15 maja mija pierwsza rocznica śmierci Jerzego Treli, wybitnego aktora teatralnego i filmowego, przez całe życie związanego z krakowską sceną Starego Teatru, choć mawiano, że „tam, gdzie gra Trela, tam jest teatr narodowy”.
"Całe życie czerpałem siłę ze sceny. Dziś teatr jest już inny, rzeczywistość jest inna, nie wszystko już zagram, nie wszystko mi się podoba. Ale aktorstwo jest rodzajem nałogu. Mam to rzucić i jeździć na działkę sadzić marchewkę? Wątpię, że umiałbym się przestawić. Jestem uzależniony od teatru, od ludzi. Sprawiam wrażenie człowieka zamkniętego, bo taką mam gębę, ale bez ludzi nie istnieję" - mówił w ostatnim wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej".
Jerzy Bińczycki, kolega z teatralnej sceny mówił o Jerzym Treli, że "to człowiek dotknięty palcem Bożym, nieświadomy wartości swego talentu. Korzysta z niego podobnie jak Aztekowie, którzy złota używali do wyrobu najprostszych narzędzi. Jest szalenie skromny i pokorny. Jurek to zwyczajność przy nadzwyczajności".
Urodził się w rodzinie kolejarzy we wsi Leńcze w 1942 roku. Początkowo miał iść w ślady ojca, ale ponieważ wykazywał zdolności do rysowania, zdał do krakowskiego liceum plastycznego. Po szkole trafił do Teatru Ludowego w Nowej Hucie, gdzie zajmował się animacją lalek. Potem znalazł pracę w krakowskim Teatrze Lalki i Maski Groteska. Tam koledzy i koleżanki namówili go, aby zdawał do PWST. Jeszcze w czasie studiów związał się z zaczynającym wtedy działalność Teatrem STU. Tam zabłysnął rolą radcy Popryszczyna w "Pamiętniku wariata" według Mikołaja Gogola.
Po studiach, w 1969 roku, trafił do Starego Teatru. Tam zagrał w przestawieniach Jerzego Jarockiego, Konrada Swinarskiego, Andrzeja Wajdy, Kazimierza Kutza czy Krystiana Lupy. Pozwoliły mu one zaprezentować w pełni wszechstronny talent dramatyczny.
Najpierw zagrał Czeladnika w "Szewcach" (1971) i przewrotnego Agenta Murdel-Bęskiego w "Matce" (1972) - słynnych inscenizacjach sztuk Witkacego, zrealizowanych przez Jarockiego. Potem stworzył wielkie role w przedstawieniach Swinarskiego - "Dziadach" (1973) i "Wyzwoleniu" (1974).
Inną wybitną rolę stworzył Trela w przedstawieniu "Warszawianki" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Henryka Tomaszewskiego (1976), gdzie przejmująco zagrał Starego Wiarusa. Do historii polskiego teatru przeszły też występy aktora w spektaklach Wajdy w krakowskim teatrze - "Z biegiem lat, z biegiem dni..." (1978), "Hamlecie" (1981) i "Dybuku" (1988).
W 2014 roku Trela opuścił wraz ze swoją wieloletnią przyjaciółką i koleżanką po fachu Anną Polony zespół Narodowego Starego Teatru. Aktorowi nie podobały się zmiany, jakie wprowadził wtedy ówczesny dyrektor krakowskiej sceny - Jan Klata.
Trela stworzył aż 140 ról w Teatrze Telewizji. Szczególnie wyraziste postaci zagrał w spektaklach reżyserowanych przez Kazimierza Kutza - "Do piachu" według Tadeusza Różewicza czy "Antygonie w Nowym Jorku" według Janusza Głowackiego.
Do kina trafił od razu po studiach. Początkowo grywał role drugoplanowe, najczęściej odtwarzając postacie robotników, żołnierzy, powstańców czy przestępców. Ciekawsze propozycje zaczęły przychodzić do niego później - dopiero w latach 80. Wtedy oglądaliśmy go w "Kobiecie samotnej" Agnieszki Holland, "Aniele w szafie" Stanisława Różewicza i "Magnacie" Filipa Bajona, a potem w "Śmierć jak kromka chleba" Kazimierza Kutza, "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy czy "Aniele w Krakowie" Artura Więcka.
W latach 1984–1990 Trela był rektorem krakowskiej PWST, a potem jej profesorem i wykładowcą. Z ramienia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej pełnił mandat posła na Sejm PRL IX kadencji (1985–1989). W latach 1986–1989 był członkiem Narodowej Rady Kultury i Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa PRL Wojciechu Jaruzelskim.
Swoją przyszłą żonę Georgettę poznał jeszcze w liceum plastycznym. Ślub wzięli w 1965 roku w kościele Świętego Mikołaja w Krakowie. Wspólnie doczekali się dwójki dzieci: Piotra i Moniki. Żona Jerzego Treli była pielęgniarką. Zmarła w 2015 roku. Aktor od ponad 20 lat mierzył się z nowotworem. Zmarł w wieku 80 lat, został pochowany w rodzinnych Leńczach.
"Z odejściem Jerzego Treli odchodzi epoka. Zostaje w nas puste miejsce, nie da się go zapełnić nagłym zastępstwem" – mówiła podczas uroczystości pogrzebowych Dorota Segda, rektor Akademii Sztuk Teatralnych.
Dziś, rok po odejściu aktora, ten brak odczuwalny jest nie tylko na teatralnej scenie, choć Kraków gwarny jak zawsze. Na ekranie kin można zobaczyć Jerzego Trelę w jednej z ostatnich ról u boku Krzysztofa Globisza w "Prawdziwym życiu aniołów" Artura Barona Więcka.