Zwolnienia, paraliż decyzyjny, wypytywanie pracowników o religię i poglądy polityczne, transfery z "Gazety Polskiej" - o tym wszystkim mówią pracownicy Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego, odkąd rządy z nadania ministra kultury przejął tam Robert Kaczmarek. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny (FINA) odnosiła ostatnio spektakularne sukcesy. Takie, jak renowacja cyfrowa „Ostatniego etapu" Wandy Jakubowskiej – pierwszego filmu o Auschwitz, nagranego jeszcze w oryginalnych plenerach obozu w 1947 r., czy merytoryczna pomoc badaczom z Instytutu Pileckiego w Berlinie, którzy odnaleźli uważany za bezpowrotnie zaginiony film Stefana i Franciszki Themersonów „Europa".
Za „Ostatni etap" FINA otrzymała prestiżową nagrodę FOCAL International 2021 w kategorii najlepsza rekonstrukcja.
Teraz jednak z tej państwowej instytucji masowo odchodzą pracownicy. Jak podają związki zawodowe, od marca zostało zwolnionych, odeszło lub rozpoczęło bieg okresu wypowiedzenia blisko 60 pracowników (załoga liczy około 220 osób). Ci, którzy zostają, mówią o paraliżu instytucji, braku decyzyjności i rozumienia zadań Filmoteki przez nowe kierownictwo.