Ważne jest to, co prawdziwe, a nie sztuczne. Kiedy babcia Dora sprzeda gospodarkę i pójdzie do domu z betonu, zabierze ze sobą gąskę i świnkę. Ale w domach z betonu nie ma miłości. Życie toczy się w internecie, nikt z nikim nie rozmawia, a nawet nie segreguje śmieci. Nowy spektakl w Andersenie trafia w samo sedno. Brawo.
Trzy sezony i dwanaście spektakli. To plon tego, co zostawia Lublinowi Krzysztof Rzączyński, scenarzysta, reżyser i dyrektor naczelny teatru. Zostawia, bo będzie konkurs na nowego dyrektora. Na konferencji prasowej powiedział, że w nim nie wystartuje. Rzączyński pracuje właśnie nad filmem o ks. Kaczkowskim. Ale widać było, że Lublina mu żal.
Co będzie to będzie, dyrektor z dumą zapowiedział kolejną premierę sztuki, napisanej na jego zamówienie. - Po raz kolejny zabieramy głos w sprawach ważnych dla ludzi - mówił na konferencji, na której zobaczyliśmy fragmenty spektaklu. Dobre aktorstwo, filmowe techniki i dwa plany, aktorski i lalkowy. To tak jak dwa światy zderzone w spektaklu. Jeden świat zespolony jest z naturą, drugi rozgrywa się w domach z betonu. Ponieważ nie ma już trawy, tytułowa bohaterka, babcia Dora, po sprzedaży gospodarki (po śmierci dziadka) zabierze ukochaną gąskę i świnkę do syna, do domu z betonu.