- Najbardziej kuriozalne jest to, że podejmując decyzję o połączeniu Teatru na Woli i Teatru Dramatycznego, niektórzy przedstawiciele powoływali się na uchwalony niedawno przez radę miejską Program Rozwoju Kultury. Władze miasta zobowiązują się w nim do społecznych konsultacji takich kroków i przeprowadzania konkursów na dyrektorów instytucji kultury. Nietrudno zauważyć, że zapisy PRK od samego początku warszawski samorząd koncertowo wręcz łamie - Witold Mrozek o połączeniu warszawskich scen pod dyrekcją Tadeusza Słobodzianka.
Stało się - radni postanowili. W ciągu trzech miesięcy Teatr na Woli i Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy staną się jedną instytucją - Dramatyczny pod nową dyrekcją Tadeusza Słobodzianka wchłonie kierowaną przez niego dotychczas wolską scenę. Projekt uchwały poparła rządząca Platforma Obywatelska, przeciw był klub SLD, PiS wstrzymał się od głosu. To była zła decyzja. Owszem, od lat w rozmaitych kręgach podnosi się, że teatrów miejskich jest w stolicy za dużo. Problem nie polega na tym, że teatry w ogóle się łączy - ale że nie towarzyszy temu publiczna dyskusja. Zmiany nie są przemyślanym elementem szerszego programu. Można odnieść wrażenie, że źródłem najnowszego pomysłu urzędników od kultury nie jest przemyślana polityka kulturalna, tylko czysto przygodna okoliczność - dyrektorem dwóch scen został jeden człowiek. Radni, na wniosek urzędników Hanny Gronkiewicz-Waltz, łączą dwa warszawskie teatry, o których było napr