Teatry muzyczne sięgają coraz odważniej po tytuły dotychczas nieeksploatowane na polskim rynku lub po spektakle nowe, pisane dla konkretnej sceny. Małe placówki próbują nadrobić lata marazmu i z coraz większą odwagą stają w szranki z najlepszymi, ale co najważniejsze - widzowie chodzą do teatru, a bilety w kilku przypadkach są wciąż produktem deficytowym - pisze Piotr Sobierski w Blizie.
Pierwszą połowę sezonu teatralnego 2015/2016 zdominowała rozmowa o granicach działalności artysty w murach instytucji finansowanej ze środków publicznych. Wszystko za sprawą kontrowersji związanych z premierą spektaklu "Śmierć i dziewczyna" w reżyserii Eweliny Marciniak we wrocławskim Teatrze Polskim i liście ministra kultury, w którym padła sugestia o odwołanie wydarzenia. W cieniu całego zamieszania odbywał się finał obchodów dwustupięćdziesięciolecia teatru publicznego w Polsce. Wiele dobrego działo się również w musicalu, wciąż spychanym na margines teatralnego życia. Teatry muzyczne sięgają coraz odważniej po tytuły dotychczas nieeksploatowane na polskim rynku lub po spektakle nowe, pisane dla konkretnej sceny. Małe placówki próbują nadrobić lata marazmu i z coraz większą odwagą stają w szranki z najlepszymi, ale co najważniejsze - widzowie chodzą do teatru, a bilety w kilku przypadkach są wciąż produktem deficytowym. Mistrz