Logo
Magazyn

Kryminalna perełka

23.07.2025, 15:00 Wersja do druku

Twórcy spektaklu postawili sobie spore wyzwanie, bo po kryminały na scenie sięga się rzadko. Powód? Niełatwo utrzymać widzów w napięciu, niełatwo o zaskoczenie, niełatwo o odpowiednią intrygę. „Pułapka” jednak realizacyjnych pułapek zgrabnie uniknęła. Ogląda się ją znakomicie.

fot. Grzegorz Skowronek, Maciej Skowronek

Trwają podsumowania sezonu 2024/2025. Był to czas niezwykle intensywny także dla częstochowskiej Agencji Artystycznej Certus. Rozpoczynając go, w swoim stałym repertuarze miała cztery bijące rekordy popularności wśród widzów produkcje: „Serca na odwyku”, „Kolację dla głupca”, „I love You, a teraz się zmień” i „Przesyłkę z zaświatów”. Grano je na scenach całej Polski, m.in. w Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu, Lublinie, Łodzi, Szczecinie, Rzeszowie, Białymstoku, Chorzowie, Tychach czy Kielcach. Agencja po raz kolejny prezentowała również swoje spektakle na festiwalach w Tarnowie, Sielcach czy Nowym Sączu.

Ogólnopolska premiera

W 2025 r. teatralną pulę powiększyła kryminalna „Pułapka”. Najpierw kilka razy zaprezentowano ją przedpremierowo, potem była warszawska premiera w Scenie Relax, a w maju – zgodnie z tradycją firmy – oficjalna ogólnopolska premiera organizowana w rodzinnym mieście.

Tym razem feta odbyła się w Klubie Politechnik. 11 maja zaroiło się tam od wielbicieli sztuki teatralnej. Nie zabrakło też specjalnych gości, bo Częstochowę odwiedzili m.in. Małgorzata Pieczyńska, Marta Chodorowska, Bartłomiej Topa i Michał Zieliński. W tłumie oklaskujących premierowy tytuł znalazł się także np. słynny malarz Tomasz Sętowski.

Skąd takie zainteresowanie „Pułapką”? Przez 12 lat (bo tyle minęło od premiery debiutanckiej produkcji agencji „Siostrunie” w reżyserii Mariusza Kiljana) Certus (sama historia agencji sięga zaś 2002 roku) zyskał wierną publiczność, która ceni przede wszystkim jakość. Stąd w obsadzie nie znajdziemy nazwisk celebrytów. Zawsze są to aktorzy z dyplomem, warsztatem i dorobkiem.

Czasami warto poczekać

Szefowa agencji Krystyna Pietrzak zawsze podkreśla, że najważniejsze to kochać swoich aktorów, bo wtedy przenosi się to na pracę na scenie. I tę „chemię” widać. Od 2014 roku przekłada się ona na współpracę ze znakomitym aktorem i reżyserem Cezarym Żakiem. Najpierw zrealizowali wspólnie wyśmienitą komedię kryminalną „Złodziej”. Potem były wspomniane już „Serca na odwyku”, „Kolacja dla głupca” i „Przesyłka z zaświatów”. W sztukach Erica Chapella, Murray’a Schisgala i Francisa Vebera Żak również wystąpił. Z kolei w komedii Paula Elliotta (w oryginale „Umrzeć ze śmiechu”) artysta zrezygnował z podwójnej roli, skupiając się wyłącznie na reżyserii.

Podobną decyzję podjął, gdy rozpoczął pracę nad sztuką Edwarda Taylora. Z pomysłem, by zrealizować rasowy kryminał, Żak i Certus nosili się już od dawna. Gdy wspólnie z Krystyną Pietrzak rozmawiali o najlepszej obsadzie, od początku padało nazwisko Leszka Lichoty, który z Żakiem wystąpił w „Złodzieju”. Wielbiciele „Znachora”, „Czerwonych maków”, „Skazanej”, „Ślebody” czy „Przesmyku” domyślają się zapewne, jak napięty musi być terminarz tego niezwykle popularnego aktora. Obiecał jednak, że znajdzie czas na próby pod koniec 2024 r. Twórcy „Pułapki” postanowili na niego poczekać. Mieli pewność, że warto (i nie pomylili się!).

Jednak nazwisko Lichoty nie jest jedynym, które błyszczy w tej obsadzie. Jego scenicznym partnerem jest tu doskonały Piotr Głowacki (artysta zresztą równie zapracowany, bo tylko w ostatnim czasie mogliśmy oglądać go w takich produkcjach jak „Matki pingwinów”, „Idź pod prąd”, „Rojst” czy „Krew”). Kobiecą rolę powierzono Marcie Ścisłowicz, świetnej w „Przepięknych!” (które miały kinową premierę w marcu), a obsadę dopełnił Jędrzej Hycnar, młodszy i równie utalentowany brat Marcina (o którym głośno zrobiło się za sprawą inspirowanego prawdziwymi wydarzeniami „Napadu”).

To nie tylko intryga dla dwojga

Kto jest kim w tej opowieści? Osią jest tu relacja Paula Riggsa (granego przez Lichotę) z Haroldem Kentem (w którego wciela się Głowacki). Ich znajomość ma iście kryminalny charakter. Od dziesięciu lat wspólnie piszą scenariusze seriali telewizyjnych. Piszą to pewne nadużycie, bo pisze Harold, a Paul rzuca pomysły. To, czy dane okoliczności i metody morderstw znajdą przełożenie w „realu”, weryfikuje Kent – były księgowy, człowiek niezwykle skrupulatny i oszczędny, nic więc dziwnego, że mieszka w luksusowym, nowoczesnym apartamentowcu z widokiem na morze. Dla odmiany Riggs jest wiecznie spłukany, mieszka w wynajętym pokoju, bo jako bon vivant i hazardzista przepuści każdą sumę. Choć podział ról jest czytelny, to każdy z tej dwójki myśli, że to on stoi za sukcesem spółki.

Autorów poznajemy w chwili, gdy Harold ogłasza, że chce się uniezależnić, realizować swoje pomysły i wymiksować z duetu. To, co dla niego, byłoby szansą, dla Paula oznacza… katastrofę. Bez Kenta niczego przecież nie napisze, już raz spróbował, wydał pierwszą i jedyną książkę, która okazała się porażką. Bez wspólnika nie utrzyma się na rynku.

Gdy marzeniem jednego ze scenarzystów jest artystyczna wolność, drugi musi zrobić wszystko, by zostało po staremu. Przyparci do muru gotowi są na wszystko i na każde ryzyko. Wydaje im się, że cel uświęca środki.

Jednak nie jest to tylko intryga dla dwojga, bo należne w niej miejsce ogrywają również żona Kenta – Emma, czyli Ścisłowicz, oraz pojawiający się w drugiej połowie inspektor Egon, czyli Hycnar (tutaj stylizowany nieco na Colombo). W końcu bez policjanta (tu wyjątkowo namolnego) nie ma prawdziwego kryminału!

Zaskoczenia i fałszywe tropy

Historia trzyma w napięciu, aktorstwo jest pierwszorzędne, zaskoczeń nie brakuje, tropy są mylone. I choć od lat zaczytuję się w kryminałach, a moją ukochaną autorką jest Agatha Christie, to muszę przyznać, że nie rozwikłałam intrygi. Co więcej: dałam się nabrać! Tytułowych pułapek w scenariuszu jest bowiem wiele i gdy myślałam, że mamy już finał i rozwiązanie, okazywało się, że to kolejny zwrot akcji. Na obecnej fali popularności kryminalnych formuł, czy to w literaturze, telewizji czy kinie, o taki efekt naprawdę niełatwo.

Przywołałam scenariusz, bo zasługuje na osobną uwagę. Sztuka, którą przed laty grano m.in. w warszawskim Teatrze Kwadrat, przetłumaczona została przez Elżbietę Woźniak. Jednak dziś ta wersja trąci myszką. By zaintrygować współczesnego widza, potrzebne było zupełnie inne spojrzenie na tę opowieść. Stąd producenci zlecili nowe tłumaczenie. Tego zadania podjęli się Alicja Przerazińska (dobrze znana w Częstochowie za sprawą Festiwalu im. Piotra Machalicy, w którego organizację jest zaangażowana) i Adam Kasjaniuk. Z niełatwego zadania wywiązali się znakomicie. Tekst wciąga i jest bardzo "tu i teraz". Wszystko w nim wyważono: niepokojącą atmosferę, wyrazistych bohaterów, czarny humor i wartką akcję.

Takie decyzje wymagają od twórców sporej odwagi, bo sztuką jest wyjść poza schemat, poza to, co już się kiedyś sprawdziło. Ryzykiem jest też wychodzenie poza gatunek, bowiem agencje artystyczne, stawiają raczej na komedie i farsy - najczęściej, niestety, niskich lotów (choć oczywiście na rynku teatralnym jest sporo chwalebnych wyjątków). Angażują celebrytów a nie artystów (o ich życiu prywatnym można przeczytać więcej niż o rolach). Unikają pełnej scenografii, nie pilnują szczegółów. W tej produkcji wszystko gra, bo do strony wizualnej i muzycznej, przyłożono równie dużą wagę (Certus zawsze stawia na sprawdzonych twórców, stąd za scenografię odpowiadał Wojciech Stefaniak, a za kostiumy - Sylwester Krupiński).

Powtórka z "Pułapki"

Kryminalne historie na scenie są realizacyjnie trudne. Niewielu twórcom udaje się bowiem utrzymać widzów w napięciu, nie znudzić ich i nie narazić danej historii na przewidywalność. „Pułapka” jednak realizacyjnych pułapek zgrabnie uniknęła.

Całość ogląda się świetnie! Ja dałam się wciągnąć całkowicie. I – choć znam już zakończenie – z przyjemnością obejrzę ten tytuł po raz kolejny. Nic więc dziwnego, że kryminał chcą zaprosić na swoją scenę ośrodki i instytucje z najróżniejszych miast. Teraz trwa przerwa wakacyjna, ale już wiadomo, że w nowym sezonie "Pułapka" odwiedzi m.in. krakowskie Kino Kijów, lubelskie Centrum Kongresowe Uniwersytetu Przyrodniczego czy Miejski Dom Kultury w Stalowej Woli. Nie brakuje więc pytań, kiedy kryminalna perełka powróci do Częstochowy, bo chętnych, by obejrzeć pokaz premierowy i przedpremierowy było znacznie więcej niż miejsc w „Politechniku”. Termin jest już pewny, ale musimy uzbroić się w cierpliwość, bo wyznaczono go na 19 kwietnia 2026 roku.

Nie oznacza to oczywiście, że agencja Certus nie szykuje innych atrakcji dla częstochowskiej publiczności. Z myślą o niej zaprosi do filharmonii spektakle gościnne: w październiku „Nienasycenie” w reżyserii Anity Sokołowskiej, a w listopadzie - „Klimakterium i już” (to tradycja, że agencja jesienią sprowadza kultowy tytuł do naszego miasta). Z kolei dokładnie w mikołajki w Klubie Politechnik „sprezentuje” widzom wspomniane już „Serca na odwyku”.

Tytuł oryginalny

Kryminalna perełka

Źródło:

www.cgk.czestochowa.pl
Link do źródła

Autor:

Zuzanna Suliga

Data publikacji oryginału:

15.07.2025

Wątki tematyczne

Sprawdź także