Do niedawna krytycznie o mężczyznach wypowiadały się w polskim teatrze głównie kobiety. W tym sezonie dołączyli do nich panowie - pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Najgłośniejsze nazwiska w teatrze w mijającym roku nie należały do twórców. Mimo że Krystian Lupa i Krzysztof Warlikowski objeżdżają świat ze swoimi najnowszymi spektaklami, a Jan Klata odebrał w Petersburgu nagrodę Nowych Rzeczywistości Teatralnych, najwięcej mówiło się o Cezarym Morawskim i Marku Mikosie. Pierwszego wreszcie udało się odwołać z dyrekcji Teatru Polskiego we Wrocławiu, po ponad dwóch latach niszczenia prestiżowej sceny. Raport NIK ujawnił, że teatr ma 1,3 mln długu, a dyrektor obok comiesięcznej pensji w wysokości 12 tys. zł zarobił dodatkowe 186 tys. za występy, próby, reżyserie i scenografie (dzielone z reprezentującą go wobec własnej sceny agencją artystyczną). Dodatkowo teatr dopłacił 60 tys. zł do ceny wynajmu jego czteropokojowego mieszkania oraz wypłaca odszkodowania aktorom zwolnionym przez dyrektora niezgodnie z prawem. Mikos, który w ciągu sezonu sprowadził krakowski Stary Teatr do roli podrzędnej sceny, pozos