„Na pierwszy rzut oka" Suzie Miller w reż. Adama Sajnuka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Nieco spojlerując – nasza bohaterka, wzięta prawniczka Tessa ma za sobą wiele wygranych spraw o gwałty. Wie, jak przesłuchiwać świadków, zwłaszcza kobiety, żeby swoich klientów wybronić. Ale cóż, życie Tess się tak potoczy, że będzie musiała pojawić się na sali sądowej w miejscu, w którym czuje się zdecydowanie mniej pewnie.
Jednak gdyby ktoś mnie spytał – o czym jest ten spektakl – to zawahałbym się odpowiedzieć, że - o przemocy seksualnej, bo byłoby to jednak zbyt daleko idące uproszczenie. Mało tego – pewnie ten monodram będzie trochę o czym innym dla kobiet, a czym innym dla facetów i wcale nie chodzi o kwestie genderowe.
Mamy bowiem bowiem opowieść o precyzji, ale i o – duchu, literze i bezduszności prawa. O tym, że to, co zgodne z prawem, wcale nie musi być sprawiedliwe, a niekiedy nawet – może być okrutne. O tym, że prawo zostało napisane męską ręką – i że to ma znaczenie; że na sali sądowej nie istotna jest nasza prawda, choćby była obiektywna (cóż to zresztą znaczy…), ale – prawda prawa.
To jest także opowieść o procedurach, bez których trudno byłoby wyobrazić sobie nie tylko wymiar sprawiedliwości, ale i w ogóle sensowne funkcjonowanie świata, które to procedury bywają upokarzające właśnie dlatego, że służą ślepej Temidzie, której nie interesują nasze emocje. A co najgorsze – tak ma przecież być…
Niełatwo dziś zobaczyć spektakl, który chwytając widza za twarz w pierwszej minucie, trzyma ją w tak samo mocnym uścisku aż do końca. Ten właśnie tak ma. A tak – na marginesie - zastanawiam się, ile aktorkę kosztuje każdy taki monodram może kosztować, trudno mi sobie wyobrazić sobie, że po TAKIEJ robocie wraca się do domu jak gdyby nigdy nic do domu i np. zagniata synowi kluski na kolację, w każdym razie – Marię Seweryn znajdziecie w fantastycznej formie.