26 II [19]70
Drogi Panie Dyrektorze!
Z całego serca dziękuję za list, który zjawił się właśnie w samym środku moich „dusznych” i sentymentalnych rozważaniach o Rocznicy. I we mnie tkwi niezmiennie to bolesne uniesienie, do którego wracam już nie tyle jak do wyrządzonej krzywdy, ani nawet tej radosnej, choć zawsze trochę kabotyńskiej satysfakcji, jaką daje poczucie, iż uczyniło się wszystko, aby rzetelnie sobie zasłużyć na ludzkie dobre słowo – ale jak do momentu, który bardziej się odnosi do życia niż pracy i który zwykliśmy nazywać słupem milowym, a co jest po prostu czymś, co znaczy naszą dojrzałość i sprawia, że trochę inaczej zaczynamy wartościować i rozumieć sens swojego postępowania. I dlatego między innymi zaczynam przypuszczać, że to wszystko stało się potrzebne. Więcej, że trzeba szczęścia, może nawet boskiej Opatrzności, aby na taką próbę życia sobie zasłużyć. Nie wiem, czy obsesyjnie się nie powtarzam, ale z tym wszystkim chciałbym nade wszystko, aby Pan tu był. Tymczasem słyszę o Pana sukcesie w Oslo [1] i podjętej pracy w Essen [2] i choć cieszy mnie ogromnie takie przyjęcie Pana sztuki i osoby, nie mogę się oprzeć pewnemu niejasnemu niepokojowi.
Niewiele wiem o Pańskich planach.
Z niesprawdzonych „wieści” i z tych nielicznych faktów, jakie znam, mogę się tylko domyśleć, że uzyskał Pan zgodę na zrealizowanie zagranicznych propozycji. Ale, na Boga, była ona do przewidzenia i nie o nią przecież chodzi. Trzeba, aby Pan wiedział, choć niepodobieństwem jest, żeby Pan nie był tego świadomy, że jakiekolwiek byłyby Pańskie pobudki – będą one zawsze osobiste – faktem zaś pozostanie, że Pana tu nie będzie i wraz Panem wszystkiego, do czego można by się w ogóle [podkreśl. G.H.] odwołać. Proszę mi wybaczyć to przypomnienie, ale chciałbym, aby Pan wiedział, że jeśli zdecydował się Pan na dłuższą nieobecność, to pomijając już to, iż wystawia Pan tu pozostałych na trudną próbę wierności i oddania, dostarcza Pan wybornych argumentów wszystkim tym, którzy chcieli się Pana pozbyć.
U mnie, prócz normalnego trybu wypełniania obowiązków teatralnych – Wania [3], Życie snem [4], Hadrian VII [5] – nic rewelacyjnego. Prócz tego może, że zajmuje się trochę Kochanowskim i naszą cudowną poezją baroku, którą cyklicznie realizuję w radio.
W telewizji w najbliższym czasie reżyseruję i gram Trąd w pałacu sprawiedliwości [6], zaś w dalszych planach Fantazego [7]. W kwietniu zaczynam dużą rolę filmową [8].
– 4 marca jest Kazimierza. Życzę Panu w tym dniu, aby Pan był szczęśliwy i żeby Panu ułożyło się wszystko jak najlepiej. Całuję Pana gorąco i ściskam serdecznie.
Zawsze Pański
Gustaw Holoubek
P.S. Ucieszyłbym się niezmiernie, gdyby w jakiejś wolnej chwili zechciał Pan opowiedzieć o swojej premierze w Oslo i wszystkim, co Pan teraz robi.
G.H.
Przypisy:
[1] Christopher Marlowe Edward II, reż. Kazimierz Dejmek, prem. 1 lutego 1970 w National Teatret Oslo.
[2] Anton Czechow Czajka, reż. Kazimierz Dejmek, prem. 1 kwietnia 1970 w Stadttheater w Essen.
[3] Anton Czechow Wujaszek Wania, reż. Kazimierz Dejmek, prem. 29 grudnia 1968 w Teatrze Ateneum. Gustaw Holoubek w roli Iwana Wojnickiego.
[4] Pedro Calderon de la Barca Życie jest snem, reż. Ludwik René, prem. 7 czerwca 1969 w Teatrze Dramatycznym. Gustaw Holoubek w roli Segismunda.
[5] Peter Luke Hadrian VII, reż. Jan Bratkowski, prem. 29 listopada 1969 w Teatrze Dramatycznym. Gustaw Holoubek grał rolę Fr. Williama Rolfe’a.
[6] Ugo Betti Trąd w pałacu sprawiedliwości, prem. 18 maja 1970 w Teatrze Telewizji. Gustaw Holoubek w roli Custa.
[7] Juliusz Słowacki Fantazy, prem. 4 października 1971 w Teatrze Telewizji. Gustaw Holoubek w roli tytułowej.
[8] Film Włodzimierza Haupego Pejzaż z bohaterem (1970, prem. 1971).