Teatrów mamy za mało, brakuje konkurencji, która mogłaby podnosić poziom, brakuje walki o widza. Widzowie w Trójmieście są leniwi, wyprawa z Gdańska do Gdyni, nie mówiąc już o Wejherowie, to dla wielu przygoda bardziej egzotyczna niż dla Lindbergha wycieczka w 1927 roku - Gazeta Świętojańska podsumowuje 2014 rok na Pomorzu.
Coraz trudniej porównywać, gdy między dwoma teatrami repertuarowymi jest ogromna przepaść. Jak oceniać, gdy najsłabszy spektakl jednego nie jest gorszy od najlepszej prezentacji drugiego? Jak wartościować teatry, które działają w zupełnie innych warunkach właściwie wszystkiego? Jakie wyciągnąć wnioski z faktu, że spektakl, który kosztował kilkadziesiąt (!) razy więcej, jest zdecydowanie słabszy od tego, który powstał dzięki entuzjazmowi kilku osób? Jak porównywać "wykony", które powstały po kilku próbach z tymi, które próbowano ponad 120 razy? A może powinno się także oceniać działania oraz nakłady na promocję i kontakty, dzięki którym windowana jest ranga przedstawienia? Albo podawać zobowiązania patronackie, w myśl których "piszący o spektaklu" jest zobowiązany do pisania dobrze lub bardzo dobrze, bez względu na obejrzany efekt? Czy ważna jest wartość dodana, czy tylko frekwencja? Itd., itd. Teatrów mamy za mało, brakuje ko