"Moral insanity" w reż. Júlii Rázusovej z Prešovskégo národnégo divadla w ramach Przeglądu współczesnego słowackiego teatru „Dzieje się obok" w Instytucie Teatralnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Jak się podobało? - spytała kuratorka. Nieczytelne metafory – odpowiedziałem. Ale tam nie było metafor – odpowiedziała zdumiona. Zupełnie jak z Kaliną Jędrusik i strażakiem...
Żeby zatem nie wpaść w pułapkę zastawioną przez twórców, wiedzieć trzeba, że ten monodram jest dokładnie o tym, co tu i teraz. Owszem, mamy odniesienia do sytuacji naszych południowych sąsiadów i w spektaklu wykorzystane zostały fragmenty wypowiedzi słowackich polityków (które to fragmenty wydały mi się znakomicie napisane, podczas gdy – to ponura konstatacja – te słowa rzeczywiście padły z ust przedstawicieli słowackiego narodu), ale... powiedzmy sobie, że w tym wypadku – na Słowacji, czyli wszędzie, nieco przedrzeźniając Alfreda J.
Rzecz o wrogu, o kimś realnym albo wymyślonym i stworzonym, czyją winą jest to, że u nas jest źle. O Żydach, Polakach, Czechach, Francuzach, Grekach, Węgrach - może o nich najbardziej – jak mi się wydało. Ergo - o gejach, cyklistach, o Zachodzie, o tych wszystkich, przez których JEST JAK JEST, którzy są gorsi od nas, którzy nie są nami...
Tytułowe moralne szaleństwo? Raczej cyniczna gra, wykorzystująca fakt, że chcemy być manipulowani i że wierzymy tylko w to, o czym już wiemy.
Gorzkie, ale Peter Brajerčík na scenie znakomity.