„Ziemia obiecana” Władysława Reymonta w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu. Pisze Kamil Bujny w portalu Teatrologia.info.
Magdalena Popiel we wstępie do krytycznej edycji Ziemi obiecanej w ramach serii Biblioteka Narodowa przypomina, iż „Łódź nie posiada kolistego centrum w postaci rynku czy placu”, dlatego też „mówiono, że miasto zamiast serca ma szyję”. Piotr Ratajczak, dobrze znany opolskiej publiczności między innymi z takich realizacji jak Český díplom, Kolaboranci czy Podróż za jeden uśmiech, interpretuje przestrzeń z dzieła Władysława Reymonta jeszcze inaczej – jej symbolicznym wyobrażeniem nie jest żadna z części ciała, lecz maszyna. Reżyser postrzega ją jednak nie tylko jako ucieleśnienie marzeń o postępie technologicznym i automatyzacji życia, lecz także jako przejaw kapitalistycznego utowarowienia i związanego z nim umaszynowienia ludzi. Kluczowa dla rozumienia obu tych procesów może być koncepcja filozoficzna dwóch francuskich myślicieli, Gillesa Deleuze`a i Felixa Guattariego, którzy funkcjonowanie społeczeństwa rozpatrują w kategoriach systemu maszynowego – ich zdaniem wszystko, od naszych codziennych pragnień po postrzeganie ludzkiego ciała, należałoby zestawiać ze sposobem działania maszyny. Tak też Ratajczak czyta powieść Reymonta, szukając w niej nie tyle fabuły czy obrazu epoki, ile uniwersalnych zjawisk, automatyzujących i determinujących nasze życie.
Wprawdzie zacząłem od Łodzi, bo to z nią przede wszystkim kojarzymy Ziemię obiecaną, jednak należy już na początku zaznaczyć, że nie stanowi ona dla przedstawienia ważnego kontekstu. Zostaje kilkukrotnie przywołana jako miejsce akcji i przestrzeń, o której postaci mówią z podziwem i strachem (wszak większość z nich przybyła do włókienniczej stolicy z nadzieją na zdobycie fortuny, nie bez świadomości, że można tu również wszystko szybko stracić), ale ostatecznie – wraz z rozwojem wydarzeń – schodzi na dalszy plan. Reżyser nie próbuje bowiem ukazywać dziewiętnastowiecznej panoramy społecznej (choć siłą rzeczy relacje między postaciami świadczą o obowiązującej wówczas hierarchii) i nie wykazuje chęci portretowania realiów samego miasta. Przemysłowa Łódź, symbolizująca dla Reymonta i Ratajczaka wszystko to, co witalne, dynamiczne i chaotyczne, zostaje na opolskiej scenie zastąpiona jej mniejszą, acz równie złożoną, częścią – fabryką. To swoiste miasto w mieście, funkcjonujące podług podobnych zasad: jest ktoś, kto sprawuje władzę (Bucholc – grany przez Rafała Kronenbergera), panują w nim określone zasady, a przywileje i obowiązki wynikają z pozycji społecznej i zgromadzonego kapitału (widać to podczas jednej ze scen, gdy zarząd i zaprzyjaźnione z nim osoby, świętując otwarcie nowej fabryki, stoją na samym środku proscenium, a pracownicy fizyczni znajdują się z tyłu, pod ścianą; ci pierwsi piją szampana, drudzy – wódkę). Jest to miejsce, podobnie jak wielkie miasto, nieczułe i obojętne na problemy jednostki. Bucholc wszystkich zatrudnionych określa mianem „bydła” i – jak twierdzi – może to robić, ponieważ ich żywi. Wymowne jest pod tym względem jego podejście do klasy pracującej – ujawnia się w nim z jednej strony fascynacja tłumem i jego energią (im więcej osób, tym większy rozmach i zysk), a z drugiej pogarda.
Masa – tak doceniona przez Awangardę Krakowską dwadzieścia trzy lata po pierwszej publikacji książkowej Ziemi obiecanej – jest dla bohaterów przedstawienia czymś, czym należy gardzić: być w niej to ujma dla ambitnego człowieka; być zaś z niej i osiągnąć sukces, to powód do dumy. Dlatego też Karol (Kacper Sasin), Moryc (Radomir Rospondek) i Maks (Konrad Wosik) – trzech króli, jak sami nazwali siebie, dośpiewując dalej: „mędrcy świata, monarchowie” – tak zawzięcie walczą o własny włókienniczy interes, pamiętając przy tym, że w gruncie rzeczy każdy z nich pracuje sam na siebie. Karol – główny bohater – wydaje się najbardziej przebiegły. By zdobyć pieniądze i wpływy, posuwa się nie tylko do romansu z zamożną Lucy (fantastyczna i przebojowa, jak zawsze, Monika Stanek), lecz także do narzeczeństwa z prostą, prowincjonalną, nierozumiejącą miejskiego świata Anką (Katarzyna Osipuk).
Ta ostatnia, oddawszy mu cały swój posag, dzięki któremu możliwe staje się wybudowanie pierwszej fabryki, wydaje się ostatecznie najbardziej poszkodowana – choć inni, wskutek chytrości lub konkurencji, tracą majątki (a później, jak to w biznesie, na powrót je odzyskują), to jej zabrane zostaje coś, czego nie można odbudować – zaufanie do ludzi. Aktorka, subtelnie prowadząc postać zdradzonej i wykorzystanej przez ukochanego Anki, przyciąga uwagę widza właściwie od pierwszego pojawienia się na scenie. To jedna z mniej oczywistych kreacji, wyprowadzona niby od stereotypu wiejskiej dziewczyny (gdy bohaterka opuszcza prowincję i przyjeżdża do Łodzi, to poza walizką zabiera ze sobą regionalny strój i poroże jelenia), a przy tym autentyczna i intrygująca. Wyróżnia się na tle fabrykantów i wszelkiej maści karierowiczów, będąc dla nich niejako przeciwwagą. Dowartościowuje w ten sposób życie poza brutalnym wielkomiejskim światem, który – w ujęciu Deleuze`a i Guattariego – dąży do podporządkowywania i przejmowania władzy nad społeczeństwem. Anka, funkcjonując poza nim, nie podlega niesprawiedliwym zasadom panującym w fabryce, co pozwala jej – jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi – być człowiekiem. Nie zabiega ani o pieniądze, ani o pozycję społeczną, dzięki czemu jako jedyna może współczuć poszkodowanym i wyzyskiwanym robotnikom.
Dla opolskiego przedstawienia kluczowe okazuje się prezentowanie widzom nie tyle konkretnych historii, ile uniwersalnych – zarówno w czasach Reymonta, jak i naszych – mechanizmów. To, co twórców zajmuje najbardziej, to sposób, w jaki człowiek postępuje w przemysłowej (a dziś korporacyjnej) rzeczywistości. Mamy zatem w Ziemi obiecanej trzy reprezentatywne dla dziewiętnastego i dwudziestego pierwszego wieku grupy społeczne: tych, którzy osiągnęli już finansowy sukces (Bucholc i jego towarzystwo), tych, którzy – mimo chwilowych niepowodzeń – zaraz go osiągną (Karol i jego współpracownicy) i tych, którzy nigdy nie będą wpływowi i niezależni. Do tych ostatnich zalicza się cała klasa robotnicza, którą w spektaklu reprezentuje dwóch bohaterów: Robotnik (Michał Świtała) i Przegryw (Artur Paczesny). Znajdująca się z przodu sceny niewysoka platforma złożona z czterech samonapędzających się kół zębatych stanowi symboliczną przestrzeń wpływów i zależności między tymi grupami. To na niej, w różnych momentach akcji, spotykają się ze sobą postaci reprezentujące różne porządki i sfery władzy: Bucholc ze swoimi podwładnymi, Karol z Lucy czy „trzej królowie”. Koła raz się kręcą, raz nie, ale przez cały czas przypominają o jednym – wszyscy, niezależnie od tymczasowej pozycji w fabryce, są jedynie trybikami w jej maszynie. Ci, którzy sprawują obecnie władzę, za chwilę mogą ją stracić (i naprawdę ją tracą – jak Bucholc), ale niewiele to zmieni – po nich przychodzą kolejni, równie bezwzględni dla najsłabszych.
Ziemia obiecana Ratajczaka wydaje się pod tym względem krytyką kapitalizmu i wynikającego z niego układu społecznego, co reżyser akcentuje prostym rozwiązaniem scenograficznym (za surową scenografię, na którą składa się biurko, maszyna do szycia oraz znajdująca się za nimi wysoka, kilkupoziomowa platforma, odpowiada Marcin Chlanda) – przez znaczną część widowiska z obu stron sceny wyraźnie wyeksponowane są cienie aktorów. Podkreślają one z jednej strony anonimowość bohaterów (na ich miejscu mógłby być ktokolwiek inny, a dla wielkiego organizmu fabryki to i tak byłoby bez znaczenia), a z drugiej fikcyjność ich świata. Tak, jak w platońskiej jaskini cienie symbolizują coś nieprawdziwego, odbitego i wrażeniowego, tak u Ratajczaka wpisują postaci w kontekst ułudy – automatyzacja i maszynizacja sprawia, że nie tyle żyją, ile naśladują życie; tracąc podmiotowość i funkcjonując jedynie jako trybiki, widzą tylko to, co im wskazuje system. Z tego też powodu społecznie wyżej postawionym bohaterom tak łatwo przychodzi zbywanie krzywdy robotników – nie liczy się ich dobro, lecz wyłącznie wypracowywane przez nich pieniądze.
Oglądając przedstawienie Ratajczaka, nie sposób nie zauważyć, że reżyserowi zależało na niepolitycznym uwspółcześnianiu powieści Reymonta. Widać, że dużo pracy włożono w to, by właściwie wszystkie postaci (z wyjątkiem Anki) były możliwie najbardziej aktualne. Trudno jednak doszukać się w spektaklu jakichkolwiek bieżących politycznych komentarzy czy aluzji. Zarówno Karol, jak i Bucholc przypominają bohaterów żywcem wyjętych z seriali Netflixa (sama akcja spektaklu również przywodzi na myśl sposób prowadzenia opowieści w serialach o mrocznym świecie biznesu): ten pierwszy przez modną charakteryzację (skórzane spodnie, biała koszula, przyległy do ciała idealnie skrojony płaszcz), drugi – sposób bycia (zblazowanie, ćwiczenie uderzeń w grze w golfa we własnym gabinecie).
Na tym współczesność opolskiej Ziemi obiecanej jednak się kończy. Wyobrażam sobie, że reżyser mógł pójść znacznie dalej, krytykując nie tylko krzywdzący dla najbiedniejszych system i obnażając narrację liberałów o tym, że wystarczy wytrwale pracować, by osiągnąć sukces (losy robotników pokazują co innego), ale tego nie robi. Dziś, podczas szalejącej i zupełnie niekontrolowanej przez rządy globalnej inflacji, wątki związane z nagłymi skokami notowań na giełdach czy spadkami wartości zarobków wydają się szczególnie aktualne, ale również nie zostają przez reżysera wydobyte. Czy to źle? Nie wiem. Ratajczakowi zależy raczej na pokazywaniu uniwersalnych mechanizmów rządzących społeczeństwem w warunkach kapitalizmu, a nie na stawianiu doraźnych diagnoz. Reżyser nie pyta więc o to, kto odpowiada za krzywdzący system, lecz o to, jak on działa – czy to w dziewiętnastym, czy dwudziestym pierwszym wieku.
Stale zmieniają się bowiem koncepcje, ustroje i metody społecznego wyzysku, ale zawsze jest ktoś, kto bogaci się kosztem słabszych, a później sam cały zysk z kretesem traci. Podkreśla to zamykająca spektakl – wbrew fabule i wymowie powieści Reymonta – scena katastrofy, czyli pożaru wymarzonej fabryki Karola. Obojętne na te wszystkie dramaty pozostają jedynie koła zębate, które, tak z nami, jak i bez nas, ciągle się obracają, pomnażając czyjś majątek.
Ziemia obiecana. Autor: Władysław Reymont; reżyseria: Piotr Ratajczak; dramaturgia: Joanna Kowalska; scenografia: Marcin Chlanda; choreografia: Aleksandra Osowicz i Magdalena Fejdasz. Występują: Kacper Sasin (Karol), Radomir Rospondek (Moryc), Konrad Wosik (Maks), Monika Stanek (Lucy), Magdalena Maścianica (Mada), Katarzyna Osipuk (Anka), Karolina Kuklińska (Zosia), Rafał Kronenberger (Bucholc), Leszek Malec (Muller), Karol Kossakowski (Horn), Michał Świtała (Robotnik), Artur Paczesny (Przegryw), Bartosz Dziedzic (Cwaniak), Bartosz Woźny (Bum Bum). Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu (Duża Scena), premiera 25 czerwca 2022.