Nikt nie zaśpiewał "Miasteczka Bełz" ani "Rebeki"? Trudno uwierzyć, ale tegoroczni konkursowicze, startujący we wtorek wieczorem [13 marca] we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, zrezygnowali z nieśmiertelnych standardów. Zamiast nich sięgali po współczesny repertuar - od utworów Grzegorza Ciechowskiego do Lecha Janerki - pisze Małgorzata Matuszewska w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
Tylko siedmioro wokalistów znalazło się w finale Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki. W piątkowy wieczór [16 marca] przed jednym otworzy drogę do sławy Wieczór zaczął się mocnym akcentem. Joanna Gonschorek z legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej, bosa i uskrzydlona, zaprezentowała śmiesznego "Grzesia Pączka" z muzyką zespołu Kura i słowami Remigiusza Brzyka. Absolutnym zaskoczeniem była jej interpretacja "Samby przed rozstaniem". Zamiast łzawych dźwięków, usłyszeliśmy piosenkę z taśmy, a sama Gonschorek przedstawiła mini-spektakl o przygotowaniach do imprezy. Malowała się przed lustrem i pokrzykiwała na popędzającego ją domniemanego partnera. W dodatku, podśpiewując, strasznie fałszowała. I dostała się do finału! Zeszłoroczny triumf Bartosza Porczyka, który wystąpił w wielkiej peruce i z jednym szklanym okiem, skusił młodych ludzi do przebieranek i otaczania najróżniejszymi gadżetami. Osławiona "mała czarna" zeszła do lamusa.