EN

10.07.2023, 08:53 Wersja do druku

Mężczyźni umierają w listopadzie

„Empuzjon” wg Olgi Tokarczuk w reż. Roberta Talarczyka, koprodukcja Teatru Śląskiego w Katowicach, STUDIO teatrgalerii w Warszawie i Instytutu im. Grotowskiego we Wrocławiu. Pisze Małgorzata Jęczmyk-Głodkowska na blogu Z pierwszego rzędu.

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Na międzywojennych pocztówkach jedno z pierwszych na świecie sanatoriów leczenia chorób „gardlanych i piersiowych” w Görbersdorfie (dziś Sokołowsko) wygląda jak Hogwart. Mury z ciemnoczerwonej cegły, neogotyckie krużganki i okrągłe wieże, okna zakończone ostrymi łukami… Coś musi być w tym miejscu i jego aurze, skoro najpierw w literacką podróż w tamte rejony wyruszyła Joanna Bator („Gorzko, gorzko”), a niedawno Olga Tokarczuk w „Empuzjonie”.

Ubiegłoroczna powieść noblistki jest gęsta od znaczeń (i nie chodzi tylko o paralelę z „Czarodziejską górą” Manna), a aluzje i literackie odniesienia oplatają ją niczym rozległe niteczki grzybni. Dodajmy do tego zmienną, migotliwą narrację, językową wybujałość i nałożoną na to wszystko przewrotną maskę „horroru przyrodoleczniczego” – a będziemy mieć wstępne wyobrażenie o utworze, którego teatralnej adaptacji podjął się Robert Talarczyk.*

Maski przybierają także przybywający do sanatorium kuracjusze – jak Mieczysław Wojnicz, który pozostawia za sobą dotychczasowe życie studenta Politechniki Lwowskiej, a przywdziewa nową tożsamość – pacjenta. Znajduje zakwaterowanie w pensjonacie dla panów Wilhelma Opitza, udaje się do doktora Semperweißa, który potwierdza diagnozę o gruźlicy i przepisuje kurację. Po powrocie od lekarza Wojnicz zastaje na stole pensjonatu… ciało żony Opitza, Klary, która właśnie popełniła samobójstwo. Zdarzenie to wprowadza chwilowe tylko poruszenie pośród mieszkańców gästehaus für herren – przecież nie można „traktować czynu kobiety jako w pełni świadomego”, a „życie musi iść dalej”. I „idzie”. Krygujący się i próbujący nowych ról albo już w nich umoszczeni, mężczyźni wygłaszają swoje przemowy podczas spotkań przy posiłkach, popijaniu Schwärmerei – nalewki o tajemniczym składzie, podczas spacerów i wycieczek do okolicznych atrakcji. Co prawda bardzo młody i bardzo chory Thilo von Hahn mówi konspiracyjnie, że „tutaj morduje się ludzi”. Co prawda listopad jest miesiącem, w którym śmierć zbiera żniwo szczególne, a jesienna aura niepokoju i przemijania wypełnia każdą szczelinę uzdrowiska – ale przecież to nic niezwykłego w takim miejscu. A poza tym każdy przybywa tu ze swoją tajemnicą – tak jak Mieczysław.

Twórcy adaptacji wydobywają zawartą w powieści teatralizację i zwielokrotniają ją dzięki scenicznym zabiegom. Sięgają do sztuki okresu, w którym rozgrywa się akcja utworu – przedednia I wojny światowej. Z wyraźnym ukontentowaniem nawiązują do początków horroru jako gatunku. Blado umalowane twarze aktorów przywołują kadry z filmów Fritza Langa czy Friedricha Murnaua, podobnie jak przenikliwe dźwięki pojawiające się znienacka wśród pięknych nut walca (znane utwory Wojciecha Kilara w opracowaniu Adama Wesołowskiego), które sprawiają, że widzowie podskakują w fotelach.

Odpowiedzialna za scenografię, kostiumy i reżyserię świateł Katarzyna Borkowska prezentuje scenę skąpaną w brązowych, błękitnych i zielonkawych odcieniach. Sylwetki wyłaniają się z półmroku lub nikną w nim, stając się elementem malarskiej wizji, niczym na ekspresjonistycznych obrazach Kirchnera lub Kokoschki. Efekt potęgują wyświetlane na przezroczystych płaszczyznach wizualizacje Wojtka Doroszuka. Czasem postacie na ich tle stają się bohaterami teatru cieni. Sugestywnej warstwie wizualnej podporządkowany jest każdy element spektaklu.

fot. Przemysław Jendroska / mat. teatru

Zielona organiczna bryła pośrodku, z której wydobywają się opary, zmienia się w zależności od oświetlenia. Sceniczny świat nieustannie metamorfuje; w końcu nic nie jest tym, czym się wydaje – jak na płótnie XVI-wiecznego niderlandzkiego malarza Herri met de Blesa, które Thilo pokazuje Wojniczowi. Dobro i zło, prawda i kłamstwo, życie i śmierć, kultura i natura, męskość i kobiecość – wszystko jest płynne, niestałe, w ciągłym ruchu.

Jednak dziadersi we wzorzystych piżamach i bonżurkach wciąż tańczą w zwolnionym tempie i perorują o niższości kobiet. Twierdzą, że nie pozostają one w sferze racjonalnej, jak mężczyźni, bo kieruje nimi pożądanie, a nie wola, po czym sami ulegają hipnotycznemu transowi żądzy. Przekonani o własnej uprzywilejowanej pozycji, ani się domyślają, że pod ich bokiem kotłuje się i rozrasta potężna siła. Pojedyncza kobieta (Klara) zadaje sobie śmierć. Pojawiająca się zamiast niej empuza – zmiennokształtna zjawa – to uosobienie odwiecznej żeńskiej mocy natury, niepozwalającej się unieważnić. A opowieść o świecie bez kobiet staje się uniwersalną narracją o każdym wykluczeniu.

Mateusz Znaniecki przyciąga uwagę, popisowo wcielając się w obie role: samobójczyni i empuzy. Intrygująco, każdy na swój sposób, postać Wilhelma Opitza odczytują Marcin Gaweł i Grzegorz Przybył. Michał Piotrowski dobrze odnajduje się jako nieco zagubiony Mieczysław, zbyt „miękki”, co zawsze zarzucał mu ojciec, który jednak nie ustaje w wytrwałych poszukiwaniach tego, kim jest naprawdę. Ciekawe kreacje tworzą Mateusz Smoliński jako Thilo, Jakub Fret w roli Rajmunda czy Krzysztof Stróżycki (August August). Ale właściwie trzeba docenić pracę całego zespołu aktorskiego, w wielu scenach funkcjonującego jak jeden organizm.

Dopisane przez reżysera zakończenie każe Mieczysiowi-Klarze spotkać w szpitalu, na tyłach I wojny światowej rannego Hansa Castorpa z „Czarodziejskiej góry”. Oto, do czego prowadzi męskie ego i punkt widzenia – zdaje się podkreślać.

Jednak jeszcze jest rok 1913. Trwanie w rolach i zanurzenie w iluzji tymczasowego życia pozwala mężczyznom z pensjonatu oddalać od siebie myśl, że za chwilę skończy się świat. Ich świat. Epilog jest poza zasięgiem. Ale niczego już nie da się zatrzymać.

*„Empuzjon”, którego światowa prapremiera miała miejsce na deskach Teatru Śląskiego 12 maja 2023r., zrealizowany został w koprodukcji z Instytutem im. J. Grotowskiego we Wrocławiu (premiera 19 maja) oraz warszawskim Studio teatrgaleria (premiera 23 czerwca).

fot. Przemysław Jendroska/mat. teatru

Tytuł oryginalny

Mężczyźni umierają w listopadzie

Źródło:

zpierwszegorzedu.pl
Link do źródła

Autor:

Małgorzata Jęczmyk-Głodkowska

Data publikacji oryginału:

09.07.2023