W niedzielę 10 marca, gdy jechałem akurat trasą ekspresową do Warszawy, otrzymałem smsa z informacją o śmierci Konstantego Ciciszwilego. Jednego z Mistrzów Teatru Telewizji, reżysera, scenarzysty, a także artysty-plastyka.
Konstanty Ciciszwili był Gruzinem z urodzenia i Polakiem z wyboru. Na opuszczenie Związku Radzieckiego zdecydował się, gdy w młodym wieku „zaliczył” więzienie, a potem zorientował się, że jest inwigilowany. Zrozumiał wtedy, że nie ma szans na to, by pracować jako reżyser, a to ten zawód był jego marzeniem. A dlaczego właśnie Polska? „Mój dziadek i mój wuj Dawid mieli przed laty w Warszawie magazyny. I byli sentymentalnie związani z Polską. Wuj przeżył wojnę, doskonale znał język polski i kupował czasopismo Ekran, które ukazywało się w ZSRR. Pokazywał mi je i tłumaczył z polskiego jego treść. Pamiętam, że już wtedy bardzo chciałem przyjechać do Polski i zobaczyć na własne oczy to wszystko, o czym opowiadał mi wuj. Poznać polską kulturę, której fragmenty widziałem w Ekranie. Gdy kręciłem w Batumi swój film dyplomowy, poznałem Polkę, która była tam z wycieczką. Zakochałem się w niej i ożeniłem, a ślub ten udało mi się załatwić w trzy dni. W Gruzji, nawet w tamtym czasie, było to do zrobienia. Natomiast w Moskwie, dzięki pomocy pewnego człowieka, o którym nie chcę teraz opowiadać, bo nie wiem, czy życzyłby sobie, bym to ujawniał – w ciągu dwóch godzin dostałem paszport. A ludzi z polskiej ambasady znałem, bo pracując w telewizji – pracowałem także jako opiekun gości z Polski, którzy przyjeżdżali do Moskwy. Nad Wisłę przyjechałem pociągiem. Ze świadomością, że już nie wrócę do ZSRR. Z pociągu wysiadłem w Warszawie 21 grudnia 1963 roku – opowiadał w rozmowie, którą przeprowadziłem z nim dla miesięcznika „Stolica” w 2019 roku.
Przyjeżdżając do Polski miał już nad Wisłą znajomych – Beatę Tyszkiewicz, Janusza Morgensterna, Jana Rybkowskiego, Edwarda Skórzewskiego oraz Jerzego Hoffmana. Szybko nawiązał współpracę z Telewizją Polską stając się jednym z czołowych reżyserów Teatru Telewizji lat 60. i 70. XX wieku. Reżyserował także w teatrach, ale przyznawał, że telewizja sprawiała mu większą przyjemność niż scena: „Miałem szczęście pracować w czasie, w którym nazwiska branych na warsztat autorów i obsadzanych w spektaklach telewizyjnych aktorów to były naprawdę największe nazwiska. Wspominam te czasy z wielkim sentymentem, a aktorów z wielką estymą, bo byli to wszystko wybitni artyści, których nazwiska przeszły do historii teatru, kina i telewizji jeszcze za ich życia”. Rzeczywiście – lista najwybitniejszych polskich aktorów, którzy grali w telewizyjnych przedstawieniach Konstantego Ciciszwilego jest długa, a są na niej m.in. Zbigniew Cybulski, Stanisław Jasiukiewicz, Zbigniew Zapasiewicz, Marian Opania, Jan Englert, Ryszarda Hanin, Anna Seniuk, Emil Karewicz, Stanisław Zaczyk, Zofia Małynicz, Bohdan Łazuka, Czesław Wołłejko, Mieczysław Voit, Maja Komorowska, Krzysztof Kolberger, Marek Kondrat, Janusz Gajos i Gustaw Holoubek.
Oprócz reżyserii parał się także płaskorzeźbą w metalu, miał jako artysta-plastyk wiele wystaw. Współprowadził z żoną gruzińską restaurację na warszawskim Starym Mieście. Miałem okazję gościć w niej i kosztować prawdziwej gruzińskiej kuchni, którą serwował klientom. „Kuchnia gruzińska smakuje tak, jakby pan jedną ręką wkładał do ust zmieszany smak granatu, ostrej papryki, gruzińskiego wina, kolendry i pietruszki, a drugą ręką podawał sobie świeżego arbuza” – mówił.
Spotkanie z panem Konstantym w celu przeprowadzenia wywiadu było dla mnie wielką przyjemnością. Konstanty Ciciszwili był bowiem człowiekiem wielkiej serdeczności, a przy tym wspaniałym rozmówcą. Właśnie – rozmówcą, nie gawędziarzem. Dysputa z nim była prawdziwą ucztą dla ducha.
W ostatnim czasie chorował. Ostatni raz rozmawiałem z nim telefonicznie kilka miesięcy temu. Twierdził, że pokonał chorobę. Niestety 10 marca pojawiła się wiadomość o jego śmierci. Żegnam pana Konstantego Ciciszwilego z wielkim żalem. Zapisał piękną kartę w dziejach polskiej telewizji w jej najlepszych czasach.
***
Zdjęcie na licencji CC BY-SA 4.0.