EN

7.10.2022, 15:30 Wersja do druku

Król Mięsopust

„Król Mięsopust" Jarosława Marka Rymkiewicza w reż. Jerzego Bończaka i Michała Kotańskiego w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Grzegorz Janikowski, członek Komisji Artystycznej VIII Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.

fot. Krzysztof Bieliński

Wybór napisanej w 1970 roku – jak głosi podtytuł „tragifarsy” – Król Mięsopust Jarosława Marka Rymkiewicza przez kielecki Teatr im. Stefana Żeromskiego okazał się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Zapewnił teatrowi sukces frekwencyjny, ale też potwierdził aspiracje repertuarowe i artystyczne tej sceny. Co więcej, dał pole do popisu zespołowi aktorskiemu, który musiał się zmierzyć z wyrafinowanym, barokowym językiem pisarza, tłumacza m.in. dzieł Pedra Calderóna de la Barca.

Od razu zaznaczę, że kieleccy aktorzy bardzo sprawnie opanowali ów ośmiowersowy biały, współczesny wiersz, który jest stylizowany na dawny. Wszyscy wykonawcy utrzymują rytm, tempo tej mięsopustnej farsy, bawią się nim, a zarazem potrafią z tej językowej żonglerki wydobyć monologi i kwestie pełne goryczy, zadumy, smutku.

Tematyka utworu Rymkiewicza odwołuje się do toposu „świata na opak wywróconego”, do karnawałowych obchodów mięsopustnych, a w warstwie aluzji intertekstualnej pobrzmiewają echa Piotra Baryki (Z chłopa król), utworów Calderóna, Shakespeare’a i Gombrowicza. To rubaszny, żywiołowy „wielki teatr świata”, w którym demaskuje się mechanizmy władzy, jej matrycę, a zarazem odsłania się gorzką prawdę o naturze relacji pomiędzy ludźmi, zasady hierarchii społecznej i przyrodzoną jej przemoc. Płaszczyzna analizy politycznej przenika się w tym przedstawieniu z dość ponurą refleksją o naturze człowieka i kruchości kulturowych fundamentów. A wszystko to jest zanurzone w baśniowo-frywolno-jarmarcznej aurze.

Oto na dworze hiszpańskiego króla Filipa (Dawid Żłobiński) dochodzi do odwrócenia naturalnego porządku. Ascetyczny Filip, nieco umęczony władzą, a jeszcze bardziej przelękniony wizją „politycznego małżeństwa” z jurną księżniczką maltańską Rosalindą (znakomita Ewelina Gronowska) abdykuje i przekazuje swoje regalia parobkowi Florkowi (Andrzej Plata). Sam zaś nieustannie wzdycha do pomywaczki Kasi (Aneta Wirzinkiewicz), która jako jedyna wyzwala w nim „męskie uczucia”. Proponuje jej nawet wspólną ucieczkę do klasztoru, gdzie spędzą resztę życia na poście i medytacjach.

fot. Krzysztof Bieliński

Zmysłowy, rubaszny Florek, który dotąd „podrywał” Kasię ubraną w dziurawe pończochy i zazdrościł Filipowi władzy, a nade wszystko nieograniczonej możliwości pławienia się w luksusach i korzystania z erotycznych uciech na wielkim królewskim łożu wśród atłasowych poduszek – nagle odkrywa, że „gęba” króla go uwiera, ogranicza, krępuje. Nie może już dłużej emablować Kasi – musi podbudować swoją pozycję, a to może mu zapewnić tylko małżeństwo z krewką Rosalindą, która goni za nim po całym pałacu (mimo, że Florek „śmierdzi kozłem”). Dlatego w okrutny sposób „tresuje” Kasię, i po to zaprowadza w państwie permanentne święto – ów mięsopust. Prostak z doczepionym „teatralnym brzuchem” bawi się władzą podskakując na wielkim łożu, z berłem w dłoni i królewskim łańcuchem na szyi. Cóż z tego, gdy wkrótce odkryje, że na każdego króla czyha spiskowiec-królobójca. W tę rolę – podstępnego Roberto – w kieleckim przedstawieniu wciela się znakomita Joanna Kasperek. Od początku spektaklu zaczajona pod łożem, obserwująca korowód zmian politycznych, skupiona tylko na jednym czynie. Zakapturzona, w czarnym płaszczu z doklejonymi wąsami może się widzom kojarzyć z odwiecznym wcieleniem terrorysty lub rewolucjonisty.

Prostacki Florek odkrywa, że bycie królem wcale nie musi być tylko rozkoszne. Dojrzewa i budzi w nim się zdrowy instynkt przetrwania. Mówi: „wszystko na nic i na próżno / gdy i tak do ziemi pójdę / bo śmierć stuka / bo śmierć blisko / no to na co mi to wszystko / niech kto inny będzie królem / niech innego ta pchła gryzie”. Bo to „gęba”, a raczej maska społeczna kreuje los człowieka.

W spektaklu w reżyserii Jerzego Bończaka i Michała Kotańskiego nie fabuła jest jednak najważniejsza. Mnóstwo tu teatralnych smaczków i zabawy konwencjami farsy, teatru jarmarcznego, ale też igrania formą. Znakomici są dworzanie i dwórki. Już same kostiumy dam z otoczenia Rosalindy – Florindy (Zuzanna Wierzbińska) i Belindy (Beata Pszeniczna), czyli utrzymane w jednolitych, nasyconych barwach suknie, które przywodzą na myśl haute couture, zmuszają obie aktorki do przyjmowania póz i wykonywania groteskowych gestów. Ich pogoń za nieujarzmioną księżniczką, która nosi olbrzymie buciory i ubrana jest w groteskowy rodzaj krynoliny, jest z góry skazany na niepowodzenie.

Z kolei dworzanie Filipa – Gęba (Jacek Mąka) i Skoczek (Mateusz Bernacik) – poprzez przydanie im teatralnych atrybutów – pierwszemu gigantycznego nosa, a drugiemu ucha – stają się iście karnawałowymi alegoriami. Gęba, jak na doradcę króla przystało, za bardzo „wścibia nos” w sprawy alkowy i polityki państwa, a Skoczek mimowolnie kojarzy się widzom z podsłuchiwaczem i donosicielem. Tak zresztą został ustawiony w spektaklu, gdy co i rusz w pierwszej części wychyla się spoza gigantycznych kotar otaczających alkowę króla Filipa. Obaj aktorzy mają też wielką scenę szekspirowską, gdy odchodząc na bok – na tle czarnej ściany dyskutują o zagraniu głównej roli w tragedii, o prawdziwym teatrze.

Intrygującym zabiegiem scenograficzno-reżyserskim jest w drugiej części przedstawienia odsłanianie tego, co za kulisami władzy. Po objęciu władzy przez Florka oczom widzów po kolei ukazują się trzy reprodukcje obrazów: Walka karnawału z postem Petera Bruegla, Wolność wiodąca lud na barykady Eugène’a Delacroix i Porwanie Europy Stanisława Młodożeńca. Trzy obrazy ewokuują trzy etapy upadku prawowitej władzy, autorytetu, wreszcie kultury, które zastępuje „świat bez reguł”.

Spektakl wieńczy nieco szalony i groźny taniec mięsopustnych postaci wirujących wokół wielkiego łoża. To swoiste memento mori skierowane do widzów pod adresem naszej kultury i cywilizacji. Ze sceny padają słowa: „bijcie brawo a ty farso / a ty kręć się farso wokół / a ty tocz się a ty wiruj / ty z popiołu i ty w popiół / ty obracaj się i tańcuj / a wy idźcie spać widzowie / bo ta farsa nie ma końca”.

Czy to zapowiedź odwiecznej walki postu z karnawałem, nieuniknionej dekonstrukcji norm i hierarchii, przestroga przed ich „przenicowaniem”, przed degradacją cienkiej włoki kultury, która trzyma w ryzach naszą cywilizację? A może natrętne przypomnienie, że to ta społeczna „gęba” wyznacza nam pozycję i stwarza nasze przeznaczenie? Zapewne to tylko kilka refleksji i pytań, które przed publicznością postawił utrzymany w znakomitym tempie, iskrzący się humorem spektakl Król Mięsopust w reż. Jerzego Bończaka i Michała Kotańskiego.

Jak już wspomniałem, dodatkowo spójność i karnawałowy charakter przedstawienia zapewniły wystylizowane kostiumy Sylwestra Krupińskiego i precyzyjny ruch sceniczny, który opracował Paweł Łyskawa. Cały spektakl zyskał też dzięki ciekawej i pomysłowej scenografii Kornelii Dzikowskiej.

Jarosław Marek Rymkiewicz, Król Mięsopust, reż. Jerzy Bończak i Michał Kotański, Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, prem. 29 stycznia 2022.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne