- Rozumiem propagandowy optymizm Krzysztofa Maja, od dwóch miesięcy członka zarządu regionu ds. kultury, prezentowany w wywiadzie dla „Wyborczej", ale zdecydowanie przesadził w opowieściach o porządku, jaki nastał już w Operze Wrocławskiej - pisze Beata Maciejewska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Ostatni raport NIK po kontroli przeprowadzonej w samorządowych instytucjach kultury na Dolnym Śląsku był dla opery miażdżący, a marszałek dostał od kontrolerów wniosek o zwiększenie nadzoru, więc wypada wiedzieć, co się tam dzieje. Tym bardziej że od września trwa w Operze spór zbiorowy, którego końca nie widać.
Tymczasem Krzysztof Maj ogłasza, że dopiero będzie sprawdzać (sic!). Według niego „z rozmów z panią dyrektor wynika, że wszystkie zarzuty NIK, zwłaszcza w kontrowersyjnych kwestiach zatrudnienia Mariusza Kwietnia, zostały naprawione, łącznie z regulaminem organizacyjnym".
Czyli możemy spać spokojnie, pieniądze publiczne są dobrze wydawane, a pracownikom nie dzieje się krzywda, bo tak Krzysztofowi Majowi powiedziała pani dyrektor. Na której działaniach - przypomnę - NIK nie zostawił suchej nitki.
Niepokoi mnie też odpowiedź Krzysztofa Maja na pytanie, jaką funkcję pełni właściwie w Operze Wrocławskiej Bassem Akiki (przedstawiany jako „honorowy dyrektor muzyczny", choć nikt o takim stanowisku nie słyszał!) i ile zarabia. Krzysztof Maj mówi" „Z pisma związków zawodowych wynika, że jest zatrudniony jako szef orkiestry. Wysokość pensji, jaką otrzymuje, to sprawa pomiędzy pracodawcą i pracownikiem i jej nie znam".