- W pewnym sensie metoda ustawień Berta Hellingera na początku pracy zastąpiła nam próby czytane. Wejście w pole i w proces nieświadomy powoduje, że aktor intuicyjnie odczuwa i poznaje relacje, które jego postać ma z innymi bohaterami. Odbywa się to szybciej i bardziej intensywnie niż w trakcie klasycznych prób "stolikowych". Myślę, że intuicja jest ważnym kierunkowskazem w pracy aktora, często dużo cenniejszym niż koncept intelektualny - MAJA KLECZEWSKA i ŁUKASZ CHOTKOWSKI opowiadają o pracy nad "Burzą" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.
Z Mają Kleczewską i Łukaszem Chotkowskim o "Burzy" Szekspira rozmawia Wiesław Kowalski: Po tym jak nie doszło do premiery "Burzy" w Deutsches Theater w Berlinie powiedziała Pani w jednym z wywiadów: "To ostatecznie podcięło mi skrzydła". Tymczasem postanowiła Pani wrócić do tego tekstu Szekspira w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Dlaczego? M.K - Tak chyba zawsze jest ze spektaklami, które nie mają premiery, że choć praca nad nimi zostaje przerwana, istnieje wciąż wewnętrzna potrzeba domagająca się ich realizacji. Ten tekst gdzieś pod skórą pulsował i czekał na odpowiednie miejsce i czas. Zarówno w Niemczech, jak i w Bydgoszczy, podczas pracy nad spektaklem korzysta Pani z metody Berta Hellingera. M.K. - Niemieccy aktorzy przeciwko niej zaprotestowali. Powiedzieli Hellingerowi absolutnie nie, nie chcieli tego robić. Twierdzili, że aktor jest wtedy profesjonalny, kiedy wykonuje zadania, a nie kiedy angażuje się osobiście w proces. Oglądaliśmy u