EN

18.11.2020, 11:08 Wersja do druku

Łzawe rewiry

“Kwartet” Ronalda Harwooda w reż. Wojciecha Adamczyka w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w w tygodniku Sieci.

fot. Bartek Warzecha

Premiera „Kwartetu" Harwooda w stołecznym Ateneum ma dwa wymiary: pierwszy to otwarcie na Powiślu nowej sceny teatru - tu odniesiono niewątpliwy sukces. Drugi to sama realizacja - i z tym jest zgoła inaczej. Jestem przeciwnikiem narzekania, że „Kwartet" zmarłego dwa miesiące temu Ronalda Harwooda należy już dziś do kategorii tekstów zgranych i nienadających się do wystawienia poza scenami bulwarowymi. Że to, mówiąc w skrócie, teatr sentymentalny. Nie byłbym tego pewien, bo zaskoczeniem byłoby odkrycie tego tytułu na nowo, w tonacji przyciemnionej, bliższej dramatowi psychologicznemu. Nikt mi nie wmówi, że w „Kwartecie" taki potencjał absolutnie nie drzemie (weźmy też pod uwagę to, że sam Harwood pisał rzeczy naprawdę różne - w 1985 r. nawet dramat dokumentalny o mordzie na ks. Popiełuszce). Owszem, to może się wydawać trudne, ale może dać frapujące efekty. I przede wszystkim - po co pokazywać „Kwartet" tak, jak wszyscy się spodziewają? Tylko dlatego, że otwierana jest nowa scena Ateneum, zatem dawkę westchnień z łezką w oku trzeba zagwarantować?

Nie chcę przez to powiedzieć, że idealne było przedstawienie w reżyserii Zbigniewa Zapasiewicza z Teatru Współczesnego (2000), gdyż wówczas oglądaliśmy przede wszystkim aktorskie mistrzostwo. Ale były w nim także tragizm i tęsknota za przeszłością. No i opis tego, czym jest starość. Czworo śpiewaków wspominało minioną sławę i życiowe błędy, jednak wyczuwało się w tym dialog, na który składa się szczególnie to, co rozgrywa się między słowami.

Dziś w Ateneum uczestniczymy w czymś na kształt wymuszonego benefisu. Świetni aktorzy: Marzena Trybała, Magdalena Zawadzka, Krzysztof Gosztyła i Krzysztof Tyniec, traktując dramat trochę jako ckliwy pretekst do opowiadania o swojej wieloletniej obecności w zespole teatru, trochę zaś jako komedyjkę o dniu powszednim w domu starości, marnują szansę, by nas czymkolwiek zainteresować. I naprawdę do zagrania seniora nie wystarczą charakteryzacja i wspieranie się o lasce. To reżyser „Kwartetu" i nowy dyrektor artystyczny Ateneum Wojciech Adamczyk wie przecież na pewno.

Tytuł oryginalny

Łzawe rewiry

Źródło:

„Sieci” nr 47