Koronawirus rzadko odbiera młodym życie, ale często niszczy plany, zabiera szanse na wymarzoną niezależność. Mają poczucie, że życie im ucieka - pisze Małgorzata Święchowicz w tygodniku Newsweek.
Jechałam ostatnio do Krakowa, miałam w teatrze Variété zagrać w „Operze za trzy grosze”. Byłam już w pociągu, gdy przyszła wiadomość, że spektakl odwołany. W sumie od marca zagrałam cztery razy do pustych foteli. Gdy po wiosennym lockdownie pozwolono otworzyć teatry i wyszłam w końcu na scenę, zobaczyłam rzędy foteli oklejonych taśmą, tylko gdzieniegdzie jakiegoś człowieka odbijającego mi się w światłach. Pomyślałam: come on, Polsko, co z tobą? W drodze do teatru widziałam dużo ludzi w tramwajach, w metrze. Ludzi wchodzących do kościołów. Tam nie było takich obostrzeń i zakazów, jakie nałożono na kina i teatry – opowiada Barbara Garstka. Ma 30 lat, jest po krakowskiej PWST, wydział wokalno-aktorski, teraz związana z warszawskim teatrem Syrena.