Dziś przypada pierwsza rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów teatralnych. Prezentujemy jako pierwsi niepublikowany wywiad z mistrzem. O reakcji środowiska teatralnego na stan wojenny, grach z władzą, episkopatem i widzem rozmawia Daniel Przastek - czytamy na blogu niezłesztuki.
Daniel Przastek: 9 marca 1982 roku w katedrze św. Jana w Warszawie, odbyła się premiera "Mordu w katedrze" T.S. Elliota w Pana reżyserii. Czy rzeczywiście była to reakcja środowiska teatralnego na wprowadzenie stanu wojennego? Jerzy Jarocki: Na pewno jeżeli nie byłoby stanu wojennego, nie byłoby całego przedsięwzięcia. Chociaż sam fakt tej zależności wpisuje się w jeszcze inną historię - w cykl walk podjazdowych, które toczyła przynajmniej część środowiska artystycznego i teatralnego z władzami. Nie był to wyłącznie dialog ze społeczeństwem. Część gestów, które pochodziły ze strony środowiska były skierowane w kierunku władzy i niosły z sobą jakieś przesłania. Zależność ta była więc bezpośrednia. D.P.: Jak doszło do premiery spektaklu? 13 grudnia 1981 musiał odcisnąć swoje piętno na przygotowaniach. J.J.: Zastanawiające jest jak szybko całe przedsięwzięcie powstało. Stan wojenny zastał mnie w Warszawie na Kongresie Kult