Logo
Aktualności

Kraj. „Utrata równowagi” o przemocy w szkołach aktorskich – w kinach

9.05.2025, 08:10 Wersja do druku

„Utrata równowagi” w reżyserii Korka Bojanowskiego to film o przemocy w szkołach aktorskich. Zdaniem aktorki Tamary Arciuch, odtwórczyni roli Dziekan, choć obraz bezpośrednio dotyczy środowiska aktorskiego, ma też wymiar uniwersalny – pokazuje, co przemoc robi z ludźmi, którzy są jej poddawani.

„Stąd tytuł – Utrata równowagi, że przestajemy czuć balans, nie wiemy już, co jest dobre a co złe. Każdy w swoim środowisku na pewno wielokrotnie spotykał się z takimi sytuacjami mobbingu czy manipulacji” – oceniła Arciuch.

Obraz Bojanowskiego opowiada historię Mai, młodej aktorki, której wiara w siebie i swoje możliwości jest bardzo chwiejna. Wtedy na jej drodze staje nowy, charyzmatyczny reżyser, który umiejętnie zaczyna nią manipulować. Tamara Arciuch w rozmowie z PAP stwierdziła, że ciężko jest robić film o swoim środowisku. „Widać trzeba było Korka Bojanowskiego, żeby się tym tematem zajął. Tu trzeba było młodego, odważnego reżysera, który by się nie bał mówić, w jaki sposób to środowisko jest jakoś złamane, skrzywione w pewnych kwestiach” – oceniła w rozmowie z PAP.

„Kilka osób pytało mnie, czy nie bałem się podjąć tego tematu, w Gdyni były takie właśnie pytania, ale nie zrobiłem filmu z takich pobudek, żeby ruszyć ten temat. Chciałem pokazać, co przemoc, manipulacja z nami robią, jak jesteśmy w nią wplątani” – powiedział Bojanowski. „Wydaje mi się, że to jest dobry czas, żeby o tym mówić, bo w pewnym momencie był przesyt informacji na ten temat, a teraz wrzawa ucichła. Warto jeszcze raz przypomnieć, że taka przemoc się dzieje, oczywiście w mniejszej skali, ale jednak manipulacja jest czymś, co jest na porządku dziennym” – dodał reżyser.

„Chciałem opowiedzieć o marzeniach i o tym, jak one zanikają w konfrontacji z rzeczywistością. A w aktorstwie te marzenia są ogromne, bo często są pielęgnowane od dziecka: konkursy recytatorskie, przedstawienia szkolne. Gdy taki człowiek dostanie się do szkoły teatralnej, to czuje, że świat stoi przed nim otworem. No i to zetknięcie z rzeczywistością często już właśnie odbywa się w szkole, w czasie spotkań z przemocowymi profesorami, kiedy te marzenia zaczynają po prostu blaknąć. I miłość do tego, co młodzi robią, po prostu gaśnie” – wyjaśnił w rozmowie z PAP. Jak dodał, przeczytał doniesienia o tym, co działo się w szkołach aktorskich i stały się one dopełnieniem pierwotnego pomysłu: „Takie metody hartowania studentów otwierania ich, często właśnie tę wizję aktorstwa wypacza i zabija”.

Pytany, co jeszcze zostało do zrobienia w kwestii zapobiegania problemowi przemocy w szkołach aktorskich, odpowiedział: „Odrobiliśmy lekcję z tego, że studia mają być bezpiecznym miejscem, ale jeszcze musimy postarać się, żeby były miejscem dialogu. Bo nie chodzi o to, że profesor nie może dotknąć studentów w ramach prób, bo jeżeli on dotyka ich w ramach ćwiczeń, w ramach jakieś korekty, to jest to naturalne, bo sobie ufajmy. Strefa bezpieczeństwa może być przekraczana, ale w bezpieczny sposób, w ramach rozmowy i akceptacji z dwóch stron” - wskazał.

Arciuch zapytana czy sama doświadczyła jakiegoś rodzaju przemocy, będąc w szkole aktorskiej, przyznała, że w jej wypadku miały miejsce różne przypadki przekroczeń: "Krzyki, rzucanie jakimiś przedmiotami nawet czasami". Podkreśliła, że w czasie, gdy studiowała kładziony był ogromny nacisk na tzw. etos pracy aktora. "Kładziono nam do głowy, że aktor musi zawsze być, że nie ma sytuacji, która aktora zwalnia z obecności na próbie czy w teatrze" - wyjaśniła. "Słynne powiedzenie, że w teatrze się nie choruje, w teatrze się umiera, było nam wpajane. Stąd też takie przeświadczenie profesorów, że oni muszą nas do tego przygotować, żebyśmy byli twardzi, żebyśmy byli w stanie zagrać ten spektakl, nawet kiedy umrze nam ktoś bliski i nie będziemy mogli pojechać na pogrzeb. I to jest jedna sprawa, ale drugą rzeczą były po prostu zwykłe przekroczenia, wykorzystywanie władzy, żeby się pastwić nad tym młodym człowiekiem" - wskazała.

"A pamiętajmy, że on staje przed nim bezbronny, bo student nie przynosi do oceny pracy czy obrazu, tylko samego siebie: swoje nogi, oczy, swój głos. Tu tkwi diabelstwo tej przemocy, że często można było zniszczyć człowieka, absolutnie go wdeptać w ziemię, sprawić, że on przestawał wierzyć w siebie, nie mógł w ogóle wypowiadać tekstu. No ja, niestety, doświadczyłam czegoś takiego i gdyby nie pomoc mojej innej pani profesor o złotym sercu, to pewnie nie byłabym tutaj, gdzie jestem w tej chwili" - wyznała.

"Uważam, że to jest początek dyskusji o przemocy w Polsce. W każdym zawodzie w tym kraju istnieje przemoc, wymuszanie silniejszych kierowników, szefów nad niższymi rangą pracownikami” – powiedział aktor Tomasz Schuchardt, odtwórca roli Reżysera Jacka. Schuchardt ocenił, że środowisko aktorskie się oczyściło, a na pewno zyskało świadomość, jak się bronić.

Aktorka Nel Kaczmarek, wcielająca się w rolę Mai, podkreśliła, że wraz z ekipą postawili sobie za cel, by "Utrata równowagi" nie była filmem interwencyjnym. "Dla mnie to nie jest film wyłącznie o szkołach aktorskich. Temat manipulacji i przemocy w białych rękawiczkach jest wszechobecny. W przyjaźniach i w rodzinach czasami bywają toksyczne osoby, Utrata równowagi jest właśnie o takich spotkaniach i o tym, co one z nami robią".

Jak przyznała Kaczmarek, gdy studiowała nie było już fuksówki, a ona sama nie miała przykrych doświadczeń z tamtego okresu, wręcz przeciwnie: "Trafiłam na niesamowitą grupę, na przyjaciół, którzy niejednokrotnie uratowali mi życie. Miałam szczęście" - dodała.

"Utrata równowagi" w reżyserii Korka Bojanowskiego wchodzi do kin 9 maja. W obsadzie oprócz Kaczmarek, Schuchardta i Arciuch znaleźli się m.in.: Oskar Rybaczek, Angelika Smyrgała, Mikołaj Matczak i Maria Wróbel. Autorem zdjęć do filmu jest Jakub Czerwiński.

Film na ubiegłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał wyróżnienie jury dla Nel Kaczmarek, dla Korka Bojanowskiego za debiut reżyserski i drugi film, Don Kichota - Nagrodę Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych oraz Złoty Klakier (nagrodę Radia Gdańsk dla najdłużej oklaskiwanego filmu). Korek Bojanowski za "Utratę równowagi" dostał też w 2024 r. Nagrodę Perspektywa im. Janusza „Kuby” Morgensterna. 

Źródło:

PAP

Sprawdź także