Mira Zimińska-Sygietyńska mówiła, że powołanie do życia zespołu pieśni i tańca było wielkim marzeniem jej męża Tadeusza, na które ona przystała. "Gdyby nie Mira, nie byłoby Sygietyńskiego ani Mazowsza" - napisał o niej Marian Hemar - - pisze Andrzej Snarski w „Gazecie Wyborczej” - dodatku „Wysokie Obcasy”.
Swoją pierwszą rolę Mira Zimińska-Sygietyńska zagrała jako… niemowlę. „Ledwie wyskoczyłam z pieluch, już miałam debiut sceniczny" – pisała we wspomnieniach. Mama „wypożyczyła" ją do jakiejś sztuki, w której miała płakać z głodu. „Mnie się płakać nie chciało. Od początku byłam uparta. Wymyślili jednak przebiegle, jak mnie do tego płaczu zmusić – po prostu szczypali, za przeproszeniem, w pupę. Kiedy mama zobaczyła siniaki od tego szczypania, zrobiła awanturę".
Nie wiadomo, kiedy to dokładnie było, bo choć Mira Zimińska-Sygietyńska oficjalnie przyznawała, że przyszła na świat 22 lutego 1901 r., w autobiografii jej się wymsknęło, że odjęła sobie kilka lat. Nie zgadzało się także imię, bo ochrzczono ją jako Mariannę. Pewne jest za to, że scena była jej pisana. Jej matka pracowała w teatrze w Płocku jako bileterka i bufetowa, ojciec był dekoratorem, malarzem i pracownikiem technicznym. Jeszcze jako Marianka, „Mańka Kopańka", spędzała w teatrze całe dnie. „Pani Burzyńska, czego to dziecko się tutaj pęta?" – pytali zniecierpliwieni aktorzy. „A co ja z nią zrobię w domu? Ona w domu jest nieznośna" – odpowiadała matka.