EN

19.06.2023, 09:40 Wersja do druku

Moje noce z Mrożkiem (część 1)

Piętnastego sierpnia 2013 roku w Nicei umarł Sławomir Mrożek. Sięgam do moich dziennikowych zapisków sprzed około dekady, żeby przyjrzeć się tamtemu sobie, trochę się z siebie pośmiać i łezkę nad sobą uronić, no i spróbować odpowiedzieć na pytanie, kim był i kim jest dla mnie autor Tanga.

fot. Jacek Bednarczyk/PAP

To że wywarł wpływ, nie podlega wątpliwości. Tak samo jak to, że nadal jest dla mnie pisarzem ważnym, to znaczy skłaniającym do wnikliwej lektury. Myślę, że znaczącym „lustrem”, w którym przeglądałem się, były ukazujące się w owym czasie kolejne tomy listów i dzienników Mrożka. To właśnie tworzona przez niego literatura faktu wydała mi się, kto wie, czy nie bardziej nawet fascynująca niż teksty fikcjonalne. Może dlatego, że pisarz Mrożek po raz pierwszy (a przynajmniej po raz pierwszy w tak potężnym zakresie) odkrył przed nami człowieka Mrożka.

A był już wtedy starym człowiekiem. Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy w zatłoczonym westybulu budynku YMCA w Gdyni, gdzie w listopadowy wieczór 2011 roku w ramach festiwalu Raport dawano pokaz mojego Generała, wydał mi się kimś nierealnym. W sztruksowej marynarce, wełnianej czapce, w okularach w drucianej oprawce wspartych na orlim nosie, był jak postać ze swoich sztuk. A on po prostu wszedł na salę w towarzystwie swej żony Susany Osorio-Mrożek i jakby nigdy nic zajął miejsce zarezerwowane dla przewodniczącego jury festiwalowego. A kilka godzin później stało się to, co się stało, Generał zdobył Grand Prix i była to moja noc z Mrożkiem, choć narzekaniom krytyków towarzyszących nie było końca. No bo kto to widział, żeby jakiś ktoś znikąd zgarnął nagrodę z rąk samego Mrożka, przez samego Mrożka w serdeczne objęcia wzięty? Dawno nic nie sprawiło mi tak wspaniałej Schadenfreude, jak ten „błąd w systemie” i zbiorowy foch dyżurnych cmokierów.

A przecież ten późnonicejski Mrożek nic sobie nie robił z naszych środowiskowych ansów, mód i oczekiwań, wskazał po prostu dramat, który najbardziej mu się spodobał. I tyle. I nikt mi tego nie odbierze.

Dziś pierwsza część tamtych zapisków, prowadzonych od początku 2012 roku. W następnym odcinku będą te z 2013, ostatniego roku ziemskiego życia Sławomira Mrożka.

30 stycznia 2012

W ostatnich tygodniach trzeci, ostatni tom Dzienników Iwaszkiewicza, rozmowy z Różewiczem, listy Mrożek-Lem, wcześniej dziennik i Wyspa Maraiego, masa mniejszych lektur, czasopism, Internet. Oraz oglądam sporo filmów. Co z tego wynika „dla mnie”? Może to, że myślę, rozmyślam, wędruję myślami, żyję w myślach?

W tak zwanym życiu chyba trochę poniżej kreski, a może dramatyzuję, może jest normalnie, a dla mnie „normalnie” to coś podejrzanego?

1 lutego 2012

Ejże chłopcze, nie przesadzaj z tym odrzuceniem. Wystawili ci już kilka sztuk? Wystawili. Pisali o tobie z prawa i lewa? Pisali. W telewizji o tobie było? Było. W radiu puścili? Puścili. Mrożek nie wyściskał własnymi rękami? Wyściskał. Więc w czym problem, chłopcze? Chciałoby się jeszcze, więcej, a najlepiej jeszcze i więcej w sposób ciągły i wznoszący, co? To też, ale główny problem to brak środowiska, w którym mógłbym pisarsko rosnąć. Moje zaistnienie w teatrze wyniknęło z tematu, jaki podjąłem i jakiego nie podjął nikt przede mną (Jaruzelski, stan wojenny, wina i kara). Kolejne premiery były oddźwiękiem tego pierwszego zaistnienia. To mnie też ustawiło wobec teatru, jako tego, co to „chce wieszać”. Nieoceniona „Wyborcza”… Ale swój nie jestem też dla drugiej strony, bo to niby chcę, ale chyba jednak nie chcę wieszać. I tak się błąkam po oziębłym globie… Choć program jest prościutki: pisać rzeczy, które inni chcieliby czytać i wystawiać. Pisać rzeczy w pewnym sensie użyteczne. Użyteczne dla obu stron – dla mnie i odbiorcy. Dla mnie, bo powinny służyć rozpoznawaniu siebie, dla odbiorcy – z tego samego powodu, plus satysfakcja płynąca z poczucia niemarnowania czasu.

Czytam Mrożka, drugi tom dziennika. Czy dlatego zacząłem pisać własny? Nie ma to najmniejszego znaczenia dlaczego. Dziennik jest boiskiem treningowym. Ale na treningu też można osiągać wyniki.

4 lutego 2012

Mrożek budował siebie. Najpierw siebie zaprojektował, wymyślił, a potem dostawiał cegłę do cegły, piętro do piętra. Zasada pierwsza: pisanie jako konieczność, wynikła z uświadomienia sobie, dość pragmatycznego, że pisanie jest jedynym rzemiosłem, jakie potrafi się wykonywać. Zasada druga: uczynić z pisania wehikuł, środek, a zarazem cel. Ale bez poczucia, przynajmniej okazywanego, misji czy wagi. Zamiast tego raczej poczucie dobrze wykonanej roboty. Iwaszkiewicz kokiet. Świadomość znaczenia „w kulturze” i poczucie niedorastania myśli do talentu literackiego. Rekompensowanie tego sobie funkcjami zewnętrznymi. U Mrożka to samo poczucie prowincjonalnego niedorastania, ale bez oglądania siebie jako zjawiska.

6 lutego 2012

Dziennik Mrożka. Wielkość zbudowana z małości. Literatura ze stęknięć, pojękiwań i walki. Walki przede wszystkim, heroicznej i nieustępliwej. Jednak podpartej dużym sukcesem inicjacyjnym.

11 lutego 2012

Co robi człowieka wielkim? Odwaga, wierność zasadom, pracowitość, ale pracownik asenizacyjny też może być odważny, wierny zasadom i pracowity, więc musi być jeszcze umiejętność odczytywania znaków dziejowych (?) i przełożenie na życie innych ludzi. W przypadku wielkich pisarzy niezbyt to jasne i czytelne. Pomocny bywa czas – z udziałem pisarza lub już bez niego, gdy umiera wcześnie. Mrożek współpracuje z czasem na swoją wielkość. Szekspir od czasu oddzielony. Wielkość to może być po prostu rozpoznanie, a następnie wypełnienie własnej formy.

Mrożek żył w historii, ona go określała, on się do niej odnosił. Tak też budował się format jego literatury. Ja jestem spoza historii, zaledwie jej liznąłem w 1981, ale na sposób dziecięcy, naiwno-chłopięcy. Brak uczestnictwa w „nurtach”, brak takich. W 1989 roku wiosną pojechaliśmy na wycieczkę szkolną do Warszawy. Plakaty wyborcze na Starówce, na jakichś rusztowaniach, to wszystko. Potem już tylko komentowanie telewizyjnych wiadomości. Historia, jeśli była to historia, toczyła się daleko ode mnie.

12 lutego 2012

Życie Mrożka (Iwaszkiewicza też) takie „bogate”. Podróże, mnóstwo spotykanych ludzi, kobiety. Moje życie „małe”. Podróże na ogół niedalekie, ludzi spotykam sporo, ale to wynika ze specyfiki dziennikarstwa, na podobieństwo częstego spotykania ryb przez rybaka. W twórczości to przydatne, kiedy trzeba tworzyć „charaktery”, ale literatura w zasadzie mogłaby obejść się „bez udziału osób trzecich”. Literatura jest sprawą między mną i mną. I nie ma dla niej niczego poza mną.

15 lutego 2012

Wczoraj film dokumentalny o Mrożku, potem wieczorna Nie-Boska komedia z Zelnikiem w reżyserii Zygmunta Hübnera. Scena z Orciem na cmentarzu z jakimś szumem samochodowym w tle, bardzo ładna i bardzo współczesna, choć w kostiumie. Monumentalny Zelnik, Dymna tak kobieca, że chciałoby się w niej pławić, Marek Walczewski jako Pankracy i Leonard – Radziwiłowicz, obaj genialni. Lewicowi intelektualiści, choć Pankracy już wymierający, dziś raczej należy do Leonardów. W sumie pan Krasiński precyzyjnie to wszystko przewidział.

20 lutego 2012

Nie jesteś Mrożkiem, on mógł sobie pozwolić na igrzyska z samym sobą. Ty nie możesz, ty musisz biec. Dokąd? Gdybym wiedział, może bym i biegł. Przecież jednak pisałem.

26 lutego 2012

Skończyłem drugi tom Dziennika Mrożka i trudno mi się teraz czyta coś innego, choć to też Mrożek, tyle że beletrystyczno-dramatyczny. Zżyłem się z Mrożkiem przez te ponad 800 stron. Dzienniki, pamiętniki, listy – mógłbym to czytać bez przerwy, natomiast powieść czy opowiadanie na ogół mnie nudzi i męczy. Moje nielubienie fikcji literackiej bierze się z nieufności wobec wyobraźni, zmyślenia, mojego głodu „prawdy” jakkolwiek by jej nie definiować. Może też z tego, że sam nie przeżyłem niczego nadzwyczajnego (w literackim sensie) i czytanie zastępuje przeżywanie.

3 czerwca 2012

Reszta dnia przepaskudzona raczej. Wróciłem do Mrożka, to zawsze pomaga. To wszystko jest bardzo w sumie proste. Trzeba pracować. Pracować i nie ględzić. Pracować i nie pić. Pracować rzecz jasna na ogół po nic, zważywszy, że większość mojego pisania nie znajduje odzewu. Więc skakać głową w ciemny dół i nie pytać dlaczego.

Tytuł oryginalny

MOJE NOCE Z MROŻKIEM (Część 1)

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Jarosław Jakubowski

Data publikacji oryginału:

15.06.2023