralna]). Jaka jest ich specyfika?
Nasze inicjatywy są naprawdę bardzo zróżnicowane, lecz poza wspomnianym już nadzwyczajnym entuzjazmem łączy je to, że wszystkie zajmują się, rzecz jasna, przede wszystkim teatrem, ale też pewnym wymiarem edukacji.
Kazališni kamp rozwinął się na bazie EDERED – European Drama Encounters / Rencontres Européennes de Drama [Europejskie Spotkania Dramatyczne dla Dzieci EDERED], które co roku odbywają się w innym kraju, a my zorganizowaliśmy je w 2003 roku w miasteczku Pazin. Obóz w Pazinie przez lata zrzeszał osoby, które w czasie trwających od 7 do 10 dni różnych warsztatów wręcz oddychały i żyły teatrem. Potem nadeszła recesja i stało się jasne, że ludzi nie stać na 10-dniowy pobyt i warsztaty, więc przenieśliśmy obóz do Zagrzebia oraz zmieniliśmy jego format. W tym roku Kazališni kamp odbędzie się już po raz dziewiętnasty.
Kazališni šalabahter to bezpłatna, ogólnodostępna platforma internetowa w języku chorwackim, która zawiera teksty dotyczące różnych pojęć związanych z teatrem i typowych dla niego zawodów, a także etykiety teatralnej, przesądów, form. Znajduje się tam również kwestionariusz do analizy spektakli. Kazališni šalabahter to swoiste wprowadzenie do sztuki teatralnej, w ten sposób chcemy przybliżyć młodym widzom specyficzną nomenklaturę. Wspomniany już kwestionariusz do analizy spektakli jest dostosowany do czterech różnych grup wiekowych i nie jest w żaden sposób związany z naszymi przedstawieniami – można go wykorzystać do analizy dowolnego przedstawienia teatralnego. Nauczyciele mogą utworzyć profil użytkownika na platformie i wysłać kwestionariusz uczniom oraz pobrać wszystkie ich odpowiedzi w arkuszu kalkulacyjnym. O ile nam wiadomo, obecnie w regionie nie ma do dyspozycji nic podobnego, Kazališni šalabahter jest więc dość wyjątkowym przedsięwzięciem.
Niewątpliwie idziecie z duchem czasu, więc nie uciekacie od cyfryzacji – doskonałym tego przykładem jest wspomniana inicjatywa Kazališni šalabahter, ale Teatr „Tirena” realizował też projekt internetowy „Klikni s kazalištem” [„Kliknij z teatrem”]. Czy takie działania wymusiła na was pandemia?
Teatr jako żywe medium dzieje się tu i teraz, więc digitalizacja w pewnej mierze kłóci się z samą naturą teatru. W czasie pandemii z konieczności przeszliśmy w tryb cyfrowy – grupy teatralne pracowały, korzystając z platformy Zoom, umożliwiliśmy streaming spektakli na żądanie. Na początku pandemii zrealizowaliśmy cykl zadań kreatywnych „Mašta je supermoć” [„Wyobraźnia to supermoc”], za pomocą których chcieliśmy ułatwić dzieciom i rodzicom spędzanie wolnego czasu, a także wspomóc nauczycieli w prowadzeniu zajęć online. Wiele szkół sięgało po nasze propozycje na swoich lekcjach. „Klikni s kazalištem” to projekt dofinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego uruchomiony na początku pandemii. Składał się on z cyklu warsztatów online oraz podcastu „Klikni s kulturom” [„Kliknij z kulturą”].
Teraz, gdy pandemia, mam nadzieję, już się kończy, chcemy uskuteczniać jak najwięcej aktywności na żywo. Jednocześnie mamy świadomość, że nowoczesna technologia to coś, czego nie da się uniknąć. Powiedziałabym, że jak na teatr jesteśmy ponadprzeciętnie aktywni na portalach społecznościowych, żeby być w kontakcie z użytkownikami. Jeśli chodzi o dalszą digitalizację, naszym celem jest ciągłe uzupełnianie Kazališni šalabahter o nowe treści – postrzegamy to jako projekt długofalowy.
Warto w tym miejscu podkreślić też działalność wydawniczą „Tireny”. Niedawno ukazał się wasz, czwarty już, zbiór sztuk teatralnych, światło dzienne ujrzał również podręcznik z grami dramatycznymi i ćwiczeniami do opracowywania materiału do nauki języka chorwackiego „Igrom do (spo)razumijevanja” [„Poprzez grę do (po)rozumienia”]. W planach jest także wydanie podręcznika do pedagogiki teatru. Czy w przypadku tych książek należy mówić o dobrze przemyślanej strategii, o spontanicznym działaniu, a może o bardzo pozytywnym efekcie ubocznym?
Chyba o czymś pomiędzy… Pierwszy zbiór sztuk teatralnych powstał jako następstwo pracy w terenie. Pedagodzy i pedagożki teatru wiedzą z własnego doświadczenia, że znalezienie właściwego tekstu dla grupy teatralnej to ogromny problem. Taki utwór musi być adekwatny do wieku, musi mieć odpowiednią liczbę postaci, nie może być ani za krótki, ani za długi. Z tego powodu wielu pedagogów i pedagożek zajmujących się produkcją spektakli pracuje z grupą poprzez improwizacje, a potem zapisuje i dopracowuje tekst. Wszystkie nasze zbiory sztuk zrodziły się z chęci zapewnienia grupom teatralnym i osobom je prowadzącym dostępu do odpowiednich i różnorodnych tekstów. Większość utworów zawartych w tych publikacjach powstała właśnie dzięki pracy z grupami teatralnymi. Najnowszym naszym dokonaniem jest czwarta już książka z serii Biblioteka Tirena zatytułowana „Pobuna likova” [„Bunt postaci”].
Podręcznik „Igrom do (spo)razumijevanja ” powstał w ramach projektu Erasmus+, w którym byliśmy partnerami, ale tak naprawdę jest on też logiczną kontynuacją – od lat systematycznie pracujemy nad edukacją dorosłych, którzy mają kontakt z dziećmi i młodzieżą. Podręcznik do pedagogiki teatru to właściwie rozprawa doktorska mojej mamy. I również naturalne następstwo dotychczasowych działań „Tireny”.
Należy wspomnieć, że Teatr „Tirena” przystąpił jako partner do wielu międzynarodowych projektów artystycznych. A jak wygląda współpraca regionalna w tym zakresie?
Do tej pory byliśmy i nadal jesteśmy partnerami w dwóch typach projektów – część z nich jest ukierunkowana na edukację dorosłych pracujących z dziećmi i młodzieżą, wówczas ekipa „Tireny” prowadzi różnego rodzaju warsztaty i szkolenia. Inne działania polegają na międzynarodowej wymianie kulturalnej, w której biorą udział młodzi ludzie, uczestnicy naszego studia teatralnego. Jeżeli chodzi o podróże, to muszę powiedzieć, że młodzi członkowie grup „Tireny” najeździli się w ciągu ostatnich kilku lat praktycznie po całej Europie. Te doświadczenia są bezcenne, ponieważ pozwalają im poznać inne narodowości, rówieśników żyjących w odmiennych warunkach i kontekstach. Szczególnie cieszą nas projekty regionalne, bo choć wojna na naszych terenach skończyła się dawno temu, to wciąż w przestrzeni społecznej żywe są różne uprzedzenia. To wspaniałe i niezwykle ważne, kiedy młodzi ludzie z tych krajów spotykają się, spędzają razem kilka dni i uświadamiają sobie, że więcej jest między nimi podobieństw niż rozbieżności. Obecnie jesteśmy partnerami w trzech projektach Erasmus+, a czwarty jest w przygotowaniu.
Zakładam, że „Tirena” nie jest całkowicie niezależną finansowo placówką. Jak wygląda kwestia systemowego wsparcia instytucjonalnego?
Poszczególne projekty są współfinansowane przez Ministerstwo Kultury i Mediów Republiki Chorwacji, a także ze środków Urzędu Miejskiego ds. Kultury, Współpracy Krajowej i Międzynarodowej oraz Społeczeństwa Obywatelskiego w Zagrzebiu, ale nie mamy systematycznego i systemowego wsparcia finansowego w zakresie wynagrodzenia pracowników, kosztów stałych, wynajmu przestrzeni i tak dalej. Pod tym względem jesteśmy całkiem niezależni i samowystarczalni.
Wprawdzie już o tym wspomniałaś, ale to pytanie musi się pojawić: jak funkcjonowaliście w czasie pandemii COVID-19?
Czas pandemii był dla nas bardzo uciążliwy i pełen wyzwań, jak dla wszystkich. Staraliśmy się znaleźć nowe formy działalności, przenieśliśmy studio teatralne do sieci, umożliwiliśmy streaming spektakli. Otrzymaliśmy środki na projekt „Klikni s kazalištem”, który w gruncie rzeczy pomógł nam w tej sytuacji. Przez mniej więcej rok była nam udzielana pomoc w postaci subwencji płacowych od Chorwackiej Służby Zatrudnienia, ale biurokracja, która się z tym wiązała, to istny koszmar, to była seria naprawdę poważnych utrudnień, i tak to mniej więcej wyglądało z miesiąca na miesiąc. Było niewesoło. Ale przetrwaliśmy.
Udało wam się w zespole zrealizować inicjatywy performatywne dla dzieci i młodzieży, w których na pierwszy plan wysuwają się między innymi tematy zdrowia psychicznego, wpływu technologii na życie codzienne, przemijania, narkomanii, ekologii, równości płci. Te projekty mają niewątpliwie wymiar edukacyjny, a ich celem jest również zachęcanie do integracji i tolerancji. Czy dorośli – rodzice, nauczyciele – oglądają w ogóle te spektakle?
Chciałabym, żeby nasze spektakle częściej oglądali rodzice ze swoimi dziećmi, bo wierzę, że w ten sposób pokazujemy im ciekawe tematy do rozmowy. Najczęściej gramy jednak w szkołach lub w domach kultury, gdzie dzieci i młodzież przychodzą z nauczycielami. Rzadko prowadzimy sprzedaż biletów, ponieważ jest to skomplikowane na poziomie organizacyjnym i zazwyczaj nieopłacalne finansowo. Jedna ze szkół zorganizowała przedstawienie specjalnie dla rodziców po tym, jak uczniowie obejrzeli naszą sztukę o zdrowiu psychicznym. To wywarło na nas szczególne wrażenie.
A jakie były wtedy reakcje rodziców?
Rodzice, którzy obejrzeli spektakl, też byli pod wrażeniem. Często zdarza się, że dorośli reagują na niektóre nasze projekty bardziej emocjonalnie niż młodsi widzowie i widzki, bo w przeciwieństwie do dzieci z pewnymi rzeczami wielokrotnie się już w swoim w życiu spotykali. Dodam tylko, że pracownicy oświaty często oglądają przedstawienia, bo przyprowadzają uczniów. Są na to niejako skazani, ale ich reakcje są naprawdę świetne. Uznają nasze spektakle za wartościowe pod względem artystycznym i edukacyjnym, a wielu z nich zaprasza nas w kolejnych sezonach do swoich szkół. Często kontaktują się z nami, żeby przekazać wrażenia swoich uczniów i uczennic, a także żeby podzielić się własnymi spostrzeżeniami.
Podczas studiów dramaturgii na zagrzebskiej Akademija dramske umjetnosti (ADU) [Akademia Sztuki Dramatycznej] założyłaś wraz z grupą znajomych[2] sekcję dramatyczną DeSADU (Dramska sekcija Akademije dramske umjetnosti), poza tym przez dwa lata byłaś dyrektorką artystyczną przeglądu teatralnego KRADU (Kazališna revija Akademije dramske umjetnosti). Czy sekcja i/lub program przeglądu zawierały propozycje dla młodych odbiorców i odbiorczyń?
O ile pamiętam, w ciągu tych kilku lat nie zgłaszano tekstów dla młodzieży ani propozycji spektakli dla tej grupy. Wprawdzie wtedy na ADU kadra nawet nie zachęcała do pisania takich dramatów. Nie wiem, czy tego sobie nie wymyśliłam, ale wydaje mi się, że w międzyczasie powstał fakultatywny kurs skoncentrowany na twórczości teatralnej dla dzieci i młodzieży. Jeśli nie, to szkoda. Teatr dla dzieci i młodzieży to złożona sprawa i zdecydowanie zasługuje na to, żeby być częścią programu nauczania.
Nasuwa się tu pytanie o status literatury dramatycznej dla dzieci i młodzieży w Chorwacji. Jak opisałabyś zasięg, charakter i kondycję tej produkcji w swoim kraju?
Teatr dla dzieci i młodzieży, a co za tym idzie – również dramat pisany z myślą o takich odbiorcach, jest w Chorwacji uważany za mniej wartościowy i mniej poważny niż twórczość dla dorosłych. Konkretniej: taka produkcja dramatopisarska postrzegana jest jako poślednia, to gorszy gatunek, niższa gałąź sztuki. Jedyny regularnie organizowany konkurs na najlepszy tekst dramatyczny dla dzieci (ale nie dla młodzieży) odbywa się w strukturach teatru miejskiego, a nie Ministerstwa Kultury i Mediów.
Jeśli chodzi o spektakle, to najwięcej jest propozycji dla dzieci, natomiast przedstawienia dla młodzieży realizowane są sporadycznie, a w wielu teatrach w ogóle nie są wystawiane. Z kolei teatry, które prezentują je systematycznie, tak jak nasz, to coś rzadko spotykanego. W przypadku sztuk dla dzieci przeważnie są to opracowania sceniczne bajek i lektur. Logika rynku, która za tym stoi, jest dla mnie całkowicie jasna, i nie uważam, że bajki i lektury nie powinny w ogóle pojawiać się w teatrze. Ale byłoby miło, gdyby ich obecność i częstotliwość w porównaniu do autorskich spektakli była nieco mniejsza.
Podejrzewam, że tak jest w większości krajów, jednak jeśli miałabym pokusić się o jakąś generalizację, to powiedziałabym, że teatry miejskie znacznie ostrożniej dobierają tematy i tytuły do swoich repertuarów, stawiają po prostu na „pewniaki”, podczas gdy scena niezależna jest tą, która bardziej eksperymentuje i podejmuje większe ryzyko. A organizacje poza mainstreamem mają przecież nieporównywalnie mniejsze bezpieczeństwo finansowe.
Jakie są wasze plany w „Tirenie”?
Obecnie jesteśmy na etapie restrukturyzacji naszego teatru. W tym sezonie obchodzimy 25 urodziny i chcemy się trochę lepiej zorganizować, zoptymalizować nasze działania, może zmniejszyć ich liczbę. W sensie artystycznym chcemy skupić się na teatrze dla młodzieży oraz na dalszym rozwoju studia teatralnego i projektach międzynarodowych. Planowane są również nowe publikacje z serii Biblioteka Tirena. W tej chwili nasz główny priorytet to nabycie sal i rozpoczęcie nowego roku szkolnego we własnej przestrzeni.
A twoje osobiste plany artystyczne? Na czym chciałabyś się skupić?
Chciałabym poświęcić się bardziej pisaniu, które jest na szczycie mojej listy priorytetów. Poprowadzę kilkumiesięczne warsztaty dramatopisarskie dla młodzieży, przede mną także nowe produkcje z grupami teatralnymi. W ciągu danego miesiąca ustalę z uczestnikami i uczestniczkami, co i jak będziemy robić, czy weźmiemy gotowy tekst, czy będziemy coś wspólnie wymyślać i współtworzyć.
Czy będziesz kontynuowała pracę nad projektem „Dobre vijesti” [„Dobre nowiny”], w ramach którego upowszechniałaś pozytywne wiadomości z Chorwacji i ze świata?
Chociaż ja sama cierpię z powodu chronicznego braku dobrych wiadomości, które większość mediów głównego nurtu po prostu ignoruje, ponieważ złe wiadomości i różne katastrofy lepiej się sprzedają, to przyznaję, że publikowanie pozytywnych wieści wymaga sporo zacięcia, wysiłku, czasu i energii… Dotychczas bardzo dokładnie studiowałam każdą napotkaną wiadomość, bo chciałam mieć pewność, że wszystkie dane są prawdziwe. Było to dość duże przedsięwzięcie. W pewnym momencie pandemii projekt „Dobre vijesti” był dla mnie swego rodzaju misją, sposobem na podniesienie na duchu samej siebie i ludzi wokół mnie. Sytuacja epidemiologiczna wprawdzie się poprawiła, ale świat wcale nie jest miejscem lepszym niż dwa lata temu i doniesienia medialne też nie są bardziej optymistyczne. Niestety, w tej chwili nie mogę jednak kontynuować misji wyszukiwania dobrych wiadomości i dzielenia się nimi…
Mam za to nadzieję, że sama będziesz generowała pozytywne zjawiska w chorwackim dramacie i teatrze.
Tłumaczenie: Gabriela Abrasowicz
Wywiad przeprowadzono w listopadzie 2022 roku.
Nina Horvat – ukończyła dramaturgię na Akademija dramske umjetnosti [Akademia Sztuki Dramatycznej] w Zagrzebiu. Od 2015 roku jest członkinią Hrvatski centar za dramski odgoj [Chorwackie Centrum Edukacji Teatralnej], a od 2017 roku należy do Savez pisaca izvedbenih dramskih djela [Związek Scenarzystów i Pisarzy Utworów Scenicznych]. Pełni funkcję dyrektorki artystycznej Teatru „Tirena”, w którym pracuje też jako pedagożka teatru. Od prawie dekady prowadzi warsztaty podczas edycji Kazališni kamp „Tirene” [Obóz Teatralny „Tireny”]. Wystąpiła w kilkunastu przedstawieniach dla dzieci i młodzieży. Z kolegami z Akademija dramske umjetnosti zainicjowała projekt DeSADU (Dramska sekcija Akademije dramske umjetnosti) – sekcję dramatyczną, w której czytane są performatywnie teksty napisanych przez studentów. Przez dwa lata była dyrektorką artystyczną KRADU (Kazališna revija Akademije dramske umjetnosti) – przeglądu teatralnego Akademii.
Jako dramaturżka współpracowała przy spektaklach m.in. „Raditi! Raditi… / pokušaji 6,9,11” [„Pracować! Pracować… / próby 6,9,11”], „Genijalni genije” [„Genialny geniusz”], „#generacija” [„#generacja”], „U mojoj glavi” [„W mojej głowie”]. Sztuka „Ružičasta sanjarica” [„Różowy sennik”] była nominowana do Nagrody Publiczności Portalu Teatar.hr w kategorii tekst roku i została nagrodzona na VI edycji Festiwalu „Mali Marulić” [„Mały Marulić”] jako najlepszy tekst. W 2009 roku autorka zdobyła trzecią Nagrodę im. Marina Držicia za utwór dramatyczny „Dok nas smrt ne rastavi” [„Dopóki śmierć nas nie rozłączy”]. Jej sztuki doczekały się realizacji scenicznej, na ich podstawie powstały słuchowiska wyemitowane w Dramski program Hrvatskog radija [Program Dramatyczny Chorwackiego Radia].
Gabriela Abrasowicz – doktorka nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, slawistka. Autorka książek „Dramat ciała. Ciało w dramacie. Twórczość serbskich i chorwackich dramatopisarek w latach 1990–2010” i „(Trans)pozycje idei w postjugosłowiańskim dramatopisarstwie oraz teatrze (1990–2020). Perspektywa transkulturowa”, a także artykułów poświęconych analizie dramatopisarstwa i produkcji teatralnej w krajach byłej Jugosławii z perspektywy antropologii ciała i transkulturowości. Zajmuje się przekładem chorwackich, serbskich i bośniackich tekstów dramatycznych na język polski. Pracuje z dziećmi i młodzieżą jako terapeutka w jednym z wrocławskich ośrodków specjalistycznych.
(źródło: https://nowesztuki.pl/nadzwyczajny-entuzjazm-i-wszechstronnosc/ )
[1] Użyteczne tłumaczenie angielskiego terminu devising oraz wyprowadzonej z niego kategorii devised theater podarowała chorwackiej teatrologii Višnja Rogošić. W swojej rozprawie doktorskiej zaproponowała najpierw nazwę „teatr wspólnie wymyślony” (Rogošić, „Skupno izmišljeno kazalište u Hrvatskoj” [nieopublikowana rozprawa doktorska], Filozofski fakultet Sveučilišta u Zagrebu, s. 7, 170), by później przedstawić nazwę „teatr wspólnie zaprojektowany” – w celu uniknięcia negatywnej konotacji słowa „wymyślany” lub jego interpretacji jako wyobrażonej treści (taż, O skupno osmišljenome kazalištu danas: pojmovlje, status i značajke, „Umjetnost riječi” 2013a, nr LVII, s. 86).
[2] Współzałożycielami byli Mia Vitolić, Frana Marija Vranković i Ivan Bošnjak [przyp. G.A.].
***
Fragment pochodzi ze sztuki Niny Horvat „U mojoj glavi” [„W mojej głowie”]. Autorką tłumaczenia jest Gabriela Abrasowicz.
3. SCENA – Depresja & Niepokój
LĘK: Dzień dobry wszystkim!
DEPRESJA: Bardzo się cieszymy, że jesteście tu dzisiaj z nami!
LĘK: Wasze zainteresowanie i wsparcie wiele dla nas znaczą.
DEPRESJA: Mimo wszystko jesteśmy tu dla was!
LĘK: Mam na imię Niepokój, dla przyjaciół Lęk.
DEPRESJA: A ja jestem po prostu Depresja!
RAZEM: Witamy!
DEPRESJA: Zaczynaj!
LĘK: Dziękuję, to miło z twojej strony. Od czego by tu zacząć… Moją największą zaletą jest nieprzewidywalność. Uwielbiam, kiedy ludzie mają złudne poczucie bezpieczeństwa. Właśnie wtedy, kiedy myślą, że się nie odważę… Właśnie to robię! Uwielbiam efekt zaskoczenia. Rozpędzam się i wtedy już samo jakoś leci. Najbardziej lubię ten moment, kiedy ludzie nie mogą przeze mnie oddychać i tracą głos.
DEPRESJA: Mój sposób działania jest nieco inny. Lubię pracować powoli i sumiennie… Bardziej interesuje mnie sam proces pracy. Drążę sobie, grzebię coraz głębiej… W tym fachu najważniejsza jest cierpliwość. To wymaga czasu. Niektóre choroby przychodzą i odchodzą, a my zostajemy.
LĘK: Nie poddajemy się!
DEPRESJA: Wytrwałość zawsze popłaca.
LĘK: Zgadza się! Jesteśmy cały czas w stanie gotowości. Jesteśmy gotowe zaatakować każdego i o każdej porze.
DEPRESJA: Ale jeśli mamy być szczere, każda ma swoich faworytów… Na przykład: osoby, które regularnie spożywają różne używki, takie jak alkohol i narkotyki.
LĘK: Poza tym lubimy ekipę tych, którzy prowadzą dość nieuporządkowany tryb życia – brak spędzania czasu na łonie natury, brak interakcji z innymi ludźmi, niezdrowe nawyki…
DEPRESJA: Ale ważni są też dla nas ci, którzy mają genetyczne predyspozycje, co ułatwia nam sprawę i rozpoczęcie naszego działania. Tu w zasadzie mamy już przygotowany grunt.
LĘK: A najłatwiej jest nam działać w przypadku ludzi, których spotkało coś przykrego.
DEPRESJA: Załatwienie ich to dla nas błahostka.
LĘK: Żeby było jasne – my też lubimy wyzwania. Dla chcącego nic trudnego.
DEPRESJA: Przez ostatnie lata intensywnie pracujemy na tym, żeby przebić się na pewien konkretny rynek.
LĘK: Dzieci stały się dla nas szczególnie interesujące.
DEPRESJA: Zwłaszcza nastolatki.
LĘK: Zauważyliśmy, że ewidentnie ich do nas ciągnie.
DEPRESJA: Korzystając z okazji, pragniemy podziękować naszym hojnym sponsorom – systemowi edukacji i dojrzewaniu, bez nich nic z tego nie byłoby możliwe…
LĘK: Mogę się pochwalić wspaniałą długoletnią współpracą z systemem edukacji. Zwłaszcza gdy zbliża się koniec roku szkolnego i wystawianie ocen.
DEPRESJA: Rozprzestrzeniamy się w szkołach z zawrotną, naprawdę godną pozazdroszczenia prędkością!
LĘK: Mamy nadzieję, że już niedługo wkroczymy do przedszkoli!
DEPRESJA: Prognozy są doskonałe. Przewiduje się, że do 2020 roku będę drugą najbardziej rozpowszechnioną chorobą na świecie!
LĘK: (bije brawo) Naprawdę niesamowite osiągnięcie.
DEPRESJA: Często pomaga mi kolega Niepokój. Bardzo dobrze nam się współpracuje.
LĘK: Zawsze jestem chętny do wspólnych akcji.
DEPRESJA: Dziękujemy również naszym kolegom i koleżankom, których nie ma dziś z nami – Zaburzeniom obsesyjno-kompulsyjnym i Fobiom.
LĘK: Nie wolno nam zapominać o specjalistkach do spraw żywienia! To Anoreksja i Bulimia! Proszę o brawa!
DEPRESJA: A współpraca z nimi wszystkimi układa się cudownie.
LĘK: Cudowne zaburzenia!
DEPRESJA: Naszym celem jest objęcie wspólnymi siłami jak największej liczby osób w jak najkrótszym czasie, bo…
RAZEM: …razem jesteśmy silniejsi!
(MUZYKA – gitara basowa)