EN

20.05.2022, 01:25 Wersja do druku

Matka Polka Aktorka

fot. Dominika Kluźniak

To w ogóle nie jest śmieszny temat, szczerze mówiąc!

I chyba właśnie dlatego chciałabym potraktować go z przymrużeniem oka…

Pozwolę sobie również na ustanowienie głównej bohaterki – jest nią tytułowa Matka Polka Aktorka, w skrócie będziemy nazywać ją MPA i od razu, na wstępie, zaznaczę, że to jakby ja, to znaczy ja się z nią trochę utożsamiam, ale jeśli ktoś również to zapraszam.

Zanim aktorka zostanie matką, często zdarza się (w tym przypadku akurat nie podaję faktu biograficznego), że rozpatruje tę opcję w czasie. I nie ma w tym nic złego, nic dziwnego – w tym zawodzie „nie ma przecież dobrego czasu na dziecko”, mówią…

Och! Nie udawajmy, że tak nie jest! Która z nas nie usłyszała choć raz takiego tekstu. Ale mówią też: „Nie myśl, kochana, w ten sposób! Teatr nie jest najważniejszy. Zawsze jest dobry czas na dziecko!”.

Tak więc przyszła MPA, a na razie PA, znajduje jednak odpowiedni czas w życiu na dzieciątko, informuje o ciąży dyrektora, a dyrektorzy w tym przypadku reagują dwojako: gratulują naprawdę serdecznie lub są też jakby trochę zniesmaczeni.

Następnie przyszła MPA gra, póki może, co jakiś czas tylko poszerza kostium.

Niektórych spektakli długo grać się w błogosławionym stanie nie da i trzeba je zawiesić lub robi się zastępstwo. Tutaj pojawia się pewna drobna, nieuregulowana, nieprzyjemna sprawa, kiedy to MPA wraca po urlopie macierzyńskim i dzieli się z koleżanką rolą, w której została zastąpiona, pół na pół, czasem nie pół na pół, czasem nie dzieli się w ogóle i koleżance się dziękuje. Wtedy każda ze stron czuje się okropnie. Czasami MPA wraca z urlopu macierzyńskiego, a spektaklu już nie ma. Koniec. Zszedł. Dekoracje są już porąbane.

No więc różnie jest.

Dalej. Po urodzeniu dziecka MPA stara się karmić jak najdłużej, w trakcie prób i spektakli ciężko jest to zrobić, ale to już jest jej problem jak sobie tę sprawę logistycznie rozwiąże.

(Kiedyś, po urodzeniu pierwszego dziecka, ktoś zapytał mnie, dlaczego ja to robię dziecku i karmię je jeszcze piersią po powrocie z urlopu. Usłyszałam wtedy, że niedobrze robię, bo to już jest mleko z adrenaliną!).

Dalej. Jest jeszcze sprawa formy fizycznej – szeroko, ale dyskretnie komentowany jest fakt czy MPA mieści się lub się NIE mieści po powrocie do pracy w kostiumy. Najlepiej, żeby od razu wyglądała jak Lara Croft, a jeśli jej się nie udało… no cóż, straciła warunki…

W tym czasie, kiedy zmęczony mózg MPA nie funkcjonuje jak należy, a jej ciało jeszcze w pełni do niej nie należy, MPA udowadnia światu, że nadal się do tego zawodu nadaje i że nie straciła nic ze swojego uroku i świeżości.

O, później robi się niby łatwiej w życiu, MPA wygrzebała się już z pieluch, ale małe dzieci – mały kłopot, jak to się mówi. 

Starsze już dziecko zaczyna pytać wieczorem: „Mamusiu, a musisz wychodzić?!”

MPA tłumaczy, że musi, że bilety, że widz czeka, że też nie ma dziś ochoty…

Później jeszcze jest tak, że przykro robi się MPA, kiedy 1 czerwca, 6 grudnia lub w urodziny dziecka ma próbę i spektakl, i zdjęcia, bo inaczej nie dało się tego ułożyć, ale taki zawód sobie przecież wybrała. I nie powinna narzekać, bo latem, kiedy teatry zamknięte, MPA ma dwa miesiące urlopu! Kto tak ma, pytam?! Nauczyciel chyba tylko…

Dalej. Sto dni zdjęciowych, super projekt, no może minus jest taki, że to zdjęcia wyjazdowe, w głuszy. I nie będzie zasięgu. Bieszczady.

MPA chciałaby, naprawdę! Marzyła o tym, ale dziecko bardzo jej teraz potrzebuje, trudny okres, dorastanie, egzaminy do czegoś tam, no jak?

I tak to mniej więcej wygląda.

O! Albo taka sprawa – zdjęcia na planie zaczynają się o godzinie szóstej, a przedszkole otwierają o godzinie siódmej rano. Ale o tym, że zaczyna już o świcie, MPA dowiedziała się zaledwie poprzedniego dnia. Tak to już z planami pracy jest, normalka.

Dalej będzie już tylko o plusach, których jest jednak sporo, a najważniejszy to ten, że na dziecko w miarę rozpoznawalnej MPA spływa swego rodzaju łaska oraz sympatia społeczna. Nie ukrywajmy, dzieci MPA mają się w miarę dobrze. Ludzie się do nich uśmiechają i nakładają im ciut większe gałki lodów w lodziarni. I chociaż przez to dzieciom MPA wydaje się, że świat to najżyczliwsze z miejsc – dowodów sympatii wobec własnych dzieci MPA ludziom zabronić nie może.

Przepraszam, oczywiście mogłabym tak w nieskończoność, ponieważ jest jeszcze cała masa pominiętych przeze mnie sytuacji, temat jest piękny i bardzo bolesny, ale nie mam już czasu, bo o godzinie szesnastej muszę odebrać dziecko ze szkoły, zawieźć je szybko do domu, dać jeść, wsiąść do auta i jechać do teatru na spektakl. Do domu wrócę przed godziną dwudziestą trzecią (bo to jest długi spektakl), jak już dzieci będą spały.

Spoko. Dzieci już przywykły. Ja też.

*

Wszystkiego najlepszego WSZYSTKIM MAMOM na świecie z okazji ich święta!!!


Dominika Kluźniak

Źródło:

Materiał własny