Logo
Recenzje

Kto zniknął wyobraźnię?

9.05.2025, 09:43 Wersja do druku

„Wyobraźnia” Julii Szmyt w reż. autorki w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Marek Zajdler na stronie NaszTeatr.

fot. Bartek Warzecha/mat. teatru

Teatr to emocje. Rozrywające nas od wewnątrz, rozbrzmiewające spontanicznym śmiechem, spływające łzą po policzku, powodujące zadumę, a niekiedy wstrząs. Trzymamy je jednak z ryzach teatralnego fotela, bo w świątyni kultury inaczej nie wypada. Normy. Zasady. Zwyczaje. Ale to, co często krępuje dorosłych, nijak się ma do dziecięcej publiki, jej otwartości, naturalnej ciekawości poznawania świata i bezpośredniości, która o konwenansach nawet nie słyszała. Dlatego z uśmiechem obserwowałem, jak wybuchające kaskadami dziecięce emocje odbijają się falami radości w foyer Teatru Lalka i niemal rozbijają w drzazgi ułożoną przez Julię Szmyt historię przeznaczonego dla najmłodszych widzów spektaklu „Wyobraźnia”.

W feerii niepokojących dźwięków, dziecięcego śmiechu i szelestu papieru pojawia się na scenie Obraz. Niemy, a raczej niema, bo w osobie Olgi Ryl-Krystianowskiej, za to bogata w gesty i wizualizująca swój przekaz jasnymi skojarzeniami. Za chwilę dołączy do niej Słowo, czyli Andrzej Perzyna szukający słów, które dziwnym trafem przestały się zeń wydobywać. Kiedy uporają się już z chwilową niemocą i przywrócą mu mowę, przekażą jednak hiobowe wieści - świat zniknął, w wielkiej niszczarce pocięto słowa, a obrazy rozpadły się na tysiące kawałków. Wizję tę wspomaga pomysłowa papierowa scenografia Ewy Gdowiok pełna pasków i ścinków z zapisanymi literami oraz kostiumy i dekoracje czerpiące ze sztuki origami, które pomagają uruchomić tytułową „wyobraźnię”. Aktorzy bawią się słowem i zapraszają do kreatywnej zabawy dzieciaki, które początkowo nieśmiałe z każdą chwilą nabierały animuszu. Wraz ze światem zniknęła bowiem, czy raczej zamknęła się w sobie także wyobraźnia, a ponieważ ma ona moc stwarzania świata na nowo, Słowo i Obraz starają się przy współudziale młodej widowni odnaleźć jej źródła i skorzystać z jej cudownych właściwości. Ha, o tym, że dziecięca wyobraźnia nie zna granic niby wiadomo, ale wciąż potrafi zaskakiwać dorosłych. W ekspresyjnych pantomimicznych scenkach Obrazu dzieci dostrzegły choćby kanguro-złodzieja, a aktywizujące widownię poszukiwania wyobraźni doprowadziły do prawdziwego pandemonium syczących i czołgających się węży, a chwilę później szybujących w przestworzach dzieciaków, które (nie?)oczekiwanie dla artystów zawładnęły sceną. Nieskrępowana radość i chęć współuczestnictwa w stwarzaniu świata na nowo cieszyła oko, a jednocześnie wzbudzała szacunek dla dwójki aktorów, którzy jakimś cudem byli w stanie opanować cokolwiek rozbrykaną publikę.

Przy okazji Julii Szmyt udało się sprytnie przemycić mimochodem kilka cennych rad w duchu „uczyć bawiąc” Krasickiego. Wyobraźnia, która pozwala przewidywać konsekwencje naszych poczynań stała się w teatralnym języku narzędziem bezpieczeństwa i dbania o przyrodę. Niezwykle klarownie, jasno i bez zbędnej infantylizacji wyjaśniła najmłodszym potrzebę empatii, współodczuwania emocji, bez której tak łatwo ulec można egoistycznym zapędom. Nie obyło się przy tym bez „zapleśniałej kalarepy” i „skisłego ogórka”, co jedynie podkreśliło istotę sprawy. Siłą spektaklu jest nauka przez doświadczanie skutków każdego rodzącego się w wyobraźni pomysłu, współpraca i ciągła interakcja z aktorską parą, która, mówiąc nieco korporacyjnym językiem, delikatnie moderuje teatralne spotkanie prowadząc je zakosami po linii scenariusza. Niebagatelną rolę w przedstawieniu odgrywają światła i animacje pomagające niekiedy najmłodszym zwizualizować sceniczne wyobrażenia oraz kojąca fortepianowa muzyka mooryca, czyli Maurycego Zimmermana budująca ciepły klimat i sprzyjająca rozwijaniu się kolejnych niecodziennych konceptów. Przy wymyślaniu swojego własnego idealnego świata dzieciaki puściły już bowiem na dobre wodze fantazji – w wielu z nich z przyjemnością bym zamieszkał, może tylko ten pełen wilków wolałbym omijać.

I jeśli w tym pięknym, mądrym i radosnym przedstawieniu zmieniłbym jedną jedyną rzecz, to trzecią zbitkę liter, która pomaga Słowu odnaleźć utraconą mowę. „KU” mimowolnie kieruje skojarzenia do słowa, którego  w teatrze dla dzieci wolałbym nie słyszeć, a jednak wśród chichotu padało szeptane na ucho między kilkoma maluchami. Tak, oni już też je słyszeli. Do zabawnej i wywołującej śmiechy „kupy” i docelowego „ku pamięci” można też dojść od „PA” biegnąc po drodze przez „padalca”, „parówkę”, „papę”, „mapę”, „pupę” i „kupę”, wedle życzenia. A jest o niebo bezpieczniej i nie działa tak na wyobraźnię. A o nią tu przecież chodzi. I tak, „PA” było dwie chwile wcześniej, ale to też można bez problemu skorygować. [Tu dygresja 18+. Nie wiem czemu, ale ta zabawa słowem przypomniała mi kampanię marketingową pewnej firmy piwowarskiej, która od kilku lat twierdzi, że „chce się Ż”, a mnie zawsze zastanawia, czy przed, czy po spożyciu ich produktów. Na wszelki wypadek nie tykam. Ot, figle wyobraźni.]

Julia Szmyt zaprasza w Teatrze Lalka do wciągającej nie tylko najmłodszych widzów podróży w głąb ludzkiego umysłu i jego nieskończonych możliwości kreacji. Zabawą we wspólne tworzenie świata uzmysławia nam, że każdy z nas ma swój własny mały świat, o który powinniśmy dbać, by uczynić go jak najlepszym. Przełamująca bariery niemożności wyobraźnia daje w nim odwagę do tworzenia pięknych i niepowtarzalnych rzeczy, mądrze używana zapewnia bezpieczeństwo, a w powiązaniu z empatią jest drogowskazem do szczęścia. O przeżytej teatralnej przygodzie przypominać zaś będzie małym i dużym dzieciom niewielki papierowy żuraw, w sam raz dobry na tyle, by wywołać uśmiech, gdy znajdziemy go przypadkiem w kieszeni. Mój wywołuje za każdym razem.

Tytuł oryginalny

Kto zniknął wyobraźnię? - "Wyobraźnia" w Teatrze Lalka, recenzja

Źródło:

NaszTeatr

Link do źródła

Autor:

Marek Zajdler

Sprawdź także