– Zostaliśmy zmuszeni do głosowania uchwały, że nikt nie spełnia kryteriów – zdradza jeden z członków komisji konkursowej, która miała wyłonić dyrektora Teatru im. J. Osterwy w Lublinie. Wiele wskazuje na to, że teatrem pokieruje osoba wyznaczona przez zarząd województwa. Podobnie jak ma to miejsce w CSK, Muzeum Wsi Lubelskiej czy w Muzeum Lubelskim.
Konkurs został ogłoszony przez Urząd Marszałkowski w lutym. Zgłosiło się sześcioro kandydatów. Oprócz kierującej teatrem im. J. Osterwy przez ostatnie cztery lata Doroty Ignatjew o stanowisko ubiegali się: związany z Teatrem Akademickim Uniwersytetu Warszawskiego Ryszard Adamski, aktor i menadżer kultury Paweł Kleszcz, wieloletni aktor Teatru Osterwy i przewodniczący teatralnej „Solidarności” Witold Kopeć, reżyser Marek Pasieczny i były dyrektor teatrów w Opolu i Radomiu Adam Sroka.
I artysta, i menager
17 czerwca zebrała się komisja konkursowa. Ale nowego dyrektora nie wybrała. W przeprowadzonym trzykrotnie głosowaniu żadne z pretendentów nie zdobył większości głosów.
– Poziom kandydatów był wysoki, ale i my zawiesiliśmy wysoko poprzeczkę. Oprócz oczekiwań artystycznych, ocenialiśmy też zdolności menadżerskie. Teatr wymaga rewitalizacji i potrzebna jest osoba, która połączy te dwie cechy – tłumaczył nam wówczas Zbigniew Wojciechowski, wicemarszałek województwa i przewodniczący komisji.
Oprócz Wojciechowskiego w komisji zasiada jeszcze dwoje przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego (Bożena Ćwiek, Andrzej Miskur). Dwóch reprezentantów ma minister kultury (Agnieszka Komar-Morawska, Jarosław Cymerman). Pozostali czterej członkowie to osoby związane ze środowiskiem artystycznym i związkami zawodowymi działającymi w teatrze (Ewa Leśniak, Paweł Łysak, Marek Bijak, Jolanta Rychłowska-Żarnecka).
Konkurs bez rozstrzygnięcia
O sprawie zrobiło się głośno, gdy krytyk teatralny Witold Mrozek zarzucił władzom wojewódzkim „majstrowanie” przy konkursie. A dyrektor Teatru Powszechnego Warszawie Paweł Łysak w audycji „Kultura Osobista” w TOK FM ujawnił kulisy obrad komisji.
– To jest dziwne, bo byliśmy zmuszeni do głosowania uchwały, że nikt nie spełnia kryteriów. To dziwi chociażby w przypadku Adama Sroki, który był dwukrotnie dyrektorem, czy Doroty Ignatjew, która tak naprawdę odniosła sukces ogromny. W moim przekonaniu był to jakiś rodzaj gry i próby nierozstrzygnięcia tego konkursu – mówił Łysak.
Stwierdził też, że w żaden sposób nie uzasadniono, dlaczego odrzuceni kandydaci nie spełniają wymaganych kryteriów. – Przedstawiciele ministra i marszałka stwierdzili, że nie muszą argumentować, ponieważ ich głosowanie jest zabraniem głosu w tej sprawie – opowiadał na radiowej antenie.
– Takie sugestie są nieuprawnione – komentuje wicemarszałek Wojciechowski.
Teraz w grę wchodzą dwie możliwości. Na ogłoszenie nowego konkursu może być zbyt mało czasu, bo kadencja Doroty Ignatjew mija z końcem sierpnia. Druga z opcji to powołanie pełniącego obowiązki dyrektora.