To teatralne doświadczenie, które przynosi ogólniejszą refleksję o potrzebie Teatru, ma miejsce na nieformalnym festiwalu teatru lalkowego odbywającym się na… targowisku miejskim w podwarszawskim Brwinowie. Nosi ono nazwę Scena Letnia dla Dzieci im. Jadwigi Warnkówny. Już drugi raz z rzędu miejscowe Stowarzyszenie Teatr Na pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego – przy wsparciu organizacyjnym i finansowym Urzędu Gminy Brwinów – organizuje letni przegląd spektakli lalkowych dla najmłodszych; spektakli przybywających z całej Polski.
Zeszłego lata, kiedy dopiero nieśmiało rodził się brwinowski przegląd wystąpiło, zjechało do Brwinowa pięć teatrów: Teatr NEMNO Henryka i Dagmary Hryniewickich - ze spektaklem „Smok Wawelski”, Teatr Akademia Wyobraźni Pawła Pawlika - ze spektaklem „O Ignasiu, który nie lubił szkoły”, Teatr Marka Żyły - ze spektaklem „Ciosek i Judytka”, Teatr Animacji Falkoshow Krzysztofa Falkowskiego - ze spektaklem „Na wozie, historia kurczątka Rokokoko” oraz ponownie Teatr NEMNO Henryka i Dagmary Hryniewickich - ze spektaklem „Czerwony Kapturek”. Konsultantem programowym Sceny Letniej jest Henryk Hryniewicki (aktor-lalkarz, reżyser, konstruktor lalek) – przy jego pomocy budowany jest nasz repertuar.
Spektakle odbywają się w kolejne wakacyjne niedziele na wznoszonej za każdym razem od nowa (bo jutro przecież jest w tym samym miejscu targ!) scenie – z pełnym okotarowaniem, wyciemnionej, z wyposażeniem akustycznym i oświetleniowym, z ławeczkami dla najmłodszych. Tego lata wystąpili już Henryk Hryniewicki (Teatr NEMNO), tradycyjnie już otwierający letnie brwinowskie spotkania z teatrem lalkowym - ze spektaklem „Świnki trzy” oraz Marcin Marzec (Teatr Barnaby) – ze spektaklem „Baśń o rycerzu bez konia”. To po tym przedstawieniu powstało pytanie: Czy teatr może czynić nas szczęśliwymi? – pytanie retoryczne, bo zarówno reakcja dzieci, rodziców i wszystkich innych (łącznie z zaplątanym w tłumie rozentuzjazmowanym spektaklem nietrzeźwym obywatelem) była jednomyślnie pozytywna. Pomyślana jako tekst dla teatru interaktywnego „Baśń o rycerzu bez konia” autorstwa Marty Guśniowskiej i absolutnie mistrzowska gra Marcina Marca dały efekt eksplodujący gwarem i… szczęściem na widowni. Wyraźnie szczęśliwy, w pełni oddający się swojej grze – w nieustannym dialogu z najmłodszą, nie do okiełznania we wspólnej z artystą zabawie widownią - był aktor. Szczęśliwi byli uczestniczący w tym momentami kabaretowym, momentami musicalowym spektaklu, w którym lalki-sycylijki w rękach Marcina Marca nabierały – niczym żywe złoto – pełnego wigoru i dowcipu życia. Tej ożywionej (nomen omen!), pełnej dynamiki i spontaniczności rozmowy twórcy Teatru Barnaby z chłonącymi jego grę dziećmi nie da się z niczym porównać. Może najlepiej ująć rzecz jednym słowem: Szczęście!
A kiedy w części edukacyjnej dopełniającej przedstawienie artysta zaprosił swoich widzów – już mocno zbratanych przez spektakl z nim i ze sobą nawzajem – do fizycznego kontaktu z nieco już zmęczonymi koncertową grą sycylijkami (jak to działa? jak to jest zrobione?) doszło wprost do oblężenia aktora i jego teatralnego kramu!
Szczęśliwi byli organizatorzy – członkowie Stowarzyszenia Teatr Na Pustej Podłodze pamięci Tadeusza Łomnickiego i wspierający ich wolontariusze. Kiedy w pełnych niepokoju czasach szukamy (zarówno najmłodsi, jak i dorośli) azylu, odskoczni, choćby chwilowego zapomnienia - tym miejscem okazuje się teatr, nawet taki „jarmarczny” jak ten brwinowski, o ile tylko na scenie pojawia się artysta tej klasy co Marcin Marzec. Artysta już od pierwszych minut swojego teatralnego show, koncertu na 10 lalek-sycylijek, swój talent i urok, przeniósł nas wszystkich obecnych do krainy szczęśliwego teatralnego, pełnego dziecięcej wrzawy, tak nam dziś potrzebnego, Szczęścia.