EN

20.12.2022, 11:53 Wersja do druku

Moja piosenka to jest cicha łza

„Papusza znaczy lalka” w reż. Jacka Głomba w Teatrze Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze  Wiesław Kowalski, członek Komisji Artystycznej 29. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

fot. Karol Budrewicz / mat. teatru

To nie jest spektakl stricte dokumentalny, biograficzny, ani też widowisko typowo muzyczne, choć same fakty i muzyka pełnią w nim bardzo ważną, aczkolwiek różnorodną funkcję. Tekst Katarzyny Knychalskiej, penetrujący bardzo głęboko świat emocji i języka, korzysta z biografii Papuszy, która była niemal trzydzieści lat związana z Gorzowem (co wcale nie znaczy, że autorka napisała scenariusz na potrzeby lokalnej społeczności), z pamiętników i rękopisów oraz komentarzy, które na temat jej życia i twórczości powstały. Ale stara się historię cygańskiej poetki przedstawić w szerszym świetle i w wielu kontekstach, co Jacek Głomb wykorzystuje do budowania rzeczywistości scenicznej mocno zmetaforyzowanej, poetycko-baśniowej i zmitologizowanej. Ciekawym zabiegiem jest zwielokrotnienie tytułowej bohaterki i obsadzenie w niej sześciu aktorek. Marzena Wieczorek, Joanna Ginda, Magdalena Kasperowicz, Marta Karmowska, Magdalena Dwurzyńska i Tina Popko w ten sposób dostają szansę na opowiedzenie zindywidualizowanych historii o kobiecej naturze i tym wszystkim co aktualnie wybrzmiewa tak mocnym głosem, jeśli chodzi o problemy związane z pojmowaniem kobiecości i pojawiającymi się wokół nich przejawami przemocy czy aktami manipulacji. Ale w tym spektaklu bohaterki wiele mówią też o swoich zmaganiach z tożsamością. Dlatego spektakl Głomba, choć silnie czerpie z cygańskiego folkloru i cygańskich wierzeń oraz obyczajów należących często do plemiennych tajemnic, wpisuje się owym głosem chóru kobiet, zmagających się z przeciwnościami losu, bardzo mocno we współczesność. To jednocześnie galeria czułych poetek, które potrafią patrzeć na piękno świata i zapisywać je w lirycznych słowach wierszy-piosenek. Kobiet wzruszających szczerością i subtelnością, życzliwych każdemu człowiekowi, czasami śmiesznych, niekiedy tragicznych, ale też w jakiś sposób nieobliczalnych w swoim dążeniu do prawdziwej wolności.

Podobny zabieg zastosowała Knychalska w stosunku do postaci męskich rozpisanych na pięciu aktorów wcielających się w Cyganów. Już pierwsza sekwencja spektaklu sygnalizuje jego poetykę i rodzenie się poszczególnych sekwencji ze zbiorowych działań, którym bacznie przygląda się Papusza I jako stara matka (Marzena Wieczorek). To ona swoim śpiewem w prologu, rozpoczynającym się od słów: „Wszyscy Cyganie, przybądźcie blisko / Do lasu gdzie wielkie ognisko / Gdzie w słońcu świat stoi…” przywołuje brać cygańską i powołuje do życia sceniczną rzeczywistość, by już za chwilę snuć opowieść o przyjaźni Diabła Beng z Bogiem Baro, który niebawem zamieszka w Niebie, o stworzeniu świata i boskiego drzewa z garści piasku z dna morza. To pod tym świętym drzewem dojdzie do narodzin Cyganki zwanej lalką, która może przynieść „wielką chwałę, albo wielki wstyd”, dziewczyny o nieokiełznanej wyobraźni, dla której wszystkie stworzenia żyjące obok niej będą jej braćmi i siostrami. Symboliczne układy choreograficzne (ruch sceniczny Witolda Jurewicza zyskuje szczególną sugestywność wyrazu zwłaszcza w scenach duszenia kury, „wyklucia” się z jajka diabełka, szaleństwa cygańskich kobiet pod wpływem piekielnych głosów, w „połamanym” tangu tułaczym czy w pochodzie przez bagna przerażonych i zmarzniętych Cyganów tulących się do najdroższych im przedmiotów i instrumentów, bez których nie mogą wyobrazić sobie dalszego życia, bo jak mówi jeden z Cyganów: „Harfę zostawić? To jak dziecko zostawić”) będą towarzyszyły każdemu z kolejnych wydarzeń, rekonstruujących z jednej strony cygańskie obyczaje i religijne obrzędy, podania i rytuały, z drugiej wpisane będą w biografię poetki, która samodzielnie nauczyła się pisać i czytać, albowiem „się uparła, dała słowo, że nic co jest na świecie już się przed nią nie skryje. Wszystko musi wiedzieć, o tym co jest w ludziach dobre i złe, o tym co to bieda i szczęście”. Będą obrazowały jej związek z wirtuozem harfy Dionizym Wajsem, o dwadzieścia cztery lata starszym od niej ojczymem, który zostaje jej mężem, ukrywanie się podczas II wojny światowej na Wołyniu, relacje z Jerzym Ficowskim czy wreszcie koniec jej żywota w Inowrocławiu, gdzie zamieszkała u przyrodniej siostry po śmierci męża.

Zwraca uwagę bardzo konsekwentna kompozycja przedstawienia, montaż kolejnych obrazów, które działaniami zbiorowymi w przearanżowywanej na oczach widzów przestrzeni (scenografia i kostiumy Małgorzaty Bulandy z dominującą czernią nawiązują do stonowanego stylu Papuszy), rzeźbionej jakby z długich, zwisających ku dołowi warkoczy czy płomieni ogniska, przechodzą płynnie od jednej sekwencji do drugiej tworząc narracyjną spójność i fabularną spoistość. Papusza… Knychalskiej i Głomba, dla których „cygańskość” i „taborowość” były tylko punktem wyjścia poza sferę najprostszych skojarzeń i utartych schematów, to pełna otwartości i przekroczeń rozmowa o najważniejszych sprawach i wartościach, o miłości, śmierci, Bogu i sztuce.

Katarzyna Knychalska PAPUSZA ZNACZY LALKA. Reżyseria: Jacek Głomb, scenografia: Małgorzata Bulanda, muzyka: Bartosz Straburzyński, ruch sceniczny: Witold Jurewicz, kierownictwo muzyczne: Marek Zalewski. Prapremiera w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim 10 września 2022.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne