„Papusza znaczy lalka” w reż. Jacka Głomba w Teatrze Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Wiesław Kowalski, członek Komisji Artystycznej 29. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
To nie jest spektakl stricte dokumentalny, biograficzny, ani też widowisko typowo muzyczne, choć same fakty i muzyka pełnią w nim bardzo ważną, aczkolwiek różnorodną funkcję. Tekst Katarzyny Knychalskiej, penetrujący bardzo głęboko świat emocji i języka, korzysta z biografii Papuszy, która była niemal trzydzieści lat związana z Gorzowem (co wcale nie znaczy, że autorka napisała scenariusz na potrzeby lokalnej społeczności), z pamiętników i rękopisów oraz komentarzy, które na temat jej życia i twórczości powstały. Ale stara się historię cygańskiej poetki przedstawić w szerszym świetle i w wielu kontekstach, co Jacek Głomb wykorzystuje do budowania rzeczywistości scenicznej mocno zmetaforyzowanej, poetycko-baśniowej i zmitologizowanej. Ciekawym zabiegiem jest zwielokrotnienie tytułowej bohaterki i obsadzenie w niej sześciu aktorek. Marzena Wieczorek, Joanna Ginda, Magdalena Kasperowicz, Marta Karmowska, Magdalena Dwurzyńska i Tina Popko w ten sposób dostają szansę na opowiedzenie zindywidualizowanych historii o kobiecej naturze i tym wszystkim co aktualnie wybrzmiewa tak mocnym głosem, jeśli chodzi o problemy związane z pojmowaniem kobiecości i pojawiającymi się wokół nich przejawami przemocy czy aktami manipulacji. Ale w tym spektaklu bohaterki wiele mówią też o swoich zmaganiach z tożsamością. Dlatego spektakl Głomba, choć silnie czerpie z cygańskiego folkloru i cygańskich wierzeń oraz obyczajów należących często do plemiennych tajemnic, wpisuje się owym głosem chóru kobiet, zmagających się z przeciwnościami losu, bardzo mocno we współczesność. To jednocześnie galeria czułych poetek, które potrafią patrzeć na piękno świata i zapisywać je w lirycznych słowach wierszy-piosenek. Kobiet wzruszających szczerością i subtelnością, życzliwych każdemu człowiekowi, czasami śmiesznych, niekiedy tragicznych, ale też w jakiś sposób nieobliczalnych w swoim dążeniu do prawdziwej wolności.
Podobny zabieg zastosowała Knychalska w stosunku do postaci męskich rozpisanych na pięciu aktorów wcielających się w Cyganów. Już pierwsza sekwencja spektaklu sygnalizuje jego poetykę i rodzenie się poszczególnych sekwencji ze zbiorowych działań, którym bacznie przygląda się Papusza I jako stara matka (Marzena Wieczorek). To ona swoim śpiewem w prologu, rozpoczynającym się od słów: „Wszyscy Cyganie, przybądźcie blisko / Do lasu gdzie wielkie ognisko / Gdzie w słońcu świat stoi…” przywołuje brać cygańską i powołuje do życia sceniczną rzeczywistość, by już za chwilę snuć opowieść o przyjaźni Diabła Beng z Bogiem Baro, który niebawem zamieszka w Niebie, o stworzeniu świata i boskiego drzewa z garści piasku z dna morza. To pod tym świętym drzewem dojdzie do narodzin Cyganki zwanej lalką, która może przynieść „wielką chwałę, albo wielki wstyd”, dziewczyny o nieokiełznanej wyobraźni, dla której wszystkie stworzenia żyjące obok niej będą jej braćmi i siostrami. Symboliczne układy choreograficzne (ruch sceniczny Witolda Jurewicza zyskuje szczególną sugestywność wyrazu zwłaszcza w scenach duszenia kury, „wyklucia” się z jajka diabełka, szaleństwa cygańskich kobiet pod wpływem piekielnych głosów, w „połamanym” tangu tułaczym czy w pochodzie przez bagna przerażonych i zmarzniętych Cyganów tulących się do najdroższych im przedmiotów i instrumentów, bez których nie mogą wyobrazić sobie dalszego życia, bo jak mówi jeden z Cyganów: „Harfę zostawić? To jak dziecko zostawić”) będą towarzyszyły każdemu z kolejnych wydarzeń, rekonstruujących z jednej strony cygańskie obyczaje i religijne obrzędy, podania i rytuały, z drugiej wpisane będą w biografię poetki, która samodzielnie nauczyła się pisać i czytać, albowiem „się uparła, dała słowo, że nic co jest na świecie już się przed nią nie skryje. Wszystko musi wiedzieć, o tym co jest w ludziach dobre i złe, o tym co to bieda i szczęście”. Będą obrazowały jej związek z wirtuozem harfy Dionizym Wajsem, o dwadzieścia cztery lata starszym od niej ojczymem, który zostaje jej mężem, ukrywanie się podczas II wojny światowej na Wołyniu, relacje z Jerzym Ficowskim czy wreszcie koniec jej żywota w Inowrocławiu, gdzie zamieszkała u przyrodniej siostry po śmierci męża.
Zwraca uwagę bardzo konsekwentna kompozycja przedstawienia, montaż kolejnych obrazów, które działaniami zbiorowymi w przearanżowywanej na oczach widzów przestrzeni (scenografia i kostiumy Małgorzaty Bulandy z dominującą czernią nawiązują do stonowanego stylu Papuszy), rzeźbionej jakby z długich, zwisających ku dołowi warkoczy czy płomieni ogniska, przechodzą płynnie od jednej sekwencji do drugiej tworząc narracyjną spójność i fabularną spoistość. Papusza… Knychalskiej i Głomba, dla których „cygańskość” i „taborowość” były tylko punktem wyjścia poza sferę najprostszych skojarzeń i utartych schematów, to pełna otwartości i przekroczeń rozmowa o najważniejszych sprawach i wartościach, o miłości, śmierci, Bogu i sztuce.
Katarzyna Knychalska PAPUSZA ZNACZY LALKA. Reżyseria: Jacek Głomb, scenografia: Małgorzata Bulanda, muzyka: Bartosz Straburzyński, ruch sceniczny: Witold Jurewicz, kierownictwo muzyczne: Marek Zalewski. Prapremiera w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim 10 września 2022.