EN

8.01.2022, 16:40 Wersja do druku

Muzyka pokarmem dla miłości

'Wieczór Trzech Króli albo Co chcecie” Williama Shakespeare’a w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Fot. Krzysztof Bieliński / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego

„Bez fundamentalnej walki o nową koncepcję sztuk Szekspirowskich nie posuniemy się ani o krok naprzód” – pisał w roku 1953 Jan Kot. Warszawski „Wieczór Trzech Króli” trudno uznać za spektakl przypadkowy, dlatego może on być przyczynkiem do dyskusji nad recepcją komedii elżbietańskiej na polskich scenach, ponieważ – choć mocno różny od tych inscenizacji, które na bazie tego dramatu powstały dotychczas – tak naprawdę nie sprzeniewierza się autorowi „Hamleta”, wywodząc wszystkie działania sceniczne ze słów wypowiadanych na wstępie przez Księcia Orsino: „Jeżeli miłość żywi się pokarmem / Muzyki – grajcie, aż poczuję przesyt”.  W pomysłach inscenizacyjnych kwestia kultury teatralnej i smaku zostaje tu zachowana, tak samo duch elżbietańskiej komedii.

„Wieczór Trzech Króli” to w rękach Piotra Cieplaka (reżyseria) i Andrzeja  Witkowskiego (scenografia, kostiumy, światło, projekcje) inscenizacja pełna pięknie i malarsko zakomponowanych scen, do tego ustawionych z przeogromnym poczuciem humoru i polotem wyzyskiwanym z kalamburów przekładu Stanisława Barańczaka. Co nie znaczy, że realizatorzy traktują Szekspira jak autora farsy czy prostej komedii pomyłek i nie poszukują głębszych humanistycznie i filozoficznie sensów, które można odnaleźć w melancholijnych czy bardziej gorzkich elementach spektaklu nawiązujących do kwestii moralnych i w niepokojącej, gatunkowo różnorodnej  muzyce Jana Duszyńskiego. Muzyce, która jest tutaj integralnym komponentem przedstawienia nawiązującym do stylistyki głównie musicalowo-operowej, choć nie tylko. Sekwencji pobudzających do śmiechu jest w tej realizacji bardzo wiele, ale bawić się będą tylko ci, którzy kupią konwencję i poczują jej charakter, nie próbujący drażnić dosłownością, złym gustem czy myślową prowincjonalnością. I nie tylko podczas sceny dumania Malvolia (znakomity w roli, pysznie przechodzącego od wściekłości do żarliwości sługi, jednocześnie śmiesznego i tragicznego, złośliwego i namiętnego, Jerzy Radziwiłowicz), podsłuchiwanej przez – podnieconych myślą o udanym fortelu – Tobiasza (Bartłomiej Bobrowski) i Andrzeja (Mariusz Benoit), w której nie po raz pierwszy zręcznie wykorzystane zostają ruchome, ciągle przemieszczające się elementy ogrodowego żywopłotu.

Komediowy, ale nie swojski w nastroju spektakl Cieplaka, choć do krótkich nie należy, imponuje inscenizacyjną spójnością, dobrym tempem i barwnymi, wielowymiarowymi postaciami (przykuwająca uwagę każdym wejściem Joanna Kwiatkowska-Zduń w roli Marii; wewnętrznie uzasadniana emocjonalność Wiktorii Gorodeckiej jako Oliwii czy świetnie bawiąca się swoimi bohaterami – Kapitan, Antonio – Monika Dryl; imponujący Chór Lowelasów – Jakub Gawlik, Paweł Paprocki, Hubert Paszkowski ). Jednocześnie reżyser stara się nie zgubić w tym wszystkim prawdy uczuć i prostoty wyrazu, unika napuszoności szczególnie w sposobie eksponowania postaci Violi (Cesaria) w bardzo dobrej interpretacji wokalno-aktorskiej Michaliny Łabacz, Sebastiana Henryka Simona, Księcia Orsino Oskara Hamerskiego czy Błazna Cezarego Kosińskiego. Na scenie królują różne odcienie miłości, i to jest ważne, bo o nią w gruncie rzeczy chodzi, a nie o związki seksualne mogące zaistnieć między protagonistami.

Cieplak nie stara się za wszelką cenę przybliżać utworu Szekspira współczesnemu odbiorcy. Zachowuje doskonałość dramaturgicznej formy, nie ucieka od poezji, respektując błyskotliwość dialogu i nie sprzeniewierzając się  scenicznej niezwykłości. Być może to wszystko sprawia, że jego „Wieczór Trzech Króli” nie tylko bawi do łez, ale i każe zastanowić się nad naturą miłości, która wciąż nas może zaskakiwać swoim nowym, dotąd nie obłaskawionym obliczem.

Tytuł oryginalny

Muzyka pokarmem dla miłości

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła