Trzy realizacje dramatów szekspirowskich zakwalifikowano do finału 27. konkursu o Złotego Yoricka. 1 sierpnia podczas 25. Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku zaprezentowany zostanie "Król Lear" w reżyserii Anny Augustynowicz z Mirosławem Zbrojewiczem w roli tytułowej zrealizowany w koprodukcji teatrów Modrzejewskiej w Legnicy i Kochanowskiego w Opolu.
Decyzją selekcjonera Łukasza Drewniaka w finałowej rozgrywce Konkursu na Najlepszą Inscenizację Dzieł Dramatycznych Williama Szekspira oraz dzieł inspirowanych jego dramatami oprócz legnicko-opolskiej koprodukcji uczestniczyć będą: "Der Szturem. Cwiszyn/ Burza. Pomiędzy" w reżyserii Damiana Josefa Necia warszawskiego Teatru Żydowskiego im. Ester Rachel i Idy Kamińskich oraz „Hamlet” Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w reżyserii Bartosza Szydłowskiego. O przyznaniu Złotego Yoricka zdecyduje jury, w składzie: Tomasz Kubikowski, Jacek Kopciński i Monika Żółkoś.
"Trzy finałowe spektakle stanowią bardzo wyraziste przykłady funkcji szekspirowskich dramatów we współczesnym polskim teatrze. To Szekspir polityczny ("Hamlet"), Szekspir wewnętrzny ("Król Lear") i Szekspir pamięci ("Burza"). Twórczość Stratfordczyka służy do diagnozy sytuacji społeczno-politycznej, pokazania mechanizmu, niezgody na to, co jest wokół nas" - zauważył w komunikacie prasowym selekcjoner konkursu. Uzasadniając wybór do finału realizacji legnicko-opolskiej napisał:
"„Król Lear” Anny Augustynowicz to spektakl, w którym jeden aktor/mężczyzna otoczony jest postaciami granymi wyłącznie przez kobiety. To nie jest chwyt formalny, tylko psychologiczny. Lear Mirosława Zbrojewicza to kolejne wcielenie Prospera z „Burzy” albo Witolda-reżysera ze „Ślubu” Gombrowicza, zrealizowanego kilka sezonów temu przez Augustynowicz. Lear wciąga widza w swoją podświadomość. Jest złamanym, znużonym mężczyzną, który pierwszy raz w życiu przeczuwa, że zbliża się jakiś przełom – koniec lub agonia. Wrócił z pracy, przebrał się w czerwony szlafrok, położył na stole ofiarnym i zaczął śnić. Król życia wyprowadził życie z siebie na scenę, rozpisał scenariusz, przydzielił role. Jesteśmy świadkami psychomachii, w jego świadomości toczy się rozpisana na wielu bohaterów walka. Lear nadaje każdemu ze swoich problemów i lęków ciało i twarz kobiety. Wie, że wraz z ich przebudzeniem i dominacją zacznie się zupełnie nowa rzeczywistość, w której nie będzie potrzebny. Ani on, ani jego moralność, ani jego religia. Kiedy rozum śpi, budzą się upiory – tym tytułem z malowidła Goyi można podsumować relację głównego bohatera i wysnutych z niego postaci. Lear jest reżyserem tego teatrzyku zdrad i zbłądzeń, ale nie wszystko kontroluje. Anna Augustynowicz sięga po formę barokowego, dworskiego widowiska zwanego maską. To taki spektakl wewnątrz spektaklu, jak widowisko na ślubie Mirandy i Ferdynanda w „Burzy”. Lear inicjuje jego początek, ale potem okazuje się, że powołał również do życia, coś więcej. Trzy grecko-rzymskie boginie tworzą ornament odgrywanych zdarzeń, komentują kwestie i gesty walczących ze sobą kobiet, przejmują część tekstów Leara. Teatr zaczyna grać przeciwko mężczyźnie, postaci się buntują, zmieniają konwencję, zyskują jak błazen i Edgar większą świadomość. Lear Zbrojewicza to mężczyzna w sile wieku, który musi zrozumieć własną słabość, skonfrontować się z cierpieniem i szaleństwem, pożegnać z panowaniem nad światem, ciałem, umysłem. To test starości i samotności, sprawdzanie, jak będzie. Próba pogodzenia się z nieuniknionym, w którym sceniczna fikcja go zagarnia, fikcja z nim gra. Lear w spektaklu Augustynowicz klęka przed swoim własnym wielkim portretem wygenerowanym na ekranie. Dziewczyny z jego wizji przyjmują archetypowe chrześcijańskie pozy – jedna z córek, jak Matka Boska, rodzi potwora, inna zostaje ukrzyżowana, kolejna zdradza pocałunkiem w ogrodzie. W finale bohater odkrywa karty – po przebudzeniu mówi tekstem Szekspira, że był to tylko szkic, test umierania świata. Razem z człowiekiem odejdzie wszystko, co stworzył i kochał, czego się bał i nienawidził. A potem zaczną się inne światy – nie nasze światy".
Legnicko-opolski "Król Lear" Szekspira uczestniczył już w ubiegłorocznej, pandemicznej i onlajnowej edycji Festiwalu Szekspirowskiego. 28 listopada spektakl transmitowano do sieci na żywo ze Sceny Gadzickiego Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Całość wg pomysłu i w reżyserii Anny Augustynowicz ze scenografią Marka Brauna, kostiumami Tomasza Armady, muzyką Jacka Wierzchowskiego, wizualizacjami Wojciecha Kapeli oraz reżyserią świateł Krzysztofa Sendke jest inscenizacją à rebours. Odmiennie niż miało to miejsce w teatrze elżbietańskim, w którym wszystkie role odgrywali mężczyźni, na scenie królują kobiety - po siedem aktorek obu kooperujących scen. Jedynie w roli tytułowej, niemal symbolicznie, wystąpił ostatni przedstawiciel odchodzącego świata patriarchatu. Inscenizacyjną nowością jest także pojawienie się na scenie postaci, których nie ma u Szekspira. Jowisz, Junona i Minerwa, czyli tzw. Trójca/Triada Kapitolińska, reprezentują w przedstawieniu świat ludzkich namiętności komentując i wpływając na losy bohaterów dramatu słowami zaczerpniętymi od pobocznych postaci sztuki.
Łukasz Rudziński, Teatr: "Wiwisekcja postaci Leara ubranego w szkarłatny szlafrok zdecydowanie dominuje nad innymi pomysłami i funkcjonuje tu trochę jako „teatr w teatrze”. Cały spektakl ma wydźwięk głęboko pesymistyczny – śledzimy bohaterów przegranych, skupionych tylko na sobie, zamkniętych w skorupie własnych wyobrażeń. Konający Lear wyrzuci z siebie na prosektoryjnym stole: „Ludzie, jesteście z kamienia! Gdybym miał wasze języki i oczy, mój szloch rozłupałby wam sklepienie nieba”. Legnicko-opolski "Król Lear" jest ponurą diagnozą upadku wartości i degrengolady władzy".
Dariusz Kosiński, Tygodnik Powszechny: "„Król Lear” nie jest teatrem absurdu, lecz tragikomedią, w której do łask wraca pierwszy człon nazwy. Bez patosu i wzniosłości odsłonięty i dany do przeżycia zostaje tragiczny aspekt naszej egzystencji, osadzony nie w heroicznych aktach, burzy pożądań czy intrygach chciwości, ale w głupim, drobnym błędzie, w wypowiedzianym lub nie słowie, w zrobieniu czegoś, bo można, choć wcale nie trzeba. To nie jest przedstawienie łatwe. Nie jest też przyjemne. Ale z pewnością można wobec niego użyć słowa, które w odniesieniu do teatru pojawia się rzadko: to jest przedstawienie mądre".
Henryk Mazurkiewicz, Teatralny.pl: ""Król Lear", jak każde prawdziwe arcydzieło, wciąż zadziwia, a niekiedy wręcz przytłacza swoją aktualnością. Zarówno na płaszczyźnie preparowania indywidualnych tragedii, jak też dramatycznych losów całych zbiorowości. Bohaterowie tej legnicko-opolskiej koprodukcji przez cały czas czują się obserwowani, a to przez siły wyższe, a to przez publiczność, a to przez pozostałych bohaterów. Dlatego też zawsze grają, zgrywają się, udają".
Dla legnickiego teatru będzie to kolejny udział w rywalizacji o Złotego Yoricka. W 1996 roku główna nagroda nie została przyznana. Wyróżnienie otrzymał wówczas spektakl "Jak wam się podoba” w reżyserii Roberta Czechowskiego ze scenografią Małgorzaty Bulandy. W roku 1999 wyróżnienie przyznano "Koriolanowi" w inscenizacji Jacka Głomba i reżyserii Krzysztofa Kopki z wykonywaną na żywo muzyką zespołu Kormorany. Obie te produkcje były dziełem tworu, który do 1999 funkcjonował pod nazwą Centrum Sztuki - Teatr Dramatyczny w Legnicy.