“Misery” Williama Goldmana wg Stephena Kinga w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Beata Baczyńska w Gazecie Świętojańskiej online.
„Misery” to jeden z bestsellerów Stephena Kinga. Na jego podstawie William Goldman napisał scenariusz wykorzystany w 1990 roku przez reżysera Roba Reinera, który przeniósł mroczną historię na ekran. Doskonała w roli Annie Wilkes Kathy Bates zaprezentowała na ekranie przerażające oblicze niebezpiecznej psychopatki wyłaniające się zza maski pełnej uwielbienia fanki i zasłużenie otrzymała Oskara. Opiekująca się swoim ulubionym autorem Paulem Sheldonem, który uległ wypadkowi w czasie śnieżnej zamieci, zakochana w stworzonej przez niego heroinie romansu Misery, Annie pogrąża się z każdą chwilą w szaleństwie. Nie może dopuścić by jej idol ją opuścił, nie może też pozwolić by jej ukochana bohaterka umarła na kartach powieści. Aby osiągnąć swój cel nie cofnie się przed niczym. Znika sympatyczna kobieta, a pojawia się przerażająca sadystka.
Krzysztof Babicki postanowił zrealizować swój spektakl na Małej Scenie Teatru Miejskiego. To dobry pomysł, bo powoduje bliski kontakt publiczności z bohaterami, oddaje klaustrofobiczność zamknięcia w przestrzeni nadzorowanej przez Annie Wilkes. Tylko ona może odejść – my tkwimy w piwnicy razem z Paulem Sheldonem. Scenografia Hanny Szymczak ogranicza się właściwie do kilku niezbędnych rekwizytów, to wystarczy – szpitalne łóżko, fotel inwalidzki, piecyk, stolik z maszyną do pisania. Najważniejsze bowiem jest to, co dzieje się między bohaterami.
Krzysztof Babicki rolę Annie Wilkes powierzył Dorocie Lulce, która kolejny raz pokazała swoje możliwości aktorskie. Bohaterka od pierwszej chwili budzi niepokój. Szaleństwo nieustannie próbuje się uwolnić, przejąć kontrolę nad działaniami opiekunki i zmienić ją w sadystkę. Nie wierzymy w dobroduszność i troskliwość, bo za każdym gestem ukrywa się obłąkanie – obsesja na punkcie Misery i Paula Sheldona. Wyraz twarzy i ton głosu potrafią się błyskawicznie zmienić, wystarczy jedno niewłaściwe słowo. Miłość i nienawiść splatają się w nierozerwalny sposób i powodują, że mimo bezgranicznego uwielbienia dla pisarza, Annie nie cofnie się przed niczym. Tortury psychiczne i fizyczne mają bowiem nadrzędny cel – losy Misery mają potoczyć się zgodnie z oczekiwaniami największej fanki.
Dorocie Lulce partneruje na scenie Szymon Sędrowski jako Paul Sheldon. To trudna rola, bo ograniczone zostają możliwości ruchu scenicznego, gdyż bohater został uwięziony najpierw na łóżku, a potem w fotelu. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie, ponieważ Szymon Sędrowski kojarzy się głównie z postaciami komediowymi i ma zbyt małe doświadczenie w rolach dramatycznych. Tym razem nie starał się rozśmieszać widzów, choć Paul początkowo dziwi swoją naiwnością i zadowoleniem z uwielbienia opiekującej się nim kobiety. Staje jednak do walki o swoją wolność, próbuje, nie poddaje się i odnosi zasłużone zwycięstwo.
Na scenie pojawia się jeszcze Mariusz Żarnecki w roli szeryfa Bustera i prowadzącego spotkanie autorskie z Paulem Sheldonem. Niestety, ta rola, na szczęście marginalna, miała chyba rozbawić widzów, może rozładować nadmierne napięcie, a trochę nie pasowała do całości.
Mimo znajomości intrygi, bo chyba większości publiczności znane były losy uwięzionego pisarza, akcję śledzimy z uwagą. To spektakl emocjonalny, który jest przyjemną odmianą po skupionych głównie na rozbawieniu widza przedstawieniach.
William Goldman/Stephen King, Misery. Reżyseria: Krzysztof Babicki. Scenografia, kostiumy: Hanna Szymczak. Muzyka: Marek Kuczyński. Światło: Marek Perkowski. Wystąpili: Dorota Lulka (Annie Wilkes), Szymon Sędrowski (Paul Sheldon), Mariusz Żarnecki (Szeryf Buster). Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, 16 grudnia 2021 r. (premiera 11.12.2021), czas trwania: 1 h 50 minut (bez przerwy).